Kubańskie Oregano (eś… drażni mnie ta nazwa…)

Mnóstwo w sieci pojawia się wyssanych z palca czy wręcz nieprawdziwych informacji o tej niewielkiej roślince, która występuje pod nazwą Coleus amboinicus a także pod synonimami:

  • Coleus aromaticus
  • Coleus crassifolius
  • Plectranthus ambionicus
  • Plectranthus aromaticus
  • Solenostemon aromaticus

Epitet gatunkowy „amboinicus” pochodzi od wyspy Ambon w Indonezji, gdzie roślina ta została napotkana i opisana w XVIII wielu przez portugalskiego jezuity i botanika João de Loureiro. Obecnie obowiązującą nazwą rodzajową jest „Plectranthus„.

Jest to półsukulentna bylina z rodzinki Lamiaceae o silnym, ostrym smaku i zapachu podobnym do oregano (NIE Origanum vulgare lecz Lippia graveolens). Jego rodzime rewiry to część południowa i wschodnia Afryki, Półwysep Arabski i Indie, jednak jest szeroko uprawiany i naturalizowany w tropikach, gdzie jest nie tylko przyprawą i rośliną ozdobną lecz także cennym ziołem.

Spotkacie go pod różnymi nazwami potocznymi takimi jak:

  • Brujo
  • Mięta Indyjska (Indian Mint)
  • Mięta Meksykańska (Mexican Mint)
  • Zupowa Mięta (Soup Mint)
  • Indyjski Ogórecznik (Indian Borage)
  • Wiejski Ogórecznik (Country Borage)
  • Kubańskie Oregano (Cuban Oregano)
  • Puertorykańskie Oregano (Puerto Rican oregano)
  • Francuski Tymianek (French Thyme)
  • Hiszpański Tymianek (Spanish Thyme)
  • Szerokolistny Tymianek (Broad-leaf Thyme)
  • oraz Five Seasons Herb

Nieszczęsna, irytująca mnie nazwa „Kubańskie Oregano” wzięła się z tego, że liście tej rośliny używane są na Kubie do aromatyzowania tamtejszej zupy z czarnej fasoli.

Zielsko to dorasta do jednego metra wysokości. Łodygę ma mięsistą pokrytą długimi, sztywnymi włoskami lub czasem gęsto pokrytą miękkimi, krótkimi i wyprostowanymi włoskami. Stare łodygi tracą owe włoski i są gładkie. Jego liście są mięsiste, niepodzielone, szerokie, jajowato-owalne ze zwężającym się czubkiem. Brzegi są grubo karbowane lub czasem ząbkowane za wyjątkiem nasady. Są gęsto usiane włoskami przy czym dolna powierzchnia posiada najliczniejsze włoski gruczołowe, co nadaje im oszroniony wygląd. Liście mają od 5 do 7 centymetrów długości i od 4 do 6 centymetrów szerokości. Ogonek liściowy ma od 2 do 4,5 centymetra długości. Niuch jaki owe listeczki posiadają określany jest jako ostre połączenie aromatów oregano, tymianku i terpentyny . W smaku są podobne do smaku oregano, lecz z ostrym miętowym akcentem. Kwiatuszki wyrastają są na króciutkiej łodyżce, są jasnopurpurowe, ułożone po 10 do 20 kwiatowych gęstych okółkach, w odległych odstępach. Kwiatostany tworzą smukłe i kolczaste grona. Przysadki są szeroko jajowate, ostro zakończone. Kielich kwiatowy jest dzwonkowaty (2–4 mm ), owłosiony i gruczołowaty. Korona kwiatów jest niebieska, zakrzywiona i opadająca, lekko trąbkowata, poszerzona o dwuwargowej ostrodze i krótkiej, dwuwargowej górnej wardze. Natomiast dolna warga jest długa i wklęsła. Drobne nasionka są gładkie, jasnobrązowe, okrągło-spłaszczone, o wielkości 0,7 na 0,5 milimetra.

Coleus amboinicus w naturze uwielbia lasy i zarośla nadmorskie, skaliste zbocza i gliniaste lub piaszczyste równiny. Udaje się również w uprawie doniczkowej w beztorfowym, gliniastym kompoście doniczkowym, Uwielbia pełne oświetle jednakże w miejscu chroniącym przed gorącem słońca. Podłoże powinno mieć odczyn neutralny. Podczas wzrostu wymaga obfitego podlewania i stosowania zrównoważonych nawozów płynnych co miesiąc jednak zimą należy ograniczyć podlewanie. Coleus może być przenoszony na zewnątrz latem. Dobra – dosyć ględzenia kim jest, skąd pochodzi, jak wygląda i gdzie rośnie.

Etnomedycyna rejonów jego występowania powszechnie stosuje to zioło w leczeniu różnych dolegliwości takich jak:

  • astmy
  • bólów głowy
  • chorób skóry
  • gorączki malarycznej
  • hepatopatii
  • kamicy dróg moczowych
  • kaszlu
  • przeziębień
  • robaczycy
  • zaparć
  • a także drgawek padaczkowych

Sok z liści Koleusa z miodem jest pomocny w przeziębieniu i kaszlu, skoncentrowany wywar spożywany na ciepło jest skuteczny w infekcjach dróg oddechowych. Sok zmieszany z cukrem jest silnym środkiem wiatropędnym. Sok z liści jest stosowany na dotkniętą część skóry w przypadku ukąszeń owadów, alergicznego zaczerwienienia, swędzenia czy też innego podrażnienia skóry. Odwar przygotowany z liści gotowanych w wodzie z dodatkiem kardamonu, goździków i łyżeczki miodu jest bardzo pomocny w stanach „zaflegmienia” dróg oddechowych (eś – kolejne słowo po którem nerwacyja mnom szczonsa). Co ciekawe – jasnożółty olej tłoczony z liści Coleus amboinicus wykazuje właściwości owadobójcze i jest bardziej aktywny niż syntetyczne insektycydy. Biorąc pod uwagę różne folklorystyczne zastosowania bardzo cenne są dalsze badania celem potwierdzenia jego potencjału nie tylko dietetycznego lecz i terapeutycznego.

Do dziś w surowcu fitochemicy zidentyfikowali wiele związków z różnych klas fitochemicznych, takich jak związki fenolowe, terpenoidy, kwasy fenolowe, flawonoidy, flawonony i garbniki. Właściwości lecznicze ekstraktów z tego ziółka zostały udokumentowane zarówno w badaniach in vitro, jak i in vivo. Zalicza się do nich m.in. właściwości przeciwbakteryjne, przeciwgrzybicze, przeciwpierwotniakowe, przeciwzapalne, przeciwcukrzycowe, przeciwbólowe, przeciwreumatyczne, przeciwnowotworowe, gojące rany oraz wiele innych efektów terapeutycznych. Bogata historia zastosowania tradycyjnego sprawia, że Coleus ambionicus jest uważany za surowiec mający znaczący potencjał do zastosowań klinicznych. Onedgaj grupa polskich naukowców z Katedry Biologii i Botaniki Farmaceutycznej UM we Wrocławiu opublikowała porównanie składu surowca uprawianego w Indonezji z tym uprawianym w Polsce. Wyższą zawartość ADF (Actin Depolymerizing Factor) wykryto w surowcu uprawianym w Indonezji. Skład fitochemiczny był również istotnie uzależniony od miejsca uprawy. Polskie próbki zawierały więcej polifenoli RA i jego analogów, a także prawie dwukrotnie wyższy potencjał antyoksydacyjny. Próbki indonezyjskie zawierały więcej związków diterpenoidowych, a suma terpenoidów była dziesięciokrotnie wyższa niż w próbkach z Polski. Zatem „na chłopski rozum” – Coleus ambionicus nadaje się do uprawy w nieoptymalnych warunkach jednak niektóre właściwości lecznicze i bioaktywność są znacząco zmienione. Badania fitochemiczne wykazują, że największą wartość terapeutyczną mają wyciągi alkoholowo-wodne (na gorzałce).

Coleus ambionicus wykazuje silne właściwości przeciwdrobnoustrojowe względem:

  • Bacillus subtilis
  • Escherichia coli
  • Enterococcus faecalis
  • Klebsiella pneumoniae
  • Proteus mirabilis
  • Salmonella enteritidis
  • Salmonella typhi
  • Staphylococcus aureus
  • Streptococcus mutans (jednej z najważniejszych bakterii próchnicotwórczych)
  • Streptococcus mitis
  • Streptococcus pyogenes
  • Streptococcus sanguis
  • oraz Streptococcus salivarius

a także właściwości fungitoksyczne względem:

  • Aspergillus flavus
  • Aspergillus niger
  • Aspergillus ochraceus
  • Aspergillus oryzae
  • Candida versatilis
  • Fusarium spp.
  • Penicillium spp.
  • oraz Saccharomyces cerevisiae

Niestety nie wykazał żadnej aktywności przeciwgrzybiczej względem Candida albicans.

Od ponad poł wieku badań obserwuje się silne właściwości radioochronne ekstraktów wodno-alkoholowych – sugeruje to potencjalne zastosowanie w radioterapiii. Opisane zostały także właściwości przeciwmutagenne ekstraktów standaryzowanych na zawartość polifenolowi tego niezwykłego Zieloka. Co ciekawe, w etnomedycynie indonezyjskiej spożywanie liści Coleus ambionicus zwiększa produkcję mleka u kobiet karmiących. Zaobserwowano także, że napój przygotowany z liści Koleusa powoduje obniżenie poziomu Leptyny – niestety ciągłe spożywanie skutkuje zwiększonym apetytem, większym spożyciem pokarmów i przyrostem masy ciała, co wskazuje na odwrotne działanie pobudzające. Napoje takie, podawane umiarkowanie (testy z udziałem ochotników), wykazują znaczące obniżenie poziomu Leptyny. Zapytacie a co to daje – otóż po związaniu Leptyny z receptorami w podwzgórzu neurony przestają wytwarzać neurotransmiter Neuropeptyd Y, który jest stymulatorem apetytu (jego obecność zmniejsza apetyt). Ta ciekawa właściwość Koleusa może ułatwić wielu osobom walkę z otyłością wywołaną obżarstwem.

Coleus ambionicus nie darmo występuje też pod synopnimem Coleus aromaticus – w wielu rejonach świata gdzie występuje lub gdzie jest uprawianym ziółko to jest używane do aromatyzowania potraw, szczególnie mięsnych i rybnych. W sieci możecie napotkać wiele przepisów wykorzystujących liście Kubańskiego Oregano w kuchni. Zatem teraz ciut zastosowań kulinarnych, na które zapewne czekacie.

Zupy i gulasze:

  • Dodawajcie świeże lub suszone liście do zup, gulaszów lub curry, aby uzyskać aromatyczny smak. Dobrze komponuje się z daniami na bazie pomidorów i soczewicą.

Marynaty:

  • Użyjcie posiekanych liści w marynatach do mięs lub ryb. Połączcie z oliwą z oliwek, octem, czosnkiem i przyprawami, aby uzyskać aromatyczną marynatę.

Pesto:

  • Zastąpcie bazylię liśćmi Koleusa w przepisach na pesto. Zmiksujcie liście z orzechami, czosnkiem, oliwą z oliwek i serem, aby uzyskać wyjątkowy aromat.

Masło ziołowe:

  • Zmieszajcie miękkie masło z drobno posiekanymi liśćmi, czosnkiem i skórką cytrynową. Używajcie do grillowanego mięsa, warzyw lub chleba.

Sałatki:

  • Dodajcie świeże liście do sałatek, można je łączyć z innymi ziołami, zieleniną i lekkim Vinaigrette.

Farsze:

  • Użyjcie posiekanych liści do farszerowania drobiu lub warzyw – dają charakterystyczny smak i aromat, który uzupełnia potrawę.

Ciut istotnych i ważnych wskazówek:

  • Świeże liście są bardziej wyraziste w smaku, podczas gdy suszone liście można stosować do dłuższego przechowywania. Używajcie trzy razy więcej świeżych sporadycznie zastępując je suszonymi.
  • Drobno siekajcie liście, aby uwolnić zawarte w nich olejki eteryczne i wzbogacić smak potraw.
  • By zachować smak ziół, należy je dodać pod koniec gotowania, szczególnie w przypadku dań przygotowywanych szybko.
  • Przechowuj świeże liście w lodówce, owinięte w wilgotny ręcznik papierowy i w plastikowej torbie. Mogą przetrwać około tygodnia.
  • Coleus amboinicus dobrze komponuje się z czosnkiem, cebulą, pomidorami, papryką, cytrusami i innymi ziołami, takimi jak tymianek, bazylia czy pietruszka

Czas na receptury:

Tynkturka z Koleusa

Przygotujecie ją klasycznie używając jednej części wagowej świeżych liści i trzech części 40% wódki. Surowiec zalewacie w słoiku po czym zakręcacie i odstawiacie w ciemne miejsce codziennie wstrząsając zawartość. Po dwóch tygodniach zlewacie i filtrujecie po czym przelewacie do flaszencji z ciemnego szkła. Bezpieczne dawkowanie to 10 ml (łyżka stołowa) trzy razy dziennie przed posiłkiem w stanach, które wymagają stosowania tego ziółeczka.

Koleusowa Infuzyja:

Weźcie cztery drobno posiekane liście Coleus amboinicus i zalejcie szklaneczą wrzątku. Możecie dodać około centymetra startego kłącza lub dwa rozgniecione strąki kardamonu (ja preferuję Amomum subulatum czyli Czarny Kardamon)

Syrop z Koleusa w wersji indyjskiej:

  • Weźcie 25 gram liści Kubańskiego Oregano, 25 gram szalotki i 25 gram cukru skalnego (można zastąpić brow lub demerara)
  • Nadziejcie liście na patyczki i połóżcie na rozżarzonych węglach na minutę (dobrym rozwiązaniem będzie używanie fryer’a), by je zrumienić ale NIE przypalić. Zdejmijcie z patyczków i odłóżcie na bok.
  • Podobnie postąpcie z szalotką lecz przez 5 minut. Również zdejmijcie i rozbierzcie na płatki.
  • Włóżcie liście, szalotkę i cukier do moździerza i rozgniećcie na miazgę. Jeśli „Moździerza Nimocie” użyjcie blendera mieląc całość na papkę.
  • Odciśnijcie papkę palcami przez sito by wydobyć niezwykłą ciecz, która działa jak syrop na kaszel. NIE dodawajcie wody i pamiętajcie o podgrzaniu syropku przed przechowywaniem w słoiczkach.

fotki dzięki uprzejmości pasjonatów North Carolina Extension Gardener Plant Toolbox

Ruzyndla, Rozyndla aka Anginka

Od dłuższego czasu trafiam na posty z pytaniem co robić tym od dawna znanym kwiatuszkiem, który zadomowił się w wielu rodzinach.

Pelargonia cytrynowa (Pelargonium crispum) to krzew pochodzący z Prowincji Przylądkowej Zachodniej w Południowej Afryce. W naturze porasta piaszczyste tgereny pomiędzy górskimi stokami i nizinami nadmorskimi. W swoim naturalnym środowisku występuje na skalistych nizinach, zbocza gór lub wzgórz, rosnąc w osłonie z głazów na dość suchych, piaszczystych glebach. Preferuje glebę dobrze zdrenowaną i lekką; obojętną do zasadowej, na stanowiskach słonecznych chociaż toleruje częściowy cień. Bardzo słabo toleruje niskie temperatury – tylko do −3 °C. Z tego powodu zimą Ruzyndla powinna lądować w szklarniach lub w domu.

Nazwa „pelargonium” pochodzi z języka greckiego πελαργός (pelargos) co znaczy „bocian” ze względu na kształt ich torebek nasiennych przypominających bociani dziób; „crispum” odnosi się do chrupiących, pomarszczonych brzegów jej liści. W anglojęzycznych źrógłach często pojawia się nazwa „geranium” odnosząca się do bodziszków, które także mają podobny kształt torebek nasiennych. Niestety ta nazwa potoczna obarczona jest sporym błędem – dla rodzaju Geranium nazwa pochodzi od greckiego γέρανος (géranos ) czyli żuraw z racji podobieństwa torebek nasiennych do głowy i dzioba żurawia. Niestety to dwa zupełnie odmienne rodzaje.

Nie mylcie zatem – pelagros=bocian, geranos=żuraw. Zatem nazwatej roślinki, która nie budzi we mnie Mr Hyde’a to Pelargonia cytrynowa, Anginka, Rozyndla i Ruzyndla – żadne GERANIUM !!!

Ruzyndla to w wielu domach to bardzo lubiana roślina doniczkowa z kilku powodów:

  • jest wspaniałym, naturalnym „antystresorem” – jej cytrusowy aromat to sojusznik łagodzący napięcie i sprzyjający relaksowi.
  • poprawia doskonale jakość powietrza w pomieszczeniach
  • jej aromat to naturalny środek odstraszający dla wielu owadów
  • w przekazach z pokolenia na pokolenie to domowe remedium na bolące uszy i gardło
  • w wielu kulturach zajmuje szczególne miejsce jako symbol przyjaźni i radości

Także w kuchni Ruzyndla jest kulinarnym kameleonem od herbat po dania i dodatki. Liściorki posiadając przyjemny cytrynowy aromat nadają sie do przyprawiania zup, dań z owocami, galaretek, sorbetów, lodów, ciast itp. Formy do pieczenia ciast możecie wyłożyć liśćmi a wtedy pieczone ciasto nasączycie ich subtelną esencją. Herbatki ze świeżych lub suszonych liści są przyjemnym i aromatycznym napojem szczególnie w upalne dni. Kwiaty Ruzyndli nadają się do bezpośredniej konsumpcji dopaszczowej – możecie dodawać je do sałatek, deserów, napojów i galaretek nie tylko jako dekorację ale i jako jeden ze składników. Prócz walorów smakowych Ruzyndla ma swoje niezwykłe właściwości ale o tym ciut później.

Do gatunków nadających się do pichcenia należą:

  • Pelargonium citronellum
  • Pelargonium crispum
  • Pelargonium graveolens
  • Pelargonium odoratissimum
  • Pelargonium tomentosum

Pozostałe gatunki często wywołują dyskomfort czy wręcz problemy gastryczne zatem nie szarżujcie bo co najmniej Rigoletto zaliczycie.

Teraz będą nudy…

Gatunki wielu pelargonii (w tym wspomnianej Ruzyndli) gromadzą kwas winowy, który powstaje na drodze metabolizmu galaktonolaktonu do kwasu askorbinowego, a ten z kolei do kwasu winowego i kwasu szczawiowego. Związki te obecne są głównie w szczytowych częściach pędów Anginki. Natomiast w liściach obecny jest treonian, który po zerwaniu listeczka utlenia się do winianu. W sytuacji zerwania liścia pojawia się także niewielka ilość glicerynianu co jest następstwem dekarboksylacji treonianu. Te procesy sprawiają, że listeczki Ruzyndli nabierają niezwykłego aromatu po zerwaniu i np rozgnieceniu.

rozgnieceniu.
W świeżym surowcu występują także proantocyjanidyny i elagotaniny oraz wolny kwas elagowy. Obecna jest Mirycetyna, flawono C-glikozydy i luteolina. Chryzyna i pokrewny jej Metyloflawon zostały zidentyfikowane jako główne składniki powierzchni liści Pelargonium crispum. Wiele badań zarówno in vitro jak i triali kliniczne z podwójną ślepą próbą wykazały, że ekstrakty z Ruzyndli posiadają silne właściwości przeciwzapalne, przeciwnowotworowe (prewencyjne) i antyoksydacyjne.

Liczne badania in vitro wykazały, że po wstępnej inkubacji ludzkich komórek beta trzustki z Chryzyną, Kwercetyną, Katechiną lub kwasem kawowym pojawiała sie silna odporność przed stresem oksydacyjnym. Ponadto Chryzyna i Apigenina wyraźnie zwiększają cytotoksyczność czynnika martwicy nowotworu TNF-α w komórkach rakowych. Sama Chryzyna indukuje apoptozę ludzkich komórek białaczki w powiązaniu z aktywacją kaspazy-3 i szlaku sygnałowego kinazy białkowej B. Wyniki sugerują związki te mogą stanowić nową strategię terapeutyczną w nowotworach hematologicznych.

Wstępne leczenie Chryzyną znacznie uwrażliwiło różne ludzkie komórki nowotworowe na apoptozę indukowaną przez czynnik martwicy nowotworu TNF-α. Wstępne leczenie Chryzyną zahamowało także indukowaną przez TNF-α degradację czynnika NF-κB.

Co ciekawe, zaobserwowano silny hamujący wpływ chryzyny na wirusa HIV. Działanie przeciwwirusowe występuje poprzez hamowanie przyłączania się cząstek wirusa do komórek docelowych.

Chryzyna wykazuje zależne od stężenia działanie hamujące lub modulujące w modelu hodowli komórkowej fibroblastów, lecz jest mniej skuteczna niż apigenina. Chryzyna także znacząco hamuje ekspresję białka COX-2 i mRNA indukowaną przez LPS w sposób zależny od dawki. Podejrzewa się, ze efekty te były skutkiem przynajmniej częściowo hamowania aktywacji IL-6.

Olejki eteryczne oraz wyciągi alkoholowe wykazują aktywność przeciwbakteryjną względem Staphylococcus aureus, Proteus vulgaris, Bacillus cereus i Staphylococcus epidermidis. Najsilniejszą aktywność przeciwbakteryjną wykazują: Cytral, Cytronelal, kwas cytronelinowy, Geraniol, Linalol i α-Pinen, jednakże głównymi składnikami wyciągów z Ruzyndli są Neral, Geranial oraz seskwiterpeny. Co ciekawe, ekstrakty z Anginki hamują adhezję Helicobacter pylori do komórek śluzówki ludzkiego żołądka co może być cennym uzupełnieniem w leczeniu inwazji tych bakterii do żołądka. Dostępne dane z badań klinicznych potwierdzają skuteczność stosowania Anginki w leczeniu ostrego zapalenia oskrzeli i zapalenia zatok przynosowych. Obserwowano także znaczące zmniejszenie objawów zapalenia i spore korzyści w leczeniu infekcji dróg oddechowych u dzieci. Należy jednak pamiętać, że mogą się pojawić nieporządane skutki uboczne:

  • reakcje alergiczne
  • rozstrój żołądka i jelit połączony często z biegunką
  • zaburzenia funkcjonowania ucha i błędnika
  • nasilenie objawów ze strony układu oddechowego
  • gorączka
  • wysypka
  • niepokój psychoruchowy

Dosyć nudzenia – teraz ciut życiowych informacji.

W etnomedycynie wielu krajów Ruzyndla znalazła zastosowanie w leczeniu problemów gastrycznych, chorób układu oddechowego, w leczeniu gorączki oraz dolegliwości nerek (kamice). Wszystkie części rośliny działają ściągająco, szczególnie podczas biegunki. Surowiec można go zbierać w razie potrzeby i używać świeżego.

Olejek geraniowy jest uważany za środek rozluźniający w aromaterapii. Pelargonia znana jest także ze swoich właściwości poprawiających stan skóry. Olejek geraniowy stosuje się w leczeniu chorób skóry, takich jak egzema, łuszczyca, trądzik i zapalenie skóry. Przyspiesza on także gojenie się ran i oparzeń. Łagodzi i leczy wszelakie ugryzienia i użądlenia owadów oraz pajęczaków. Olejek geraniowy uzyskuje się z liści i młodych pędów. Ma szerokie zastosowanie także w przemyśle perfumeryjnym i do produkcji mydeł. Olejek ten jest skutecznym inhibitorem korozji kwasem solnym, gdy powleka powierzchnie poddawane działaniu tego kwasu. Zawartośc olejku w zielu jest zmienna i wacha się od 0,5% do 5%. Znajdują się w nim: Geraniol (25-26%), Citronelol (27-49%), Linalool, Menton, kwas walerianowy, kwas pelargonowy, Eudesmol i seskwiterpeny.

Pelargonie pochodząca z Afryki Południowej są tradycyjnie zwane „umckaloabo” (co znaczy „silny kaszel”). Są one w etnomedycynie Afryki Południowej od dawna stosowane w leczeniu różnych schorzeń, głownie kaszlu i infekcji górnych dróg oddechowych. Pelargonie zostały wprowadzone do Wielkiej Brytanii w XVIII wieku czasach, gdy gruźlica stanowiła poważne zagrożenie dla zdrowia układu oddechowego.

Co ciekawe, wyciąg z korzenia jej kuzynki – Pelargonium sidoides jest surowcem używanym do produkcji syropu przeciw przeziębieniu i kaszlowi o nazwie Umcka® Cold Care. Syrop ten okazał się skuteczny także w leczeniu przewlekłej obturacyjnej choroby płuc (POChP).

Pelargonia cytrynowa jest uznawana za rodzaj naturalnego antybiotyku – jej działanie polega na zapobieganiu przyłączaniu się bakterii i wirusów odpowiedzialnych za infekcje dróg oddechowych do komórek błon śluzowych. Pomaga też łagodzić objawy nosowe poprzez rozluźnienie śluzu, co ułatwia oczyszczanie dróg oddechowych ułatwiając wentylację płuc. Wiele współczesnych badań potwierdza, że ​​pelargonia wzmacnia obronę przed wirusami i bakteriami na poziomie komórkowym w błonach śluzowych, gdzie dochodzi do infekcji.

Ruzyndla okazała się skuteczna w kilku kontrolowanych badaniach klinicznych z podwójnie ślepą próbą , jeśli chodzi o łagodzenie i skracanie przeziębienia oraz łagodzenie kaszlu. Testy kliniczne z udziałem ponad czterystu chorych wykazały, że pelargonia jest skuteczna także w łagodzeniu objawów ucisku zatok i bólu, zatkanego nosa i bólu głowy. Anginki są szeroko stosowane w Niemczech od wielu lat i mają niewiele skutków ubocznych (w tym kraju przepisy wymagają zgłaszania wszystkich zdarzeń niepożądanych). Dane pokazują, że w ciągu ponad dekady tylko jedna na prawie dwieście tysięcy osób doświadczyła jakiegokolwiek dyskomfortu lub negatywnych skutków, co czyni Ruzyndlę wyjątkowo bezpiecznym surowcem.

Pamiętać jednak należy, że leczenie nie powinno trwać dłużej niż dwa tygodnie.

Ruzynfla ma jednak swoje przeciwwskazania:

  • nie podawać kobietom ciężarnym i karmiącym
  • nie stosować przy biegunkach
  • niektóre osoby wykazują uczulenie na ten surowiec
  • stosować bardzo ostrożnie w przypadkach zwiększonej lepkości krwi, zakrzepicy, zakrzepowego zapalenia żył
  • nie stosować w atonii jelit i zaparciach starczych
  • nie stosować w stanach zapalnych żołądka z dużą nadkwasotą

W przypadku małych dzieci i kobiet w ciąży, nie należy stosować surowca wewnętrznie ! Możliwe jest wyłącznie leczenie zewnętrzne.

Onegdaj olejek geraniowy został opisany dokładnie przez Dottore:

http://gramzdrowia.pl/dr-henryk-rozanski/olejki-eteryczne-aromaterapia/oleum-gerani-olejek-geraniowy-olejek-geranium.html

Teraz dla Was recepty:

Tynkturka

  • jedna część świeżych liści
  • trzy części 40% wódki

Pokrójcie drobno liście, włóżcie do słoika i zalejcie wódką. Zamknijcie słoik i umieście go w ciemnym miejscu. Codziennie wstrząsajcie słoikiem. Po dziesięciu dniach odfiltrujcie, Wspaniała nalewka jest gotowa do użycia. Pamiętajcie by trzymać w butelce z ciemnego szkła.

Infuzyja

Weźcie 1/3 szklanki liści Anginki, dopełnijcie wrzątkiem i odstawcie na godzinę pod przykryciem. Przecedźcie i delektujcie się takowym naparem trzy razy dziennie po 1/3 szklanki przed posiłkami.

Syrop

W dwóch szklankach wody rozpuśćcie dwie szklanki cukru (ja używam demerara) po czym doprowadżcie do wrzenia. Dodajcie delikatnie zgniecione płatki z około 20-30 kwiatostanów Ruzyndli (z braku laku mogą też być liście w ilości jednej szklanki). Mieszajcie drewnianą łyżką powoli doprowadzając do wrzenia, zdejmijcie z ognia dodając sok z połowy cytryny i odstawcie na noc pod przykryciem. Przecedżcie tak, aby został sam czysty syrop, który przelewacie do wyparzonej butelki z ciemnego szkła. Gotowy syrop można trzymać poza lodówką – dopiero po otwarciu musi w niej wylądować.

Na koniec „wisienka na torcie” czyli gatunki pelargonii aromatycznych w/g ich zapachu:

  • absyntowy – Pelargonium abrotanifolium
  • balsamiczny – Pelargonium panduriforme
  • cytrynowy – Pelargonium crispum i Pelargonium citronellum
  • jabłkowy – Pelargonium odoratissimum i Pelargonium cordifolium
  • jablkowo-miętowy – Pelargonium album
  • kamforowy – Pelargonium betulinum
  • kokosowy – Pelargonium grossalarioides (syn. Pelargonium parriflorum)
  • korzenny – Pelargonium exstipulatum
  • miętowy – Pelargonium tomentosum
  • migdałowy – Pelargonium quercifolium
  • mirrowy – Pelargonium myrrhifolium
  • morelowo-cytrynowy – Pelargonium scabrum
  • selerowy – Pelargonium ionidiflorum
  • sosnowy – Pelargonium denticulatum
  • różany – Pelargonium graveolens (syn. Pelargonium roseum), Pelargonium capitatum i Pelargonium radens

Hederka

Długo za mną chodziła ta franca co mi pół ogródka powoli zarasta, zarówno z przodu po altanie jak i z tyłu po szopie. Trzymam ją w ryzach choć mam do niej trudny do wyjaśnienia sentyment. Wcześniej jej tu nie było – wprowadziła się dopiero kiedy powstała Starozgredowo Zegródka.

Wreszcie Hederka doczekała się momentu, kiedy zajmę się tutaj wyłącznie nią.

Hederka jak ją nazywam, znana też jako English Ivy, le Lierre, Efeu, Плющ czyli zwyczajny, znienawidzony przez wielu jako „duszoncen drzewa” Bluszcz pospolity. Staje się coraz bardziej widoczny właśnie teraz, kiedy drzewa powoli gubią swoje liście. Owo twierdzenie „duszenia drzew” jest wyrazem sporej ignorancji w temacie, bo bluszcz nie wykazuje ŻADNYCH cech pasożytnioctwa a jedynie korzysta z pni jako podpory do wspinania się w górę. To samo czyni ze ścianami skalnymi, murami i budynkami. Używa do tego celu specjalnych korzeni czepnych na tyle silnie mocujących roślinę do podpory, że gdy np podczas wichury oderwie się on od niej to można na nich znaleźć fragmenty kory, czy też tynku ze ścian, na które się wspina. Jedynym zagrożeniem jakie stwarza jest ogromna masa dorodnego egzemplarza, którą mogą nie udźwignąc starsze gałęzie czy wręcz drzewa. Wielu z Was nie zdaje sobie sprawy, że roślina ta potrzebuje aż dziesięciu lat by osiągnąć formę dorosłą, czyli by zaczęła kwitynąć i wydawać owoce. W tej fazie znacznie maleje jej „pęd do wspinania się w górę”. Cała roślina w sprzyjających warunkach potrafi osiągnąć nawet do trzydziestu metrów wysości.

Hederka jest najpowszechniejszym gatunkiem zimozielonego pnącza, natywnym dla Europy, części Azji i Afryki północnej. Na pozostałe kontynenty trafiła zawleczona przez człowieka. Osoby, które po raz pierwszy widzą jej odmienne listowie na kwitnących pędach wielokrotnie sadzą farmazony o „Irlanckim Bluszczu” – nic bardziej mylnego bo to zjawisko tzw heterofilii czyli zmienności ksztaltu liści u tej samej rośliny.

W tym miejscu nadmienić jednak muszę, że istnieje także inny gatunek rodzaju Hedera, znany w języku angielskim jako Irish Ivy (irlancki bluszcz) – Hedera hibernica, znana też jak Bluszcz atlantycki z racji tego, że natywnie występuje wzdłuż europejskiego wybrzeża oceanu Atlantyckiego. Różni się kilkoma cechami:

  • najważniejszą jest ta iż jest jedynym gatunkiem nie wymagającym podpory by wznieść się ponad grunt
  • kolejną cechą jest niewyraźne i słabo wybarwione żyłkowanie
  • niezawodną cechą morfologiczną, która odróżnia te dwa gatunki, są miniaturowe włoski rosnące na pędach:
    – Hedeha hibernika ma włoski w małych skupiskach leżące płasko na roślinie
    – Hedera xelix ma włoski stojące pionowo

Hedera hibernica (fot.własna)

Zapomnieliśmy całkowicie o niezwykłej roślinie jaką jest Hedera helix, choć od tysiącleci była ona obecna w świecie nie tylko folkloru ale i w etnomedycynie.

Już w Starożytnej Grecji zdobiła skronie Dionizosa – boga płodności, dzikiej natury, winnej latorośli i wina, teatru i upajającej zabawy. W Starożytnym Rzymie przyozdabiała skronie Bachusa. Bluszcz otaczany był przekonaniem, że chroni przed zatruciem a w szczególności miał chronić od skutków nadmiernego spożycia wina. Hederka w średniowiecznej Anglii wieszana byla nad drzwiami domostw symbolizując doskonałą jakość oferowanego wina przez gospodarza. W Irlandii rosnąc przy domostwie chroniła przed demonami – jej upadek lub ścięcie zwiastowały rychłe problemy i nieszczęście dla gospodarza. W mitologii celtyckiej znana była jako Gort symbolizująca upór i bezwzględność w dążeniu do osiągnięcia celu. Symbolizowała także nieśmiertelność, płodność i dozgonną miłość. Uważano. że kształt jej liści przypomina twarz wilka.

W staropolskim języku można spotkać Hederkę pod wieloma nazwami:

  • brzostan
  • brzestan
  • i brzeszczan

Samo określenie „bluszcz” pierwotnie oznaczało roślinę trującą o bardzo nieprzyjemnym smaku. Również i dla Słowian Hederka powiązana była z winem – wierzono, że drewno bluszczu „nie może ścierpieć” wina i jeśli wino fałszowane było wodą to po nalaniu trunku do naczynia z drewna bluszczowego wino wyciekało a w naczyniu pozostała sama woda. Słowianie uznawali Hederkę jako roślinę o właściwościach eliksiru miłosnego. Wierzono, że dotknięcie wybranki dłońmi nasmarowanymi sokiem Hederki pozyskuje miłość oblubienicy.

W medycynie ludowej dawnej Polski stosowano ją jako remedium na glisty i owsiki u dzieci – trzeba było w nowiuteńkim garncu zagotować całą roślinę lecz bez korzeni, w uzyskanym wywarze wykąpać po trzykroć malucha i po skończonej kąpieli dać dziecku kilka kropel odwaru do ust. Pozostałą po ablucyji wodę trzeba było koniecznie wylewać poza obejściem. Hederką stosowano też jako środek przeciwbólowy – utłuczoną razem z Millefolijką (Krwawnikiem) Hederkę przykładano na twarz dla złagodzenia bólu zębów.

No, dosyć typowego jak dla mnie ględzenia.

Hedera helix – łaziła za mną od prawie półtorej dekady. Niewiele jest w sieci o niej informacji a szkoda, bo jej składniki skuteczne są w leczeniu wielu chorób takich jak: zapalenie płuc, zapalenie tchawicy, zapalenie oskrzeli, w chorobach obturacyjnych i restrykcyjnych (przewlekłe zapalenie oskrzeli, astma oskrzelowa, rozstrzenie oskrzeli) a także w przypadkach, w których pożądane jest rozluźnienie mięśni gładkich. Obecne w niej saponiny tj α-Hederyna, Heterakozyd-C i Heteragenina są niezwykle cenne w leczeniu problemów dróg oddechowych. Co ciekawe α-Hederyna ma niezwykłe właściwości – wiążąc się z receptorami β-adrenergicznymi mięśni gładkich wywołuje rozszerzenie oskrzeli ułatwiając oddychanie. Co więcej, jest substancją zwiększającą cytotoksyczność (skuteczność) Fluorouracylu stosowanego w leczeniu raka jelita grubego (czekam na badania kliniczne bo in-vitro mnie nie przekonują). Z kolei Hederakozyd-C ma działanie przeciwzapalne hamując aktywację kinazy aktywowanego mitogenem białka (MAP) odgrywającej kluczową rolę w wytwarzaniu sytokiny prozapalnej NF-kappa B (kumaci wiedzą o czym piszę). Zatem odgrywa także rolę w łagodzeniu procesów zapalnych dróg oddechowych.

Natomiast Heteragenina prócz właściwości przeciwzapalny posiada zdolność przenikania bariery krew-mózg i wykazuje właściwości przeciwdepresyjne i przeciw-neurodegeneracyjne. Nadto wykazuje dużą skuteczność w leczeniu Leichmaniozy i Wirusowego Zapalenia Wątroby typu B. Niestety jest bardzo nietrwałym związkiem i szybko zostaje eliminowana z ustroju (ca 45 minut). Dotychczasowe badania naukowe prowadzone in vivo (nie in-vitro) wykazały jej potencjalne zastosowanie w leczeniu wielu nowotworów poprzez hamowanie proliferacji, migracji i inwazji komórek rakowych, a także indukowanie ich apoptozy (podejrzewa się hamowanie cyklu podziału komórek w fazie G1). Potwierdzono tej substancji w nowotworach takich jak:

  • rak piersi
  • niedrobnokomórkowy rak płuc
  • rak wątroby
  • rak żołądka
  • rak jelita grubego
  • rak jajnika
  • rak endometrium
  • białaczka szpikowa
  • oraz rak płaskonabłonkowy przełyku

Heteragenina jest obecnie najintensywniej badaną substancją z racji tego, że strukturalna modyfikacja tego triterpenoidu zwiększa jego cytotoksyczność. Zainteresowanym nadmienię, że najwięcej tej triterpenoidowej saponiny zawiera niepozorna Komosa ryżowa (Chenopodium quinoa).

Jednak „nie tak lekko” jakby Wam się to wydawało – przygotowanie surowca wymaga pewnych działań, o których wielu „Zielarzy z Bożej Łaski” nie ma pojęcia. Otóż:

  • by uzyskać produkt o wysokiej zawartości α-Hederyny (ca 3-5%) konieczne jest poddanie liści bluszczu procesowi fermentacji
  • by uzyskać produkt o wysokiej zawartości Heterakozydu-C (ca 8-10%) konieczne jest poddanie liści bluszczu działaniu pary wodnej
  • chcąc uzyskać widoczny efekt terapeutyczny konieczne jest zmieszanie obydwu w/w wyciągów i co ważne nie zaprzestać na jednorazowym podaniu preparatów z bluszczu (szczególnie w przypadku chronicznych chorób).

Tera recipy cobyście też spróbowali

Starozgredowa Syrupa zez Hederki

Dla Was dziś coś niezwykłego, szczególnie cennego gdy dzieciaczki jak to mają w zwyczaju jesienno-zimową porą zaczną churlać na potęgę. Owszem, możecie sami zakupić gotowca w postaci syropku Hederasal jednak ma on aże trzydzieści woltów gorzałki.

Ode mnie dzięki uprzejmości młodziutkiej zielichy zza Wielkiej Wody recepta na syropek od kaszlu, który możecie podawać maluchom już od drugiego roku życia. Keylee przekazuje stare receptury, które osadnicy przywieźli do Ameryki północnej wraz z bluszczem (inwazyjny na tym kontynencie). My w Europie pozapominaliśmy o jej dobrociach i dopiero na początku XX wieku, kiedy to pewien lekarz z południa Francji zauważył, że dzieci w jego okolicy prawie nie mają problemu z kaszlem. Odkrył on, że maluszki owe piły codziennie mleko z kubków, które tradycyjnie wyrabia się w tych okolicach ze starych, grupych pędów Hederki.

Czegóż wam zatem potrzeba:

  • sporo zdrowych i świeżych liści bluszczu (po pocięciu powinny zająć objętość dwulitrowego słoika)
  • litr wody
  • spory gar
  • gęste sito (może być ściereczka serowarska ale po tym będzie ona do wywalenia
  • litrową flaszencję z ciemnego szkła
  • ćwierć litra miodu
  • świerć litra gliceryny spożywczej

Teraz do roboty:

  • do gotującej się w garze jednego litra wody wrzucacie rozdrobnione liście i gotujecie na niewielkim ogniu do czasu zredukowania płynu o połowę
  • otrzymany odwar odcedzacie przez gęste sito a resztki liścu WYWALACIE na kompost jeżeli nie chcecie sobie zafundować Ritoletto, kiedy komuś przyjdzie ochota na Herbatkę z Bluszczu
  • dodajecie miód i glicerynę w równych proporcjach – jeżeli otrzymacie 500 ml to dajecie 250 ml miodu i tą samą ilość gliceryny
  • na koniec dodajecie sok z połowy cytryny i gotowe
  • całość przelewacie jeszcze gorące do wyparzonej flaszencji z ciemnego szkła, je

Dawkujecie sobie w przypadku uporczywego, mokrego kaszlu po łyżce najwyżej trzy razy dziennie – nie przesadźcie bo ujawnią się mroczniejsze zalety nadmiaru saponin. Dzieciom można podawać już od drugiego roku życia pamiętając o OBOWIĄZKOWYM przeliczaniu dawki względem wagi (NIE wieku).

Dla przypomnienia:

dawka dla dziecka = dawka dorosłego / 70 (std waga osoby dorosłej) x waga malucha w kg

Czyli w tym przypadku 10 ml (łyżka stołowa / 70 x waga malucha – otrzymacie ilość ml jakie maluchowi można zapodać (1 ml to 20 kropli – do ta tych najmniejszych)

Infuzyja z Hederki

Wielu z Was ma spory problem by bezpiecznie cieszyć się dobrociami Hederki. Dzięki uprzejmości skandynawskiej zielichy Henriette Kress przekazuję Wam jej recepturę na przyjemną w smaku herbatę, łagodzącą churchlanie i kichanie zimową porą.

Potrzebne Wam będą suszone surowce:

  • liście bluszczu
  • ziele tymianku
  • kwiaty bzu czarnego

Bierzecie po 1/3 łyżeczce wymienionych yngredyjentów i zaparzacie wrzątkiem pod przykryciem infuzyję przez pięć minut, po czym KONIECZNIE przecedzacie i delektujecie się tym niezwykłym remedyjum. Osobiście polecam dosłodzić jednym z typowych, jesiennych syropów (z Hyćkowych jagódek albo z owoców Szypszyny).

Możecie być spokojni – EMA akceptuje obecnie Folium Hederae jako surowiec farmakopealny do wyrobu leków ziołowych. Potwierdzone są jego właściwości łagodzenia problemów takich jak obrzęk i zablokowanie górnych dróg oddechowych, słaba wydolność płuc spowodowana obrzękiem oskrzeli oraz nadmierne gromadzenie się wydzieliny śluzowej w drogach oddechowych.

Antycelulitowe Oleum z Hederki

Niedawno wpadła w moje łapska książka Josephine Fairley – „The Ultimate Natural Beauty Book„. Jej jedyne wydanie pojawiło się na rynku prawie dwie dekady temu zatem postanowiłem uchylić z niej niektóre ciekawsze recepturki jako inspirację do zabawy w naturalną pielęgnację skóry dla wielu Zielich.

Czegóż Wam potrzeba zapytacie, zatem teraz Yngredyjenta:

  • 15 dużych świeżych liści Hederki
  • Czubek świeżej gałązki Jałowca (z braku laku może być łycha jego jagódek)
  • Czubek świeżej gałązki Rozmarynu
  • 1/2 łyżeczki nasion Fennelu (Kopru włoskiego)
  • szklanka oleju (a może ciut więcej)
  • Miast używać ziółek możecie dodać po kilka kropli olejków eterycznych z rozmarynu, kopru włoskiego i jałowca.
  • Nie polecam oleju z pestek winogron szybko jełczeje, warto go zastąpić oliwą z oliwek, olejem słonecznikowym, arganowym lub olejem ze słodkich migdałów – zapomnijcie o Kujawskiem zez Pjerfszego Łoczenia.

Tera rękawy zakasać i do dzieła:

  1. Trza Wam rozgnieć cachuchne zielsko dokładnie w mortarze (moździerzu lub czymś podobnym)
  2. Wsio driny do czystego i wyparzonego sloja i wstepnie szprytem skroplićym, po czym po kwadransie zalać olejem by całość dokładnie przykryć
  3. Nie bojcie sie wziąć tłuczka lub warzechy coby wepchnąć zioła głębiej do oleju – wszelakie powietrzne bąbelki uda wam się w ten sposób usunąć
  4. Zamknijcie słój i wystawcie na nasłoneczniony parapet na cztery niedziele
  5. Po tym czasie odcedźcie a uzyskane oleum przechoujcie w oddzielnym, wyparzonym(najlepiej ciemnym) pojemniczku a zużyte zielsko zwyczajnie może powędrować na kompost – coby żadnej z Was do łba nie przyszło by NieDajBozia herbatkę se z tego zrobić bo Rigoletto murowane

Uzyskane Oleum używajcie jak każdego innego olejku do masażu. Dostępny na rynku gotowy chorwacki specyfik to niecałe trzydzieśic funciaków zatem warto się pobawić.

Hederkowa Tynktura:

30 g grubo pokrojonych świeżych liści bluszczu i kwiatów fiołka wkładamy do zamykanej butelki od wina i zalewamy wódką lub dżinem. Codziennie wstrząsamy zawartością. Po czterech tygodniach przecedzamy i przelewamy do ciemnej flaszencji. Pijemy w przypadku kaszlu codziennie ½ łyżeczki.

Łaziebne remedyjum ablucyjne:

2 łyżeczki stołowe suszonych i rozdrobnionych liści bluszczu zalewacie litrem wrzącej wody. Zostawiacie do ostygnięcia i przecedźcie. Kąpiel robimy dodając na każde pięć litrów litrów wody jeden litr naparu. Kąpiel powinna trwać przez 10–15 minut. Wspomniany napar można również wmasowywać w przypadku łupieżu.

Hederkowe „woolite”

Do kompletu zabawy z Hederką chcę Wam przedstawić jak jeszcze można wykorzystać dobroci tej nezwykłej rośliny. Hedera helix jest surowcem obfitującym w saponiny.

Zapewne zapytacie „dobra i co z tego?” Zatem do rzeczy: saponiny, od łacińskiego „saponem”, włoskiego „saponaria” znaczy mydło; są to substancje zmydlające. Ich właściwości można wykorzystywać nie tylko jako surowiec zielarski ale także jako środek do mycia i prania.

No to koszyk w dłoń i Hederkę goń…

Potrzebujecie ca 60 sporych liści bluszczu – pamiętajcie, ze u niektórych osób sok z tej rośliny może wywoływać podrażnienie skóry zatem podczas zbioru i przerobu warto mieć na rękach rękawiczki.

  • po powrocie do chałupy opłuczcie dobrze liście i lekko je zgniećcie
  • teraz liściory lekko szatkujecie i pakujecie do sporego gara (dwa litra musowo) i zalewacie 4,5 szklanki wody
  • całość do zarzenia i powoli pyrkając na małym ogniu gotujecie jeszcze od kwardansa do poł godziny bacząc byśta gorca nie spolili kiej wsio wyparuje
  • ostawcie gar na pół dnia
  • jak ostygnie przecedźcie przez ściereczkę serowarską, wyciskając przy tym resztki liści, które MUSOWO na kompost by sobie Rigoletto durnymi pomysłami o Herbatce z Bluszczu nie zafundować.

Precjozum najlepiej przelac do słoiczka – taka objetość wystarcza na sześć prań (na jedno dajecie po 3/4 szklanki). Można dodać 10% octu dla zakonserwowania w proporcji 1:5 (odwar/ocet). Uzyskany produkt jest na tyle bezpieczny, że nadaje się także do prania pieluszek i ubranek dziecięcych. Zaletą jest to, iż nie ma w nim całej Tablicy Mendelejewa jaką można znaleźć w detergentach dostępnych na rynku. W krajach anglojęzycznych (głównie za Wielką Wodą) bardzo popularnym jest survivalowe stosowanie owego płynu do prania z liści bluszczu, które dzięki specyfice biologii tej rośliny dostępne są calusieńki roczek. Doskonale nadaje się on do prania szczególnie wyrobów wełnianych, co często można znaleźć w opisach tego płynu.

Zatem przyjemnej zabawy z moja kochanicą – Hederką

Mazidełko ze Stellaryjki

Tyle razy ludziska mi dooopem zawracali ażem przysiadł wreszcie by recepturkę na Mazidełko ze Stellaryjki przedstawić. Miliony razy zapytują się wciąż gdzie ową recepturkę znaleźć zatem by nie opsyłać ich do grup. gdzie recepturkę ową opublikowałem od dzisiaj zagości też na blogu.

Zapewne wiecie, że uwielbiam to maleństwo nie tylko z racji jego właściwości lecz każdorazowej zabawy kiedy je na szlajankach spotykam.

bo „kiero ci łuna je”?

  • Stellaria media
  • Stellaria neglecta
  • czy też Stellaria palida

Dla mnie to przednia zabawa choć dla wielu z Was typowy Hedejk i Strapienie czy aby też skuteczne. Z racji tego, że wielu zielarzy nie miało aż tak precyzyjnej wiedzy botanicznej by odróżniać te trzy gatunki można, podobnie jak ma to miejsce z Mniszkami, traktować je jako surowce równorzędne.

Ziółeczko owe jest niezastąpione – nie tylko przynosząc ukojenie rozpalonym, podrażnionym i suchym tkankom ale także kiedy problemem stają się ukąszenia owadów, wysypki, drobne ranki i pęknięcia naskórka, wysypki pieluszkowe a także wszelakie swędzące paskudztwa na skórze. Warto też pamiętać, że podobnie jak świeża pulpa z ziela gwiazdnicy także maść będzie dawała ulgę i łagodziła intensywność atopowego zapalenia skóry. Zapodana (podobnie jak papka) na skórę dodatkowo rozjaśni cerę. Jej dobroczynny wpływ na gojenie się ran jest od dawna znany – ziółeczko pobudza ziarninowanie tkanki łącznej właściwej i epitelizację nie tylko naskórka ale i błon śluzowych. Zatem „Remedyjum” to łagodzi objawy świądu, wszelakie zaczerwienienia, zmiękcza naskórek i ułatwia oczyszczanie porów. Pomijaną cechą jest delikatne nawilżanie (szczególnie w postaci świeżej papki) i uelastycznianie skóry. Osoby mające problemy z nadmiernym przetłuszczaniem się skóry mogą Stellaryjke stosować nie tylko pod postacią papki używanej do maseczek lecz takze stosując do przemywania sok zarówno ze świeżego jak i mrożonego ziela. Maść natomiast jest produktem odrobinę trwalszym i wygodniejszym do stosowania w nagłych przypadkach miast łazęgowania po okolicy by Stellaryjki nazbierać i remedyjum na świeżo uczynić. Przypomnę niedowiarkom, że Stellaryjka to typowa roślina ruderalna czyli znajdziecie ją w każdym zapuszczonym miejscu, gdzie człek jej nie przeszkadza. Jest też bardzo wytrzymała i można ją odnaleźć zimą pod śniegiem.

Stellaryjka rośnie nawet pod śniegiem
fot.własna

Dosyć ględzenia…

do mazidła potrzebujecie:

  • 2 duże garście świeżej stellaryjki
  • 1 1/4 szklanki oliwy z oliwek (osobiście preferuję gęsinę bo doskonale się wchałania przez co głębiej i dokładniej działa)
  • 1 uncję (ca 30 gram)wosku pszczelego
  • 30-50 kropli olejku lawendowego (i jako kuńserwant i jako środek przeciwzapalny, antyseptyczny, i gojący oparzenia)

Tera do dzieła:

  1. Zebrane ziele oczyśćcie z ewentualnych korzonków, delikatnie posiekajcie i pozostawcie przez noc by ociupinke podwiędło
  2. Następnego dnia w blenderze połącznie oliwę (lub gęsinę) z podwiędniętym ziółkiem (najsilniejsze działanie uzyskacie, jeśli użyjecie takiej samej ilość oliwy i surowca)
  3. Zblendujcie całość przez ok 15-20 sekund do momentu, aż ziele i oliwa dobrze się połączą. (rozbicie ścian komórkowych znacznie ułatwia ekstrakcję „dobroci”)
  4. Uzyskaną miksturę umieśćie w misce umieszczonej na łaźni wodnej (na większym garnku wypełnionym woda pamiętając by nie sięgała ona dna miseczki)
  5. Delikatnie podgrzewajcie doprowadzając wodę w garnku do wrzenia, mieszając miksturkę w miseczne do momentu aż stanie się ona ciepła w dotyku (temp ca 40 Celsyjuszów) a wówczas wyłączacie piecyk i ostawiacie przez noc do ostygnięcia
  6. Powtarzacie ten zabieg następnego dnia kilkukrotnie podgrzewając i pozwalając ostygnąć – najlepsze rezultaty uzyskuje się w zabawie przez 48 godzin.
  7. Kiedy oliwa złapie ładną zielonkawą barwę przecedźcie ją pzrez sćiereczkę serowarską (lub kilkukrotnie złożoną gazę)
  8. W użytej wcześniej ale czystej miseczce roztopcie lekko rozdrobniony wosk też na łaźni wodnej
  9. Do roztopionego wosku dolejcie uzyskaną zieloną oliwę i delikatnie mieszając wciąż na malutkim ogniu do polączenia się obydwu składników
  10. Po zdjęciu z ognia i po lekkim wystygnięciu dodajcie olejku lawendowego

Takie dobroci pakujcie od razu do nizutkich słoiczków z zakrętką a maść będzie Wam dobrze służyć.

Pamiętajcie jednak by nie przegiąć – nie chcecie chyba smażonej Stellaryjki a zbyt wysoka temperatura w trakcie ekstrachowania zrobi z niej glutowate fryteczki.

receptura dzięki uprzejmości Thomasa Easley’a z Lowgap w Karolinie Połnocnej

Zioła i … ser

Wielokrotnie pytano mnie „a cóże to za ziółeczka polecam do serów” i konsumpcyjnie i do serowarzenia. „Byłem i nie szczymałem” zatem by wreszcie deczko odciążyć się od owych „zapytań” popełniłem małe co-nieco dla Was.

Najsampierw wypada mi omówić czego można użyć by mleko się ścięło co zaczynając cały ów proces kończący się finalnie niezwykle smakowitym szpecyjałem. Zazwyczaj do tego celu stosuje się podpuszczki zwierzęce uzyskiwane z gotowanych błon śluzowych młodych przeżuwaczy. Rzadziej są to podpuszczki mikrobiologiczne (bakterie, drożdże i pleśni) a najrzadziej roślinne i tym ostatnim się przyjrzymy.

Podpuszczkę roślinną można wytwarzać wielu roślin: przytulii, szczawi, ostów, karczochów i pokrzyw, ale także możemy użyć ziela Kurdybanka, kwiatów Ślazu, soku z figowca oraz sporadycznie suszonych liści kaparów (niestety tych receptur nie udało mi się odnaleźć).

Uwaga – podpuszczki roślinne są wolno wiążące i proces może zająć nawet do dwunastu godzin, co zresztą widać w większości receptur zalecających odstawianie zaczynu „na noc”.

Zatem czas omówić po kolei jakowe to zieloki wam trzeba:

  • Przytulia właściwa to roślina używana w Brytfannie od pokoleń do ścinania mleka i barwienia go na złoty kolor (Cheddar i Double Gloucester). Swego czasu „Francuscy Experci” podważali właściwości tej rośliny choć ów sprzeciw „Ął i Ęł” podyktowany jest ichniejszą Appelation d’Origine Controlée nie dopuszczającą innych podpuszczek poza zwierzęcymi w produkcji serowarskiej. A teraz jak ziółeczko możesz użyć:
    metoda 1: Posiekaj i lekko zmiażdż łodygi i liście wałkiem do ciasta, następnie zaparz w ciepłym mleku (ciut poniżej temperatury ciała czyli 35-36 C), aż mleko lekko się zetnie. Garść surowca powinna zagęścić litr mleka. Najłatwiej jest to zrobić umieszczając ziele w szmatce serowarskiej i od czasu do czasu mieszając całość zaczynu.
    metoda 2: Posiekaj i zmiażdż łodygi przytulii, włóż do rondla i zalej letnią wodą. Gotuj na wolnym ogniu przez pół godziny po czym odcedź i wystudź do temeratury ciała. Użyj pół szklanki (125 ml) na litr ciepłego mleka.

  • Szczawie kwaśne także są ciekawym surowcem używanym do wytwarzania serów jednak prawie całkowicie zapomnianym. Szczaw zwyczajny można znaleźć na łąkach w większości okresu wegetacyjnego roku choć można posiłkować się także tym, uprawianym w przydomowej szklarni a wówczas takowy serek przestaje być „towarem sezonowym”.
    metoda: przepuszczasz umyte liście szczawiu przez maszynkę do mięsa lub wyciskarkę ręczną. Dodajesze PIŃĆ łyżek soku ze szczawiu na litr mleka i ostawiasz na noc w ciepłym miejscu, by siem było i napoczenło. Na dzień następny przecedź przez szmatkę serowarską aż przestanie kapać. Pamiętaj zachować serwatkę do gotowania. Wyjmij twaróg i dopraw solą i pieprzem do smaku.
    Uważaj, by nie dodać zbyt dużo podpuszczki szczawiowej bo ser zrobi się paskudnie kwaśny i może zafundować nieporządaną niedyspozycję jelitową. Eksperymentuj w małych partiach, aż znajdziesz odpowiednią moc, która tobie będzie odpowiadać.
    Do tak przygotowanego sera wyśmienite są bardzo drobno posiekane liście Czosnku niedźwiedziego co nadaje mu niezwykły, sezonowy akcent. Ci, którzy lubią mieć własną, kwaśną śmietanę mogą dodać łyżeczkę drobno posiekanych liści szczawiu do szklanki zwykłej śmietany – wkus niezwykły.

  • Karczoch – to niezwykła roślina, przepiękny kwiat i wspaniałe warzywko. Tu jednak jest malusi „zonk” bo z karczocha wykorzystujemy dwa surowce – błękitne rureczki kwiatów oraz nasionka. Karczochy zawierają enzym cynarazę, który powoduje wiązanie świeżego owczego mleka owczego już w około godzinę.
    metoda 1: te jasnofioletowe niteczki zbierasz wiosną i suszysz. Podpuszczkę przygotowujesz się zalewając suszone pręciki ciepłą wodą (nigdy za gorącą bo niszczy enzymy!) i blendujesz, dodając od czasu do czasu ciepłej wody gdy papka zacznie się robić zbyt gęsta. Odcedź powstały brązowy płyn i użyj go jako podpuszczki.
    Jeżeli preferujesz tradycyjne metody zmiażdż suszony surowiec w moździerzu. Weź sześć czubatych łyżek powstałego proszku z powrotem moździerza, dodaj tyle ciepłej wody, aby całość przykryć. Namocz przez pięć minut, ubijaj przez kolejne pięć, dodając po każdym ubijaniu odrobinę ciepłej wody – powtórz te czynności po pięciokroć. Na koniec otrzymany ciemnobrązowy płyn odcedź i dodaj do mleka. Ta ilość powinna wystarczyć do ścięcia około pięciu litrów mleka.
    metoda 2: nasiona karczochów używa się głównie kiedy jeśli są jeszcze białe i niedojrzałe. Jednak z nimi to zabawa wyłącznie z moździerzem podobnie jak z rureczkami. Stosuj łyżeczkę otrzymanego brązowego płynu na każdy litr podgrzanego mleka koziego lub owczego.
    Kozie i owcze sery kardońskie charakteryzują się wyjątkowym smakiem i kremową gładkością. W Portugalii są to sery Azeitao, Castelo Branco, Evora, Nisa, Serpa i Serra de Estrela. W Hiszpanii Flor de Guia i Los Ibores.

  • Osty – tu możesz zastosować przekwitnięte główki (lecz kiedy jeszcze są zamknięte i nie sieją swoim puchem) najpośledniejszych kolcoków rodzaju Cardus, Carlina i Cirsium. metoda: Zbierz bukiet kwiatów i zwiąż łodygi, powieś je główkami w dół w ciepłym miejscu do wyschnięcia (nie odcinaj łodyg!) Po wyschnięciu zawieś wiązkę w mleku i poczekaj, aż ser się oddzieli. Ta roślinna podpuszczka jet tradycyjnie używana w hiszpańskim regionie Estremadura (sery Torta del Casar i Casar de Càceres) gdzie tradycyjnie hoduje się owce ras Merino i Entrefina.

  • Teraz czas na naszą niezwykłą Karpuchę – w Kornwalii solona podpuszczka z pokrzywy używana jest do produkcji sera Yarg, który jest półtwardym serem w typie gouda.
    metoda: karpuchę najlepiej stosować kiedy wypuszcza młodziutkie pędy, zanim pójdą w kwiaty i nasiona. Napełnij duży rondel w 3/4 świeżutko lekko poszatkowanymi liśćmi i zalej wodą w proporcji 1:1 (na kilogram pokrzywy potrzeba około litra wody). Doprowadź do wrzenia i pyrkaj na małym ogniu przez pół godziny. Dodaj następnie czubatą łyżkę soli i mieszaj aż się rozpuści. Odcedź i odstaw podpuszczkę w słoiku około doby, aż będzie gotowa do użycia. Używaj około 60-100 ml na każdy litr (130-150 ml na 2 litry, 190-200 ml na 3 litry i 250 ml na 4 litry – czasem trzeba poeksperymentować bo moc karpuchy może się różnić, a skuteczność zależy także od zawartości tłuszczu w mleku). Możesz także włożyć dużą garść posiekanej świeżej pokrzywy lub małą garść suszonej pokrzywy do torebki muślinowej i zaparzyć ją w ciepłym mleku nieco o temperaturze ciała (36-37 C).

  • Ostatnią będzie tradycyjna grecka receptura z użyciem soku z figowca, który zawiera mleczny lateks. Stosowany jest przy wyrobie serów kozich i owczych.
    metoda: weź małą gałązkę z końca drzewa figowego. Po oderwaniu liści zacznie kapać biały sok – dodaj go (wystarczy 5-6 kropli na litr ciepłego mleka) i wymieszać delikatnie ową gałązką. Odstaw pod przykryciem na godzinę w ciepłe miejsce, aż skrzep oddzieli się od serwatki.
    Uwaga – NIE dodawaj zbyt dużo soku figowego, bo ser może zrobić się zbyt gorzkim.

Mała podpowiedź na klęskę: jeśli zdarzy Ci się katastrofa z podpuszczką warzywną a mleko się nie zważy, zawsze możesz dodać odrobinę soku z cytryny lub octu jabłkowego by temu zapobiec.

Wielu z Was zapewne zastanawia się „po kiego grzyba” zawracać sobie głowę używaniem ziół do barwienia sera?

Czas zatem to wyjaśnić – ​​istnieje różnica w kolorze mleka wytwarzanego latem i zimą. Gdy zwierzęta posilają się na pastwisku ich mleko zawiera naturalny, żółty kolor. Kiedy zimą jedzą paszę, brakuje im owego niezbędnego pigmentu. Zatem dodawanie ziółek pomaga zapewnić spójność pomiędzy serami latem i zimą ale to już bajka na indywidualne eksperymenty.

Kiedy macie już otrzymany ser można pobawić się z jego aromatyzowaniem rozmaitymi ziółeczkami. Kluczem jest, aby najpierw rozszyfrować, czy Twój jest ostry, słodki, wyrazisty, orzechowy czy też łagodny i kremowy. To pozwoli wam odpowiednio dopasować zielska, które zapewnią rozmaitość i smaków i aromatów co sprawią, że potencjalni klienci będą wracać po więcej! Oczywiście zioła można dodawać do sera podczas procesu wiązania, ale można je również wykorzystać na inne sposoby:

  • Dodatki: Posyp ciasto posypane serem wybranymi ziołami, aby nadać głębi smaku górnej warstwie potraw. Można również przygotować okruchy sera i ziół do posypania, a także użyć ziół jako dekoracji na desce do serów lub do sałatek.
  • Sosy: Z sera i ziół powstają najsmaczniejsze sosy! Wystarczy wymieszać i podgrzać. Lotne olejki nadadzą mieszance sosu serowego lekką nutę wybranego zioła. Zapewnia to dodatkowy element smaku w każdym daniu z makaronem i może nadać Twojej kuchni przewagę.
  • Nadzienia: Zioła i ser razem tworzą pyszne nadzienie. Niezależnie od tego, czy jest to paczuszka z ciastem, calzone czy też serek śmietankowy do smarowania świeżutkich bułeczek, nie zapominaj, że zioła i ser mogą być użyte jako bardziej aromatyczne nadzienie.

Teraz czas na najlepsze ziółka, które MUSISZ mieć pod ręką, jeśli chcesz mieć wyśmienite sery:

  • Rozmaryn
  • Szałwia
  • Tymianek
  • Szczypiorek
  • Bazylia
  • Pietruszka
  • Estragon
  • Oregano
  • Koperek
  • Czosnek

Istnieją także „żelazne” zestawienia ziół i poszczególnych rodzajów serów:

  • ser pleśniowy: pietruszka, szałwia lub czosnek kontrastują z ostrym charakterem tego mocnego sera
  • Brie: kremowy smak brie najlepiej komponuje się z tymiankiem, szczypiorkiem, bazylią i estragonem
  • Cheddar: łączy się z wieloma ziołami i przyprawami, ale bardzo dobrze komponuje się z szałwią, podkreślając ostry charakter dojrzałego cheddara
  • ser kozi: świeży i pachnący koperek świetnie się komponuje uzupełniając swoi aromatem wyraźny smak tego sera
  • Feta: ten ser łatwo łączy się z bazylią i oregano, solankowe nuty Fety doskonale komponują się z tymi świeżymi, drzewnymi ziołami
  • Gouda: pachnące zioła, takie jak tymianek, rozmaryn lub szałwia, dobrze komponują się z kremową i orzechową goudą
  • Monterey Jack: ładnie komponuje się ze świeżymi nutami koperku lub oregano, które bez trudu uzupełniają mocniejsze nuty tego sera
  • Mozzarella: jeśli chodzi o zioła do sera, to bazylia i mozzarella jest jednym z najbardziej kultowych połączeń sera i ziół. Rozmaryn może się sprawdzić, jeśli nie jesteś fanem bazylii
  • Ricotta: Tymianek lub pietruszka idealnie komponują się z tym serem
  • ser szwajcarski: słodki ser szwajcarski najlepiej komponuje się z koperkiem lub szczypiorkiem ze względu na jego słodką i aromatyczną esencję.

Kochani moi – zatem do roboty 🙂

Mój kochany Kipriej inaczej

Pośród gatunków roślin leczniczych rodzaju Epilobium jednym z najbardziej znanych jest Chamaenerion angustifolium (syn. Epilobium angustifolim), które od pokoleń jest stosowane na całym świecie w etnomedycynie. Jest powszechnie znane jako Wierzbówka kiprzyca, Kipriej i Kiprzyca. Medycyna ludowa zna różnorakie rodzaje wyciągów otrzymywanych z tego surowca, które wykazują różnorakie działanie lecznicze – od naparów, poprzez maceraty, nalewki, octy ziołowe, miody z dodatkiem np. rumu a także syropy, z których najcenniejszym jest ten wykonywany z kwiecia. Na podstawie znaczenia tego zioła w medycyny tradycyjnej i potencjału terapeutycznego rozwoju jej składników w współczesnej medycyny powstało wiele badań ukierunkowanych na to jak ważne jest zrozumienie składu i właściwości ekstraktów z tego zioła. Ponieważ polifenole należą do najliczniejszych składników aktywnych medycznie, w tym opisie skupiłem się na głównych substancjach aktywnych, ich właściwościach leczniczych tej przepięknej rośliny.

Opisałem już ten gatunek jak i jego wykorzystanie we wcześniejszych wpisach:
https://opastaryzgred.com/2019/07/28/fireweed-fever/
https://opastaryzgred.com/2020/08/13/fireweed-flower-syrup/

Nadszedł czas by zaspokoić głód tych, których interesuje typowa fitochemia tego ziółeczka.

Pozór – tera bedzie cholernie nudno z wieloma trudnymi słowami…
Nima-He jeno wypada abym się z Wami podzielił tym co udało mi się wykopać w czeluściach internetu.

Tradycyjne zastosowanie Kiprieja obejmuje zasadniczo napar (herbatę), która jest stosowana w leczeniu migrenowych bólów głowy, bezsenności, anemii, delirium tremens, infekcji i przeziębień. Owe „infuzyje” skuteczne stosowano w leczeniu wrzodów żołądka i dwunastnicy, w nieżycie żołądka, w zapaleniu okrężnicy a także w różnych zaburzeniach żołądkowo-jelitowych takich jak biegunka a nawet czerwonka; w problemach z prostatą, zapaleniu cewki moczowej, zaburzeniach oddawania moczu, przeroście prostaty a także w guzach tego narządu. Kiprieja stosowano też miejscowo jako środek oczyszczający, łagodzący, antyseptyczny i gojący w leczeniu drobnych oparzeń, wysypek skórnych, owrzodzeń i infekcji, jak również w łagodzeniu stanów zapalnych ucha, nosa i gardła. W badaniach doświadczalnych stwierdzono, że ekstrakty z tego surowca wykazują właściwości przeciwbólowe w testach gorącej płyty (wodne ekstrakty mają właściwości przeciwzapalne i zmniejszają obrzęk łap wywołany temperaturą). Wykazano również, że takie ekstrakty mają silne działanie bakteriobójcze i przeciwgrzybicze. Co więcej, podawanie herbatki z kiprzycy przed ekspozycją na wirusa grypy zmniejszało śmiertelność i zwiększało średni czas przeżycia u badanych zwierząt laboratoryjnych a efekty te były jeszcze bardziej wyraźne, gdy infekcja wystąpiła siedem dni po ostatnim podaniu ekstraktu zmniejszając śmiertelności o 50% i zwiększając średni czas przeżycia aż pięciokrotnie! Owe badania potwierdzają zatem fakt, że ziółeczko to sroce spod ogona nie wypadło.

Badania in vitro wykazały że ziółeczko wykazuje silne właściwości przeciwnowotworowe:

  • hamują wzrost ludzkich komórek nabłonka prostaty PZ-HPV-7
  • hamują wzrost ludzkich komórek gruczolakoraka prostaty LNCaP
  • hamują syntezę DNA w ludzkich komórkach gwiaździaka 1321N1
  • hamują także proliferację wielu innych ludzkich linii komórek nowotworowych

Podobnie silne działanie wykazują ekstrakty z Kosmatki (Epilobium hirsutum), które wykazywały właściwości przeciwnowotworowe w mysim modelu białaczki (komórki P388) i guza wodobrzusza – już w niewielkich dawkach tego ekstraktu (1–3 mg/kg) wydłużały żywotność myszy o ponad 150%.

Wyciągi zarówno z Kiprzycy jak i wielu pozostałych gatunków rodzaju Epilobium wykazują też właściwości przeciwstarzeniowe – traktowanie ludzkich fibroblastów skóry ekstraktem w stężeniu 10 μg/ml zmniejszało regulowane przez promieniowanie UV uwalnianie metaloproteinazy-1 i -3 macierzy, tkankowego inhibitora metaloproteinaz-1 i -2 macierzy oraz ekspresję genu hialuronidazy-2. Domniemywa się, że za te korzyści mogą odpowiadać polifenole. Ekstrakty z tych surowców wykazują wysoką aktywność przeciwutleniającą, porównywalną z działaniem dobrze znanych przeciwutleniaczy i flawonoidów. Rzeczywiście, wodne ekstrakty z Kiprzycy są w stanie zmiatać anion nadtlenkowy (O2-), rodniki hydroksylowe a także hamować wytwarzanie ROS przez stymulowane neutrofile.

Za wspomniane oddziaływania odpowiedzialna jest pewna ciekawa substancja występująca we Wierzbówce kiprzycy: Oenotheina-B.

Substancja ta jest makrocykliczną elagitaniną. Jest głównym czynnikiem wpływającym na aktywność biologiczną ekstraktów z rodzaju Epilobium i występuje w dużych stężeniach u tych gatunków. Aktywność biologiczna Oenotheiny-B obejmuje działanie jako przeciwutleniacz, immunomodulator, czynnik cytotoksyczny a także inhibitor wielu enzymów. Wiele badań nad Oenotheiną-B skupia się zasadniczo na jej wpływie na nieprawidłowe komórki prostaty, gdzie hamuje ona proliferację komórek, wydzielanie antygenu specyficznego dla prostaty (PSA) oraz aktywność arginazy. Oenotheina-B jest inhibitorem enzymu 5-α-reduktazy, który jest ważnym enzymem docelowym w przypadku niektórych chorób prostaty. Ponadto Oenotheina-B indukowała aktywność neutralnej endopeptydazy w linii komórkowej nowotworu prostaty, hamując w ten sposób proliferację komórek. Dlatego suplementy zawierające Oenotheinę B mogą przynosić korzyści osobom cierpiącym na choroby prostaty, w tym raka prostaty, poprzez modulację aktywności enzymów prostaty. Doniesiono również, że substancja ta jest inhibitorem α-glukozydazy.

Oprócz wpływu na komórki prostaty, stwierdzono również, że Oenotheina-B hamuje wzrost nowotworu in vivo. Choć ta elagitanina może indukować apoptozę w liniach komórek nowotworowych nie uważano, że obserwowane wcześniej hamowanie wzrostu nowotworu jest spowodowane bezpośrednią cytotoksycznością wobec komórek nowotworowych. Zamiast tego stwierdzono, że stymuluje ona makrofagi i sprzyja produkcji interleukiny (IL-1), co może przyczyniać się do obserwowanego jej przeciwnowotworowego działania w modelach mysich. Na poparcie tej tezy badacze odkryli, że substancja ta aktywowała zarówno mysie, jak i ludzkie neutrofile, monocyty i makrofagi. Do reakcji neutrofilów stymulowanych przez Oenotheinę-B należał wewnątrzkomórkowy przepływ wapnia i wytwarzanie ROS. Stymulowała ona także aktywację czynnika NF-κB w monocytach i wytwarzanie cytokin prozapalnych, w tym czynnika martwicy nowotworu (TNF) i IL-6, które przyczyniają się do działania przeciwnowotworowego.

Należy jednak pamiętać, że prócz Oenotheiny-B inne, dodatkowe związki mogą mieć wpływ na przeciwnowotworowe właściwości ekstraktów z Kiprzycy, prawdopodobnie poprzez mechanizmy synergistyczne. Chociaż wykazano, że substancja ta zwiększa wytwarzanie ROS przez neutrofile, związek ten może również bezpośrednio usuwać O2-. Rzeczywiście miała ona najwyższą aktywność wychwytywania rodników spośród innych polifenoli w ekstraktach metanolowych. Aktywność przeciwutleniająca jest jedną z głównych właściwości garbników i została opisana w przypadku wielu innych elagitanin, takich jak agrymonina, korylagina, punikalagina i punikalina czy też pedunkulagina. Metabolity różnych elagitanin mogą wykazywać nawet silniejsze działanie przeciwutleniające niż ich odpowiednie związki macierzyste.

Połączenie wzmocnienia wrodzonej obrony immunologicznej i ochrony tkanek gospodarza poprzez działanie przeciwutleniające pozwala Oenotheinie-B na optymalne zapewnienie korzyści terapeutycznych. Prócz wpływu na komórki mieloidalne i neutrofile badania wykazały również, że substancja ta aktywuje limfocyty (w tym komórki NK, komórki T-αβ i komórki T-γδ) powodując zwiększoną ekspresję markera aktywacji CD69. Należy zauważyć, że wpływ Oenotheiny-B na ekspresję CD69 w limfocytach T-γδ był podobny do właściwości immunomodulacyjnych skondensowanych tanin wyizolowanych z Uncaria tomentosa (Koci pazur) i Malus domestica (Jabłoń). Stosowanie Oenoteiny-B wzmagało również wytwarzanie interferonu-γ (IFN-γ) przez komórki T-αβ, komórki T γδ i komórki NK w odpowiedzi na bodźce wtórne, w tym IL-18 i linie komórek nowotworowych.

Limfocyty T silnie są aktywowane Oenoteiną-B zarówno u młodych, jak i u dorosłych osobników, jednakże u dorosłych wytwarzały wyższy poziom IFN-γ w porównaniu z limfocytami osobników młodych. Ponadto Oenotheina-B indukowała większą produkcję IFNγ przez komórki T pamięci CD45RO+ w porównaniu z naiwnymi komórkami T. Zatem jasne jest, że substancja ta jest silnym agonistą komórek odpornościowych i może zwiększać aktywność różnych typów komórek odpornościowych. Niestety jak to bywa w badaniach in vitro inne publikacje donoszą o przeciwzapalnym działaniu Oenotheiny-B poprzez hamowanie uwalniania mieloperoksydazy i wytwarzanie RFT przez aktywowane neutrofile. Również wzmiankowano iż hamuje ona wytwarzanie tlenku azotu, aktywność NF-κB i wytwarzanie IL-1β, IL-6 i TNF w mysiej linii komórkowej makrofagów wstępnie traktowanych agonistami receptora Toll-podobnego (TLR i TLR4). Badania wykazały, że pokrewna elagitanina, punikalagina także hamują szlaki sygnałowe NF-κB, w których pośredniczy TLR4.

Oenotheina-B hamowała wytwarzanie IL-1β i IL-6 przez aktywowane komórki dendrytyczne oraz redukowała zapalenie układu nerwowego w odpowiedzi na ogólnoustrojowe leczenie lipopolisacharydami. Wydaje się zatem, że substancja ta wywiera bardzo złożony wpływ na komórki odporności wrodzonej (co jest podobne do tego, co obserwuje się w przypadku innych elagitanin). Możliwym wyjaśnieniem rozbieżności w obserwacjach może być stan aktywacji komórek w momencie wprowadzenia tej elagitaniny.

W większości badań wykazujących aktywację komórek odpornościowych wykorzystano niestymulowane komórki w stanie spoczynku. Jednakże w badaniach wykazujących supresję immunologiczną przez Oenotheinę-B autorzy zastosowali wstępnie stymulowanie i aktywowanie komórkek. Wyniki te sugerują, że Oenotheina B może mieć zróżnicowany wpływ na aktywowane i odpoczywające komórki odpornościowe, tłumiąc komórki aktywowane i stymulując komórki odpoczywające. Konieczne są dodatkowe badania, aby lepiej zrozumieć złożony wpływ Oenotheiny B na odporność oraz sposób, w jaki efekty te przyczyniają się do potencjalnych korzyści terapeutycznych związanych z ekstraktami Chamaenerion angustifolium. Jednym z czynników, który wydaje się być ważny dla stymulacji wytwarzania cytokin przez komórki T przez polifenole, jest wielkość cząsteczki polifenolu. Rzeczywiście, podjednostki molekularne Oenotheiny-B o mniejszych masach cząsteczkowych nie mają takiej samej zdolności immunomodulacyjnej leukocytów. Podobne obserwacje poczynił Yamanaka, który odkrył, że stymulacja mysich splenocytów przez polimeryzowane polifenole o dużych masach cząsteczkowych, ale nie odpowiadające im monomery, zwiększa produkcję cytokin limfocytów T. Co więcej, te badania wykazały, że to oligomery procyjanidyny, ale nie monomery, stymulują silniej limfocyty. Znaczenie wielkości molekularnej jest zgodne z aktywnością Oenotheiny-B gdyż jest to cząsteczkowo duży polifenol.

Oprócz działania immunomodulującego wykazano, że Oenotheina-B wykazuje bezpośrednie działanie przeciwdrobnoustrojowe i przeciwwirusowe. Związek ten ma działanie przeciwbakteryjne względem Helicobacter pylori, hamuje wzrost Staphylococcus aureus a także nasila zabijanie tej bakterii przez ludzkie neutrofile. Wzmiankowane badania pozwoliły zaobserwować, że znacząco zwiększa ona aktywność przeciwgronkowcową ludzkich neutrofili co jest obiecujące, a przyszłe badania być może określą jej potencjał terapeutyczny in vivo w połączeniu z antybiotykami by sprawdzić, czy ten związek może poprawić tzw. klirens bakteryjny.

W badaniach zaobserwowano także, że Oenotheina-B hamuje transkrypcję wirusa nowotworu sutka (MTV), co uważa się za spowodowane hamowaniem poli-(ADPrybozo)-glikohydrolazy. Hamowała ona także wirusa opryszczki pospolitej, co jest podobne do działania innych garbników, w tym koriaryny-A, rugozyny-D, korusiiny-A, tellimagrandyny-I, kazuarytyny i penta-D-glukopiranozy. Ponieważ tellimagrandyna-I ma także bezpośrednie działanie przeciwbakteryjne możliwe zatem jest, że niektóre działanie przeciwwirusowe i bakteriobójcze Oenotheiny-B można powiązać z jej podstrukturami tellimagrandyny-I. Wreszcie udowodniono w tych badaniach, że Oenotheina-B ma działanie przeciwgrzybicze w oparciu o hamowanie aktywności transkrypcji syntazy β-glukanu u Paracoccidioides brasiliensis. Łącznie raporty te sugerują, że Oenotheina B może być niezwykle cenną substancją do wykorzystania w leczeniu wielu infekcji bakteryjnych, wirusowych i grzybiczych.

​Podobnie jak garbniki i polifenole, Oenotheina-B ma silne właściwości chelatujące metale. Niedawno zaobserwowano, że Oenotheina-B wiąże jony glinu (Al-III) co może przyczyniać się do wysokiej oporności roślin rodzaju Epilobium na obecność glinu. Oenoteina B jest również zdolna do chelatowania jonów miedzi (Cu-II). Kompleksy Oenotheina-B / miedź wykazują jednak zmienione właściwości przeciwutleniające i inne właściwości biologiczne w porównaniu z surową Oenoteiną-B.

Nadal brakuje jednoznacznych danych dotyczących biodostępności Oenotheiny-B. Choć ta dimeryczna elagitanina jest skuteczna po podaniu doustnym, nadal nie jest jasne, czy aktywna cząsteczka jest tak samo skuteczna jak cząsteczka macierzysta. Większość związków polifenolowych ulega przemianom metabolicznym, które w istotny sposób zmieniają ich aktywność biologiczną. Głównymi produktami degradacj Oenotheiny-B są kwasy galusowy i elagowy, a ostatnie eksperymenty in vitro a także in vivo wykazały, że kwas elagowy wywołuje działanie przeciwnowotworowe poprzez hamowanie proliferacji komórek nowotworowych, indukowanie apoptozy, blokowanie infekcji wirusowej oraz zakłócanie procesów zapalnych, angiogenezy i oporności na leki niezbędnych do wzrostu nowotworu i przerzutów. Kwas galusowy jest jednym z najlepiej wchłanianych polifenoli i posiada właściwości neuroprotekcyjne w różnych modelach neurotoksyczności, neurodegeneracji i stresu oksydacyjnego. Podobnie wykazano, że kwas galusowy hamuje karcenogenezę in vitro w liniach komórek nowotworowych także i na modelach zwierzęcych. Ponieważ metabolitami pochodnymi kwasu elagowego wytwarzanymi przez ludzką mikroflorę okrężnicy są urolityny, należy również wziąć pod uwagę biologiczne działanie dibenzopiranonu.

Zastosowanie kliniczne

Do użytku leczniczego opracowano wiele preparatów z Kiprzycy wykorzystujących różne związki aktywne. Prócz Oenotheiny-B jest to na przykład Chanerol – makrocykliczny polifenol należący także do grupy elagitanin oraz Chanerozan, który stanowi jego połączenie polisacharydowe. Obydwa związki pozyskiwane są z kwiatów Wierzbówki kiprzycy. Wodny ekstrakt z Chamaenerion angustifolium został opatentowany w Niemczech do stosowania jako doustny lek przeciwzapalny. W użyciu są także środki kosmetyczne zawierające wyciągi z Wierzbówki kiprzycy. Kanadyjska firma Fytokem sprzedaje kilka różnych ekstraktów o działaniu przeciwpodrażnieniowym – Willowherb™. Jest to najbardziej znany produkt firmy Fytokem a głównymi bioaktywnymi cząsteczkami są Oenotheina B oraz flawonole.

Wnioski

Chamaenerion angustifolium (inaczej wierzbówka) to roślina lecznicza szeroko stosowana w medycynie ludowej. Ekstrakty z tej rośliny stanowią bogate źródło biologicznie aktywnych polifenoli, które są odpowiedzialne za wiele reakcji biologicznych co przyczynia się do wysokiego potencjału terapeutycznego ekstraktów z Kiprzycy w leczeniu różnych chorób. Na terapeutyczne działanie tego ziółeczka wpływa wiele mechanizmów, w tym apoptoza komórek nowotworowych i drobnoustrojów, działanie przeciwutleniające, chelatowanie metali oraz immunomodulacja pro- i przeciwzapalna (sic!). Chociaż Oenoteina-B jest dominującym polifenolem Kiprzycy odpowiedzialnym za jej właściwości, jej domniemany receptor i dalsze szlaki przekazywania sygnału nie są dobrze poznane a ich wyjaśnienie będzie wymagało dalszych badań. Jest to istotne, ponieważ związki polifenolowe mogą reagować z wieloma docelowymi białkami. Lepsze zrozumienie aktywnych cząsteczek Kiprzycy i mechanizmów ich działania jest niezbędne dla maksymalizacji potencjału terapeutycznego tej interesującej rośliny oraz dla zapewnienia bezpiecznego stosowania jej związków jako środka leczniczego. Choć ekstrakty z Wierzbówki kiprzycy wydają się stosunkowo bezpieczne, dalsze badania kliniczne są konieczne celem oceny potencjalnych działań niepożądanych i interakcji z innymi lekami, jak to zwykle przeprowadza się w przypadku leków konwencjonalnych.

Źródło:

Igor A.Schepetkin, Liliya N.Kirpotina, Jovanka M.Voyich, Andrew Ramstead, Mark Jutila and Mark Quinn – Therapeutic Potential of Chamerion angustifolium Phytother Res, 2016.

Pawłowe Ziele

Zatem jak obiecałem zajawka o Pawłowem Zielu czyli o niewielkim, acz ciekawym zamorskim zieloku, który od dłuższego czasu jest uprawiany nie tylko w ogrodach lecz także przez wiele europejskich zielich.

Cudoka wysznupała dla Was Ewa Labedzka Kucyk – jej należą się ukłony za ogrom pracy jaką wykonuje szperając w czeluściach zielarskich zapisków (onegdaj wysznupała Znieczulecznika czyli Electric Daisy).

Zapewne wielu z Was będzie miało niedosyt – nie będzie receptur gdyż prawo autorskie należy się właśnie Ewie a kiedy będziecie mieli chrapkę na Szpecyjały trza będzie pisać do niej do Niderlandów.

Sigesbeckia orientalis znane w swej ojczyźnie jako Put, u Kitajców Xi Xian Cao a w świecie anglojęzycznym jako Common St Paul’s Wort.

Jak wygląda:

Pawłowe Ziele to wyprostowana, owłosiona roślina o wysokości około 60 centymetrów, z rozłożystymi pędami. Liście naprzeciwległe, w kształcie strzały mają długość od 3 do 10 centymetrów, ostro zakończone, z podstawą łagodnie przechodzącą na ogonki. Niewielkie kwiatki są żółte, nieco zaokrąglone o średnicy od 5 do 6 milimetrów. Przylistki okwiatu są bardzo zmienne. Płatki kwiatów są od spodu czerwone, bardzo krótkie, zakrzywione i trójzębne. Nasiona są niełupkami w kształcie łódki, pozbawionej ogruczolenia jednak lekko szorstkiej.

Gdzie rośnie w naturze:

Preferuje przestrzenie otwarte zazwyczaj na nieużytkach, ugorach itp czyli możemy ją śmiało nazwać rośliną ruderalną. Lubi rosnąć na średnich wysokościach, wznosząc się do 2100 metrów. Występuje na Filipinach występuje na Wyspach Batan, w podprowincjach Benguet i Bontoc, w prowincjach Abra i Rizal w Luzon i na Mindanao. Roślinę zaintrodukowano na całym Nowym Świecie czyli w obu Amerykach a także w Australii. Znaleziona została także w tropikach Starego Świata czyli tego co wspólnie nosi nazwę Afroeurazji.

Czego można używać:

Zarówno liści, pędów jak i całej rośliny

Ociupinka etnomedycyny:

  • Na Filipinach stosuje się wywar z liści w formie balsamu do leczenia skaleczeń i ran. Używany także w infekcjach dróg moczowych. Wywar w syropie, czasami łączony z jodkiem potasu stosowany był jako środek alternatywny napotny i przeciwsyfilityczny. Odwar z korzenia stosowano w leczeniu ropni.
  • W Europie stosowano mieszankę w równych części nalewki i glicerytu z liści zewnętrznie na grzybicę i choroby pasożytnicze skóry. Świeża papka z rośliny stosowana była jako środek antyseptyczny na trudno gojące się i ropiejące rany. Sok ze świeżego ziela stosowano także jako opatrunek na rany, gdzie zasycha pozostawiając powłokę przypominającą lakier.
  • W Chinach od dawna zioło znane było jako lek na kolkę nerkową. Stosowano je także w schizostomatozie, utracie apetytu, w celu łagodzenia bólów ran, w przewlekłej malarii i drętwieniu kończyn. Używano je również jako środek przeciwrobaczy, przeciwbólowy oraz w leczeniu dny moczanowej i reumatyzmu.
  • W Indochinach cała roślina używana była jako jako kardiotoniczna. Stosowana również do wywołania miesiączki zatem domniemywać można jej właściwości poronnych.
  • dawniej w Brytfannie gliceryt z ziela stosowano na grzybicę skóry.
  • Na Wyspach Marutius stosowany przy kile, trądzie i innych chorobach skóry a także zewnętrznie w celu łagodzenia stanów zapalnych i ułatwienia gojenia się ran.
  • W Indiach sproszkowane z wysuszonych i sproszkowanych korzeni sporządzano pastę z wodą, mieszaną z gotowanymi warzywami w leczeniu egzemy jamy ustnej, gardła a takze innych innych chorób skóry.

Aktualne zastosowania:

Wytwarza się z ziela balsamy, kremy i maści do usuwania zmarszczek i rozstępów. Zioło jest składnikiem wielu produktów do pielęgnacji skóry, reklamowanych szczególnie jako środek do usuwania rozstępów. Ekstrakty z tej rośłiny znaleźć można w wielu wiodących kosmetykach wiodących firm n.p. Clinique (Repairwear Uplifting), Estee Lauder: (Revitalizing Supreme+) oraz firmy La Mer (The Moisturizing Soft Lotion).

Ogólnie właściwości można określić jako antyseptyczne i przeciwzapalne, przeciwrobacze i lekko rozwalniające, oczyszczające, tonizujące, pobudzające wytwarzanie śliny i enzymów trawiennych.

Teraz nudy – F i t o c h e m i a:

W 1885 roku z rośliny wyizolowano po raz pierwszy krystaliczną goryczkę Darutynę.

Badanie części nadziemnych pozwoliło na uzyskanie składników rozpuszczalnych w tłuszczach: kwas siegesterynowy i kwas siegeseterowy, kwas 17-dihydroksy-kauran-19-owy, kirenol, glukozyd beta-sitosterylu, heneikosanol, metyl arachidat i beta-sitosterol.

Analiza ekstraktów etanolowych wykazała obecność sześciu nowych diterpenoidów:

  • ent-14β pimaranu
  • 16-epoksy-8-pimareno-3β pimaranu
  • 15α-diol-pimaranu
  • 7β-hydroksydarutigenolu
  • 9β-hydroksydarutigenolu
  • 16-O-acetyldarutigenolu,
  • 15,16-di-O-acetyldarutozydu
  • i 16-O-acetyldarutozydu.
  • wyizolowano także flawonoid 3,7-dimetylokwercetynę oraz dwa nieznane dotychczas terpenoidy.

Badanie części nadziemnych dostarczyło dwóch nowych laktonów jak również pięć znanych wcześniej nauce diterpenów ent-pimaranu.

Fitochemiczne badania pod kątem metabolitów wtórnych pozwoliły uzyskać fenole, garbniki, saponiny flawonoidowe, glikozydy i trójterpenoidy.

Badanie olejku eterycznego uzyskanego z części nadziemnych pozwoliło wykryc obecność aż 56 składników. W olejku dominowały seskwiterpeny węglowodorowe (45,93%), utlenione seskwiterpeny (44,99%) i utlenione monoterpeny (1,53%), wśród których trans-a-bisabolen (24,41%), tlenek kariofilenu (16,68%), kariofilen, Składnikami były także spatulenol, seskwiterpeny (12,46%).

Badanie pod kontrolą biotestu frakcji octanu etylu dało dwanaście związków:

  • kwas 16β-hydro-ent-kauran-17,19-diowy
  • kwas 16α,17-dihydroksy-ent-kauran-19-oesowy
  • kwas 16β,17,18-trihydroksy-ent-kauran-19-oesowy
  • kwas 17,18-dihydroksy-ent-kauran-19-oesowy
  • kwas siegesmetyloeterowy
  • 2-okso-15, 16,19-trihydroksy-ent-pimar-8(14)-en
  • 3,16-dihydroksylo-15-on-ent-pimar-8(14)-en
  • 3-O-β-d-glukopiranozyd
  • kwercetynę
  • kwas ursolowy
  • β-sitosterol
  • stigmasterol
  • i uracyl

W 1979 roku wyizolowano z surowca nowy seskwiterpen – Melampolid.

Badania in vitro Pawłowego Ziela sugerują wiele nowych właściwości:

  • środek immunosupresyjny: wykazano, że etanolowy ekstrakt z Sigesbeckia orientalis może tłumić odpowiedź komórkową i humoralną na albuminę jaja kurzego u myszy stanowi potencjał rozwoju jako środka immunosupresyjnego.
  • hamowanie wytwarzania immunoglobuliny E i działanie przeciwalergiczne: podwyższony poziom immunoglobuliny IgE jest związany z reakcjami alergicznymi typu natychmiastowego. Pawłowe Ziele znacząco obniżało poziom tej immunolobuliny w osoczu indukowany przez antygeny i hamowało zależną od IL-4 produkcję IgE przez komórki śledziony oraz limfocyty B stymulowane lipopolisacharydem (LPS).
  • przeciwdziałanie rozstępom: ekstrakty z Pawłowego Ziela korzystnie wpływają na restrukturyzację macierzy kolagenowej, pomagają w gojeniu ran, regenerację tkanek, przywracanie elastyczności skóry co sprawia, że ziółeczko powoduje zmniejszenie długości i stopnia wcięcia rozstępów o ponad 50%, zmniejszenie ich głębokości i zwiększenie gładkości.
  • Kirenol (miejscowy środek przeciwzapalny i przeciwbólowy): oceniano wpływ tego składnika w stosowaniu miejscowym, pod kątem działania przeciwzapalnego i przeciwbólowego przy użyciu modelu ostrego zapalenia wywołanego karagenem, przewlekłego stanu zapalnego wywołanego adiuwantem Freunda (CFA) oraz tzw. testu formalinowego na szczurach. Jako środek kontrolny zastosowano żel Piroksykam i salicylan metylu. Wyniki wykazały wyraźne działanie przeciwzapalne i przeciwbólowe. Działanie przeciwzapalne kirenolu w stężeniu już 0,4-0,5% było podobne do działania piroksykamu w żelu.
  • gojenie ran: wpływ wyciągów z surowca przyspieszanie gojenia się ran skórnych odbywa się poprzez stymulację proliferacji fibroblastów.
  • przeciwzapalne: wykazano zmniejszenie poziomu kwasu moczowego w surowicy aż o 31,4%, hamowanie oksydazy ksantynowej (XO) o 32,7%. Zaobserwowano redukcję obrzęku łap, złagodzenie objawów zapalenia błony maziowej wywołanego moczanami i znaczące działanie przeciwbólowe przy już przy dawce 120 mg/kg. Aktywność ta wywołana jest działaniem hamującym XO składników fenolowych.
  • przeciwdrobnoustrojowe : badanie frakcji octanu etylu wykazały uderzającą aktywność przeciwdrobnoustrojową, zwłaszcza przeciwko opornemu na metycylinę Staphylococcus aureus (MRSA). Ekstrakt chloroformowy wykazuje aktywnośc przeciw Vibrio cholerae. Wyciągi etanolowe wykazują także umiarkowaną aktywność względem Escherichia coliKlebsiella pneumoniaePseudomonas aeruginosa Salmonella typhi (Salmonella enterica). Ekstrakty z liści wykazały również działanie przeciwko Crocidolomia binotalis.
  • przeciwnowotworowe (szczególnie olejku eterycznego): W badaniu przeprowadzono analizę porównawczą olejku eterycznego uzyskanego z trzech gatunków Sigesbeckia orientalisSigesbeckia glabrecens oraz Sigesbeckia pubescens. Kariofilen obecny we wszystkich trzech roślinach wykazuje wysoką cytotoksyczność względem komórek Hep3B i Hela.
  • przeciwprzerzutowe: rak endometrium typu II zazwyczaj charakteryzuje się agresywnymi przerzutami i złym rokowaniem. Wyciągi z części nadziemnych wykazywały aktywność przeciwprzerzutową, o czym świadczy hamowanie indukowanego przez TGFß gojenia się ran komórkowych, migracji komórek i inwazji komórek raka endometrium RL95-2 i HEC-1A, wraz z blokowaniem indukowanego przez TGFβ nabłonka przejścia mezenchymalnego.
  • neuroprotekcyjne i hamowanie zapalenia nerwów: badania wykazały z hamowanie szlaków zapalnych wraz ze znacznym zmniejszeniem fosforylacji białka TAU w hipokampie.
  • wpływ na zespół metaboliczny obejmującu cukrzycę typu 2 związaną z hiperglikemią, otyłością centralną, dyslipidemią i nadciśnieniem. Ekstrakt etanolowy wykazywał także działanie na końcowe produkty zaawansowanej glikacji (AGE), hamowanie a-glukozydazy i a-amylazy, ze znacznym tłumieniem aktywności lipazy trzustkowej i silnym działaniem hamującym wobec enzymu konwertującego angiotensynę 1. Ogólnie rzecz biorąc, wyniki sugerują potencjał terapeutyczny w zapobieganiu i leczeniu zaburzeń metabolicznych tego typu.

Zatem Dzicioki uczyć się – zapiski mam jednorazowe i kto sobie w kajeciku nie zanotuje to może obudzić się poniewczasie z rąsią w Nocnem Naczyniu Łaziebnem… 

Amanitkowa Nowomoda

Z trwogą obserwuję szalone zachowanie Tryndu wew Ynternetach – Amanita muscaria.

Nie mam zamiaru przytaczać w tym miejscu licznych źródeł zarówno etnograficznych odnoszących się do praktyk szamańskich, polemizować z tradycjami spożywania tego grzyba po wielokrotnym i długim gotowaniu w solance czy też dyskutować z wnioskami badaczy opierających swoje tezy w oparciu jedynie o badania in vitro a w dodatku na izolowanych komórkach zwierzęcych.

Mam zamiar Was przestrzec.

Wielu deprecjonuje doświadczenie przodków, że grzybek ten jest trującym podpierając się klasyką Hyperrealówców, którzy z doświadczeń szamańskich wyjmują jedynie to co ich rajcuje – haluny.

Czas zatem wyjaśnić, dlaczego cała ta Nowmoda bezpieczną nie jest.

Wielu twierdzi, że skład chemiczny tego grzybka jest doskonale zbadany jednakże szczegółowe doświadczenia wykazują, że nie jest tak do końca – działanie poszczególnych składowych owszem jest znane jednakże podawanie tych substancji o dziwo nie wywołuje skutków jakich można by się teoretycznie spodziewać. Wniosek jest klasyczny – izolaty pewne znamy jednak ich działania kompleksowego niestety nie a być może i nie do końca poznaliśmy skład tego grzybka. Jak to wielu fitochemików niejednokrotnie stwierdzało „jak można wykryć cość o czym nie wiemy czym jest”…

Podstawowymi aktywnymi substancjami chemicznymi w Amanita muscaria są muscymol, kwas ibotenowy oraz śladowe śladowe amatoksyn zakłócających syntezę białek przez co powodują niewydolność wątroby. Mechanizm działania amatoksyn polega na hamowaniu polimerazy RNA, powodując zakłócenie transkrypcji mRNA. W rezultacie hepatocyty nie mogą syntetyzować kluczowych genów kodujących białka, co prowadzi do rozpadu jąderek i patologicznie centralnej martwicy wątroby.

Obecność śladów wysoce śmiercionośnych amatoksyn i fallotoksyn (typowych dla Amanita phalloides) została potwierdzona przez wielu badaczy. Fallotoksyny odpowiedzialne są za podrażnianie przewodu pokarmowego objawiacego się wymiotami i wodnistą biegunką – widać to szczególnie u osób, które spożyły grzyby „bogate” w fallotoksyny. Należy jednak pamiętać, że długotrwałe przyjmowanie nawet śladowych ilości może spowodować trwałe uszkodzenie tkanek przewodu pokarmowego.

Mimo stosowania Amanitki jako medium szamańskie u wielu plemion azjatyckiej Syberii jest on grzybem silnie trującym! Objawy pojawiają się od 30 minut do 2 godzin po spożyciu, a pierwotne skutki zwykle obejmują objawy ze strony OUN, często naprzemiennie między stymulacją i pobudzaniem a depresją. Rozpoczynają się stanem dezorientacji, zawrotów głowy, pobudzenia, ataksji, wzrokowych i słuchowych zmian percepcyjnych, zniekształcenia przestrzeni i braku świadomości czasu. Nudności, wymioty i biegunka występują niezbyt często. Pojawia się też tachykardia, bradykardia i nadciśnienie. Notowano zarówno hipo- jak i hipertermię. Depresja oddechowa i krwawienia do drzewa oskrzelowego występują rzadko. Czasem obserwuje się rozszerzenie źrenic, zwężenie źrenic i także kwasica metaboliczna. W ciężkim zatruciu objawy przekształcają się śpiączkę, a w skrajnych przypadkach nawet zgon pacjenta. Tyle notują podręczniki toksykologii.

Reasumując – jednorazowe spożycie Amanitki wielkiej Wam krzywdy nie robi, Czym innym jednak jest ślepe „podałżanie” za falą Amanitkowej Nowomody – dłuższy czas swoje zrobi czego wielokrotnie dowiodła wielowiekowa historia toksykologii.

Można ją natomiast stosować zewnętrznie na wszelkiego rodzaju dolegliwości bólowe zarówno nerwobóle, mięśniobóle jak i bóle kostno-stawowe. W Rosji i na Ukrainie wykonuje się maści – jedną z najsłynniejszych jest wykonywany przez mnichów monastyrskich „Крем Mонастырский Мухомор„.

W Skandynawi natomiast przetrwała tradycja wykonywania nalewki na ciepło (de facto intrakt). Recepturę na nią znajdziecie na blogu wspaniałej fińskiej zielarki Henriette Kress.

https://www.henriettes-herb.com/blog/fly-agaric.html

Owszem, spotkacie często w handlu leki homeopatyczne, jednak co do ich skuteczności brak jakichkolwiek badań a stopień zalecanego rozcieńczenia poddaje pod wątpliwość czy aby cokolwiek w nich jest.

Nagminnie możecie tez spotkać błedną recepturę na nalewkę z Amanitki często wyspępującą pod nazwą „Ambrozja„. Błędne jest zalanie grzybów wódką i zakopanie w ziemi. Owszem, wypełnia się do połowy trzylitrowy słój całymi kapeluszami i zakopuje na około miesiąc do ziemi, jednak tradycyjne receptury wschodnich zielich wykorzystują dopiero uzyskany tą drogą płyn (nie muszę wyjaśniać, że podczas takiego procesu następuje fermentacja i rozkład grzyba a co za tym idzie zmienia się skład uzyskanego płynu). Owego płynu uzyskuje się niewiele – w świeżym surowcu zawartość wody waha się ona w granicach 80-85% co przeliczając, że średnio do 3 litrowego słoja wejdzie coponajwyżej pięć kapeluszy, których łączna waga nie przekroczy 300 gram to z tej ilości uzyskacie 240 ml plynu. Ów płyn należy uzupełnić do trzech litrów samogonem i znowu pozostawić na kolejny miesiąc. Dawkowaie po jednej kropli mówi samo za siebie bo skoro zawartość najważniejszej substancja o właściwościach leczniczych jaką jest muscymol oscyluje wokół 0,0002% to w trzy litrowym słoju znajdzie się go około 48 mikrogramów!

Jak to się przekłada na ową jedną kroplę „Ambrozji„? Rachunek jest prosty w trzech litrach są trzy tysiące mililitrów a mililitr to dwadzieścia kropli zatem w tej objętości jest 60 000 kropli… Resztę pozostawiam Wam do przemyślenia.

Niestety jak dotąd nikt nie podjął sie analizy fizykochemicznej uzyskanego tą drogą produktu.

Opracowanie powstało na podstawie współczesnych analiz zarówno mykochemicznych jak i toksykologicznych:

  • Crystal N. Broussard, Anjana Aggarwal, Sean R. Lacey, Anthony B. Post, Terry Gramlich, J. Michael Henderson, Zobair M. Younossi – Amanita mushroom poisoning, from diarrhea to tiver transplantation, 2001
  • Katrin Letschert, Heinz Faulstich, Daniela Keller, Dietrich Keppler – Molecular characterization and inhibition of Amatoxins uptake into human hepatocytes, 2006
  • Martin Kirchmair,Patrıcia Carrilho, Rudi Pfab, Bettina Haberl, Joana Felgueiras, Fernanda Carvalho, Jose Cardoso, Ireneia Melo, Jose Vinhas, Sigrid Neuhauser – Amanita mushrooms poisonings resulting in acute, reversible renal failure, 2012
  • Jeanine Ward, Kishan Kapadia, Eric Brush, Steven D. Salhanick – Amatoxins poisoning: case report and review, 2013
  • Paweł Chwaluk, Izabella Przybysz – Intoksykacje muchomorem czerwonym w Polsce – nowa tendencja na scenie narkotykowej czy współczesna adaptacja obcych tradycji?, 2015
  • Satariya Trakulsrichai, Charuwan Sriapha, Achara Tongpoo, Umaporn Udomsubpayakul, Sunun Wongvisavakorn, Sahaphume Srisuma, Winai Wananukul – Clinical characteristics and outcome of toxicity from Amanita mushrooms poisoning, 2017
  • Maurizio Bonacini, Katerina Shetler, Ira Yu, Robert C. Osorio, Robert W. Osorio – Features of patients with severe Hepatitis due to Amanita mushroom poisoning, 2017
  • James H. Diaz – Amatoxin containing mushroom poisonings: species, toxidromes, treatments and outcomes, 2018
  • Maria Voynova, Aleksandar Shkondrov, Magdalena Kondeva-Burdina, Ilina Krasteva – Toxicological and pharmacological profile of Amanita muscaria, 2020
  • Francesca Irene Rampolli, Premila Kamler, Claudio Carnevale Carlino, Francesca Bedussi – Accidental Amanita muscaria poisoning, 2021

Jarzębina – Sorbus aucuparia


fot. własna

Dzisiaj odrobinę inaczej…

Nazywana jest różnie:

  • jabrontek,
  • jarząbek,
  • judyna,
  • orzębina,
  • orabiec,
  • skoruch,
  • skorusa,
  • skorus,
  • chaps,
  • rzeszuta,
  • wilczura.

Jak mówią legendy jarzębina została stworzona dla ozdoby świata i nakarmienia dzikiej zwierzyny. Piękne czerwone koraliki jarzębiny są bowiem jednym z cenniejszych bogactw jesieni, zarówno dla ludzi jak i dla wszelkiej zwierzyny.

Istnieje pewna legenda o jarzębinie:

Dawno, dawno temu, gdy ludzie poznali to drzewo, owoce jarzębiny miały słodki smak, jak miód. Jednak ludzie zapomnieli o niej i przestali pielęgnować drzewa. Wówczas Jarzębina zemściła się i od tej pory wydaje gorzkie, cierpkie owoce zamiast słodkich jak miód.

W tradycji drzewo to zajmowało zawsze istotne miejsce. Wierzenia były różnorakie:

  • Jarzębina miała zatrzymać zmarłych w grobach, dlatego sadzono ją na kościelnych dziedzińcach. Wyplatano też krzyże i wieńce z owoców.
  • Jarzębina miała też chronić dom przed piorunami, dlatego chętnie sadzono ją w obejściu, lub dekorowano gałązkami dachy.
  • wierzono też, że odpędza złe moce: wystarczy posadzić ją w pobliżu domu, aby zło odeszło na zawsze.
  • przed wyjściem z chaty w nocy wkładano sobie owoce do kieszeni, aby chroniły przed złem, a włożone pod poduszkę miały zapewniać piękne sny.
  • panny nosiły korale jarzębinowe, aby przyciągnąć szczęśliwą miłość, ale powieszone nad łóżkiem poświęcone gałęzie rośliny miały powstrzymywać niepoślubione sobie jeszcze pary przed „nadmierną pobudliwością”.
  • tak samo, na korzyść niezamężnych dziewic, działały kolczyki i wianki z jarzębiny – była to więc dodatkową ochroną nie tylko przed złem, ale i przed rozpustą.
  • w okolicach Hrubieszowa 13 maja przed wschodem słońca wiedźmy latały nago do lasu i obrywały z jarzębin wszystkie młode pędy, obiegały drzewo trzykrotnie i wracały do siebie, a gałązki chowając pod strzechą. Gałązki te zadawane po trochę krowom sprowadzały niezwykłą ich mleczność.
  • na Wileńszczyźnie, podobnie jak na Litwie, jarzębina uchodziła za czarodziejskie drzewo, posiadające moc zgubną dla szatana.
  • na Podtatrzu dawniej sadzono jarzębinę na mogiłach.
  • dla poleskich szeptuch jarzębina to najświętsze drzewo – u każdej z nich rosło po kilka w ogrodzie, zapewniając ochronę przed złymi mocami.

Jednak nie wszędzie było do Dobre drzewo”:

  • na wschodzie i wśród Łemków jarząb postrzegano jako złe drzewo, siedlisko demonów i diabłów – szczególnie diabła, który namówił Judasza do zdrady, stąd jedna z nazw ludowych: Judaszowe Drzewo (częściej jednak ta nazwa przypisywana jest Hyćce, na której według legendy powiesił się Judasz).
  • gałązek tego drzewa nie można było zatykać za obrazy w domach, bo „złe by tam przesiadywało”, dawniej w niektórych regionach jarzębiny nie chciano używać nawet na opał.
  • na Polesiu uważano za grzech rąbać jarzębinę wierząc, że jest to kobieta zaklęta w drzewo.

Tyle u Nas. Podobną pozycję ma jarzębina także w innych nacjach.

Znana jako Wiedźmowe Drzewo (witchen tree), Wiedźmowe Drewno (witchwood) czy też Zmora Czarownic (witchbane). Zawsze miała swoje magiczne miejsce z racji wieku – bez problemu dożywa dwustu lat, zachowując przy tym swój charakterystyczny kształt.

W starożytności jarzębinę nazywano Drzewem Życia. Grecka legenda mówi, że powstanie jarzębiny sprawiła Hebe, córka Zeusa i Hery, młoda Bogini, posiadająca moc, by przemieniać starośc na powrót w młodość. Hebe była nosicielem kielichów bogów – niestety straciła kielich Zeusa na rzecz demona. Bogowie wysłali wówczas orła, by odzyskał ów kielich. Podczas bitwy orła z demonem, gdziekolwiek kropla krwi lub orle pióro spadły na ziemię, wyrastała jarzębina – dlatego też jarzębina ma pierzaste liście a jej jagody przypominają krople krwi.

W skandynawskich wierzeniach pierwsza kobieta narodziła się z jarzębiny, a pierwszy mężczyzna z jesionu. Jarzębina uratowała życie Thorowi, który pochylając się nad rzeką wpadł do niej i pewnikiem by utonął lecz jarzębina podając mu swe gałęzie pomogła mu wrócić na ląd.

W mitologii islandzkiej jarzębina ma magiczną pozycję szczególnie podczas przesilenia zimowego. Pozbawiona liści i pokryta szronem, wydaje się być ugwieżdżoną, co symbolizuje uwolnienie ducha w najciemniejszej części roku. Mit o gwiaździstej jarzębinie prawdopodobnie wyewoluował ze starożytnej tradycji wznoszenia księżycowych drzew, pokrytych owocami i światłami, zwieńczonych półksiężycem. Mówi się, że na szczycie tych księżycowych drzew świeci specjalna gwiazda, zwiastując odrodzenie światła. Gwiazda ta została włączona do tradycji chrześcijańskiej, a jarzębina w gwiazdach była prekursora współczesnej choinki jako bożonarodzeniowe drzewko.

Czerwona barwa jagód jarzębiny sprawiły, że były one wysoko cenione w wielu pogańskich tradycjach – czerwone jedzenie było wówczas postrzegane jako pokarm Bogów. Wiele legend przypisuje jagodom jarzębiny magiczne właściwości: irlandzkie „Quicken Tree of Dubhous” podobno rodziło jagody, które potrafiły przemienić stulatka na powrót w młodzieńca. Inna irlandzka legenda mówi, że jej jagody dawały człowiekowi siłę jak dziewięciu posiłków. Uważa się też, że drzewo jarzębiny strzeżone jest przez smoka. W jeszcze innej irlandzkiej tradycji zmarłego przebijano gałązką jarzębiny z czerwonymi jagodami, by jego duch nie błąkał się po świecie i mógł spokojnie przejść do swojej nowej siedziby.

W celtyckich wierzeniach Jarzębina znajduje się pod wpływem Słońca i jest silnie kojarzona z Brigid – poetką i muzą. Skojarzenie to jest szczególnie widoczne, kiedy jej jagody przyciągają ptaki śpiewające jesienią. Brigid opiekuje się także przędzalnictwem i tkactwem stąd wrzeciona i kołowrotki tradycyjnie wykonywane są z drewna tego drzewa. Podczas Imbolic (przemianowanego później na Saint Brigid’s Day) płonącą strzałę wykonaną z drewna jarzębiny celowano w niebo -symbolizowała ona kurs słońca na niebie, gdy leci łukiem w kierunku pełni lata, spada na ziemię jesienią i znika na horyzoncie zimą. Jarzębina jest patronem drugiego miesiąca księżycowego kalendarza celtyckiego jako „Luis”. Sama jarzębina zwana jest Fid na ndruad (Drzewo Czarodziejów). Znajdowała się pod opieką celtyckich bogów: Lugh (boga słońca), Dagdę, Brigid i walijską Ceridwen, a także przez najważniejszego nordyckiego boga Thora i germańskiego Hekate.

W Szkocji belki poprzeczne kominków wykonano z belek jarzębiny – miało to zapewnić ochronę. Podczas przesileń i równonocy, w poprzek nadproży kładziono patyki jarzębiny, by wzmocnić dobroczynne działanie w tych momentach.


fot. własne (Sorbus aucuparia ‚Joseph Rock’ i Sorbus glabrescens)

Drewno jarzębiny miało szerokie zastosowanie – używane do robót rzeźbiarskich i snycerskich a także w magii (wyrabiano z niego m.in. laski wiedźminów i różdżki różdżkarzy). Jest wytrzymałe, dość ciężkie i twarde, bardzo trudno łupliwe; niestety trwałość drewna jest mała, wartość opałowa średnia. Barwa drewna jarzębiny jest dwojaka; twardziel jest barwy brązowej z wyraźnym odcieniem czerwonym; biel, stosunkowo duży, szeroki, posiada barwę siwawą z odcieniem czerwonawym. Obecnie drewno jarzębiny doceniane jest tylko przez fajkarzy – jest doskonały surowiec do wyrobu fajek wysoko cenionych wśród znawców i pasjonatów.

Nie będę się rozpisywał nad tym co z korali jarzębiny można robić bo mnóstwo tego jest u wszystkich Zielono-zakręconych Zielich. jednak musicie wiedzieć o bardzo ważnym fakcie – surowe owoce zawierają kwas parasorbinowy, który jest toksyczny dla człowieka, dlatego NIE pchać do paszczy na surowo! Nawet po kilku surowych jagódkach może was głowisia pobolewać, pojawić się może też Rigoletto a nawet i bieganie do sławojki w te i z powrotem. By rozłożyć kwas parasorbinowy wystarczy owoce powoli wysuszyć w temperaturze około 40°C, przemrozić lub zagotować.

Tyle na dzisiaj – już zmaściłem swoje soczki bo tego roku Jarzębina zaowocowała wybitnie wcześnie…

Himalayan Balsam Flowers Gin

Znów dostałem w prezencie od podobnych jak ja Zielo-Świrów niesamowitą recepturę na niezwykły sposób by pożytkować zielsko uznawane za paskudnego inwaziora w całej Europie i Ameryce – Himalayan Balsam czyli Niecierpka himalajskiego (skąd pochodzi) pojawiającego się tez pod nazwami Niecierpek gruczołowaty i Niecierpek Royle’go.

Jest w necie mnóstwo Achów i Ochów na temat jego niezwykle aromatycznych, o orzechowej nucie nasionek lecz i równie sporo warczenia, co w ten sposób przyczynia się do dalszego rozsiewu tej niezwykle ekspansywnej rośliny. Zawsze wtedy odpowiadam, że wystarczy wkładać ostrożnie strąki to torebki i dopiero wtedy zrywać by temu zapobiec. Lecz to nie nasionka są tematem dzisiejszego wpisu ale coś co dało tej roślinie lokalne nazwy Policemans Helmet, Bobby Tops (czapki policjanta), Gnomes Hat-Stand (stojak na czapki krasnali) a ja zowię Cwergowe Czapki.

Himalayan Balsam Flowers – kwiaty Niecierpka himalajskiego. Są uznawane jako jadalne dodawane dekoracyjnie do potraw (m.in. sałatek i surówek). Są też stosowane do robienia kwiatowych galaretek o niezwykłej jasno bursztynowej barwie. Ja dzisiaj zajmę się tym jak zrobić aromatyzowany nimi trunek o niezwykłych właściwościach jakie ujawnia po dodaniu toniku.

Teraz recepta jak ów kwiatowy gin zrobić czyli co musicie sobie przygotować:

  • litrowy pojemnik do zbierania kwiatów (ja mam swój wiklinowy kosz)
  • skórka z 4 Limonek
  • 2 łyżeczki miałkiego cukru demerara
  • 1 litr ginu
  • duży słój do maceracji (ca. półtorej litra) a później szklane butelki by mieć do czego rozlać ów napitek

Teraz do pracy:

  1. przygotujcie zebrane kwiaty odcinając zielone od podstawy od płatków (możecie je też wyskubać jednak płatki mogą się porwać bo są delikatne)
  2. samiutkie płatki wrzućcie do słoja wraz z kawałkami skórki limonki
  3. całość zalejcie i ginem i pozostawcie w ciemnym miejscu na dwa dni
  4. po tym czasie dodajcie cukier wstrząsając aż się całkowicie rozpuści
  5. na koniec przecedźcie gin i rozlejcie do buteleczek

Uzyskany napitek ma niezwykłą, jasno bursztynową barwę – dlaczego jest magiczny sami się przekonacie gdy dodacie do niego odrobinę toniku. Miłej zabawy w ten letni czas.

Leniwi mogą skołować gotowca ale to już nie to samo co własnoręcznie wykonany magiczny trunek.