Amanitkowa Nowomoda

Z trwogą obserwuję szalone zachowanie Tryndu wew Ynternetach – Amanita muscaria.

Nie mam zamiaru przytaczać w tym miejscu licznych źródeł zarówno etnograficznych odnoszących się do praktyk szamańskich, polemizować z tradycjami spożywania tego grzyba po wielokrotnym i długim gotowaniu w solance czy też dyskutować z wnioskami badaczy opierających swoje tezy w oparciu jedynie o badania in vitro a w dodatku na izolowanych komórkach zwierzęcych.

Mam zamiar Was przestrzec.

Wielu deprecjonuje doświadczenie przodków, że grzybek ten jest trującym podpierając się klasyką Hyperrealówców, którzy z doświadczeń szamańskich wyjmują jedynie to co ich rajcuje – haluny.

Czas zatem wyjaśnić, dlaczego cała ta Nowmoda bezpieczną nie jest.

Wielu twierdzi, że skład chemiczny tego grzybka jest doskonale zbadany jednakże szczegółowe doświadczenia wykazują, że nie jest tak do końca – działanie poszczególnych składowych owszem jest znane jednakże podawanie tych substancji o dziwo nie wywołuje skutków jakich można by się teoretycznie spodziewać. Wniosek jest klasyczny – izolaty pewne znamy jednak ich działania kompleksowego niestety nie a być może i nie do końca poznaliśmy skład tego grzybka. Jak to wielu fitochemików niejednokrotnie stwierdzało „jak można wykryć cość o czym nie wiemy czym jest”…

Podstawowymi aktywnymi substancjami chemicznymi w Amanita muscaria są muscymol, kwas ibotenowy oraz śladowe śladowe amatoksyn zakłócających syntezę białek przez co powodują niewydolność wątroby. Mechanizm działania amatoksyn polega na hamowaniu polimerazy RNA, powodując zakłócenie transkrypcji mRNA. W rezultacie hepatocyty nie mogą syntetyzować kluczowych genów kodujących białka, co prowadzi do rozpadu jąderek i patologicznie centralnej martwicy wątroby.

Obecność śladów wysoce śmiercionośnych amatoksyn i fallotoksyn (typowych dla Amanita phalloides) została potwierdzona przez wielu badaczy. Fallotoksyny odpowiedzialne są za podrażnianie przewodu pokarmowego objawiacego się wymiotami i wodnistą biegunką – widać to szczególnie u osób, które spożyły grzyby „bogate” w fallotoksyny. Należy jednak pamiętać, że długotrwałe przyjmowanie nawet śladowych ilości może spowodować trwałe uszkodzenie tkanek przewodu pokarmowego.

Mimo stosowania Amanitki jako medium szamańskie u wielu plemion azjatyckiej Syberii jest on grzybem silnie trującym! Objawy pojawiają się od 30 minut do 2 godzin po spożyciu, a pierwotne skutki zwykle obejmują objawy ze strony OUN, często naprzemiennie między stymulacją i pobudzaniem a depresją. Rozpoczynają się stanem dezorientacji, zawrotów głowy, pobudzenia, ataksji, wzrokowych i słuchowych zmian percepcyjnych, zniekształcenia przestrzeni i braku świadomości czasu. Nudności, wymioty i biegunka występują niezbyt często. Pojawia się też tachykardia, bradykardia i nadciśnienie. Notowano zarówno hipo- jak i hipertermię. Depresja oddechowa i krwawienia do drzewa oskrzelowego występują rzadko. Czasem obserwuje się rozszerzenie źrenic, zwężenie źrenic i także kwasica metaboliczna. W ciężkim zatruciu objawy przekształcają się śpiączkę, a w skrajnych przypadkach nawet zgon pacjenta. Tyle notują podręczniki toksykologii.

Reasumując – jednorazowe spożycie Amanitki wielkiej Wam krzywdy nie robi, Czym innym jednak jest ślepe „podałżanie” za falą Amanitkowej Nowomody – dłuższy czas swoje zrobi czego wielokrotnie dowiodła wielowiekowa historia toksykologii.

Można ją natomiast stosować zewnętrznie na wszelkiego rodzaju dolegliwości bólowe zarówno nerwobóle, mięśniobóle jak i bóle kostno-stawowe. W Rosji i na Ukrainie wykonuje się maści – jedną z najsłynniejszych jest wykonywany przez mnichów monastyrskich „Крем Mонастырский Мухомор„.

W Skandynawi natomiast przetrwała tradycja wykonywania nalewki na ciepło (de facto intrakt). Recepturę na nią znajdziecie na blogu wspaniałej fińskiej zielarki Henriette Kress.

https://www.henriettes-herb.com/blog/fly-agaric.html

Owszem, spotkacie często w handlu leki homeopatyczne, jednak co do ich skuteczności brak jakichkolwiek badań a stopień zalecanego rozcieńczenia poddaje pod wątpliwość czy aby cokolwiek w nich jest.

Nagminnie możecie tez spotkać błedną recepturę na nalewkę z Amanitki często wyspępującą pod nazwą „Ambrozja„. Błędne jest zalanie grzybów wódką i zakopanie w ziemi. Owszem, wypełnia się do połowy trzylitrowy słój całymi kapeluszami i zakopuje na około miesiąc do ziemi, jednak tradycyjne receptury wschodnich zielich wykorzystują dopiero uzyskany tą drogą płyn (nie muszę wyjaśniać, że podczas takiego procesu następuje fermentacja i rozkład grzyba a co za tym idzie zmienia się skład uzyskanego płynu). Owego płynu uzyskuje się niewiele – w świeżym surowcu zawartość wody waha się ona w granicach 80-85% co przeliczając, że średnio do 3 litrowego słoja wejdzie coponajwyżej pięć kapeluszy, których łączna waga nie przekroczy 300 gram to z tej ilości uzyskacie 240 ml plynu. Ów płyn należy uzupełnić do trzech litrów samogonem i znowu pozostawić na kolejny miesiąc. Dawkowaie po jednej kropli mówi samo za siebie bo skoro zawartość najważniejszej substancja o właściwościach leczniczych jaką jest muscymol oscyluje wokół 0,0002% to w trzy litrowym słoju znajdzie się go około 48 mikrogramów!

Jak to się przekłada na ową jedną kroplę „Ambrozji„? Rachunek jest prosty w trzech litrach są trzy tysiące mililitrów a mililitr to dwadzieścia kropli zatem w tej objętości jest 60 000 kropli… Resztę pozostawiam Wam do przemyślenia.

Niestety jak dotąd nikt nie podjął sie analizy fizykochemicznej uzyskanego tą drogą produktu.

Opracowanie powstało na podstawie współczesnych analiz zarówno mykochemicznych jak i toksykologicznych:

  • Crystal N. Broussard, Anjana Aggarwal, Sean R. Lacey, Anthony B. Post, Terry Gramlich, J. Michael Henderson, Zobair M. Younossi – Amanita mushroom poisoning, from diarrhea to tiver transplantation, 2001
  • Katrin Letschert, Heinz Faulstich, Daniela Keller, Dietrich Keppler – Molecular characterization and inhibition of Amatoxins uptake into human hepatocytes, 2006
  • Martin Kirchmair,Patrıcia Carrilho, Rudi Pfab, Bettina Haberl, Joana Felgueiras, Fernanda Carvalho, Jose Cardoso, Ireneia Melo, Jose Vinhas, Sigrid Neuhauser – Amanita mushrooms poisonings resulting in acute, reversible renal failure, 2012
  • Jeanine Ward, Kishan Kapadia, Eric Brush, Steven D. Salhanick – Amatoxins poisoning: case report and review, 2013
  • Paweł Chwaluk, Izabella Przybysz – Intoksykacje muchomorem czerwonym w Polsce – nowa tendencja na scenie narkotykowej czy współczesna adaptacja obcych tradycji?, 2015
  • Satariya Trakulsrichai, Charuwan Sriapha, Achara Tongpoo, Umaporn Udomsubpayakul, Sunun Wongvisavakorn, Sahaphume Srisuma, Winai Wananukul – Clinical characteristics and outcome of toxicity from Amanita mushrooms poisoning, 2017
  • Maurizio Bonacini, Katerina Shetler, Ira Yu, Robert C. Osorio, Robert W. Osorio – Features of patients with severe Hepatitis due to Amanita mushroom poisoning, 2017
  • James H. Diaz – Amatoxin containing mushroom poisonings: species, toxidromes, treatments and outcomes, 2018
  • Maria Voynova, Aleksandar Shkondrov, Magdalena Kondeva-Burdina, Ilina Krasteva – Toxicological and pharmacological profile of Amanita muscaria, 2020
  • Francesca Irene Rampolli, Premila Kamler, Claudio Carnevale Carlino, Francesca Bedussi – Accidental Amanita muscaria poisoning, 2021

Jarzębina – Sorbus aucuparia


fot. własna

Dzisiaj odrobinę inaczej…

Nazywana jest różnie:

  • jabrontek,
  • jarząbek,
  • judyna,
  • orzębina,
  • orabiec,
  • skoruch,
  • skorusa,
  • skorus,
  • chaps,
  • rzeszuta,
  • wilczura.

Jak mówią legendy jarzębina została stworzona dla ozdoby świata i nakarmienia dzikiej zwierzyny. Piękne czerwone koraliki jarzębiny są bowiem jednym z cenniejszych bogactw jesieni, zarówno dla ludzi jak i dla wszelkiej zwierzyny.

Istnieje pewna legenda o jarzębinie:

Dawno, dawno temu, gdy ludzie poznali to drzewo, owoce jarzębiny miały słodki smak, jak miód. Jednak ludzie zapomnieli o niej i przestali pielęgnować drzewa. Wówczas Jarzębina zemściła się i od tej pory wydaje gorzkie, cierpkie owoce zamiast słodkich jak miód.

W tradycji drzewo to zajmowało zawsze istotne miejsce. Wierzenia były różnorakie:

  • Jarzębina miała zatrzymać zmarłych w grobach, dlatego sadzono ją na kościelnych dziedzińcach. Wyplatano też krzyże i wieńce z owoców.
  • Jarzębina miała też chronić dom przed piorunami, dlatego chętnie sadzono ją w obejściu, lub dekorowano gałązkami dachy.
  • wierzono też, że odpędza złe moce: wystarczy posadzić ją w pobliżu domu, aby zło odeszło na zawsze.
  • przed wyjściem z chaty w nocy wkładano sobie owoce do kieszeni, aby chroniły przed złem, a włożone pod poduszkę miały zapewniać piękne sny.
  • panny nosiły korale jarzębinowe, aby przyciągnąć szczęśliwą miłość, ale powieszone nad łóżkiem poświęcone gałęzie rośliny miały powstrzymywać niepoślubione sobie jeszcze pary przed „nadmierną pobudliwością”.
  • tak samo, na korzyść niezamężnych dziewic, działały kolczyki i wianki z jarzębiny – była to więc dodatkową ochroną nie tylko przed złem, ale i przed rozpustą.
  • w okolicach Hrubieszowa 13 maja przed wschodem słońca wiedźmy latały nago do lasu i obrywały z jarzębin wszystkie młode pędy, obiegały drzewo trzykrotnie i wracały do siebie, a gałązki chowając pod strzechą. Gałązki te zadawane po trochę krowom sprowadzały niezwykłą ich mleczność.
  • na Wileńszczyźnie, podobnie jak na Litwie, jarzębina uchodziła za czarodziejskie drzewo, posiadające moc zgubną dla szatana.
  • na Podtatrzu dawniej sadzono jarzębinę na mogiłach.
  • dla poleskich szeptuch jarzębina to najświętsze drzewo – u każdej z nich rosło po kilka w ogrodzie, zapewniając ochronę przed złymi mocami.

Jednak nie wszędzie było do Dobre drzewo”:

  • na wschodzie i wśród Łemków jarząb postrzegano jako złe drzewo, siedlisko demonów i diabłów – szczególnie diabła, który namówił Judasza do zdrady, stąd jedna z nazw ludowych: Judaszowe Drzewo (częściej jednak ta nazwa przypisywana jest Hyćce, na której według legendy powiesił się Judasz).
  • gałązek tego drzewa nie można było zatykać za obrazy w domach, bo „złe by tam przesiadywało”, dawniej w niektórych regionach jarzębiny nie chciano używać nawet na opał.
  • na Polesiu uważano za grzech rąbać jarzębinę wierząc, że jest to kobieta zaklęta w drzewo.

Tyle u Nas. Podobną pozycję ma jarzębina także w innych nacjach.

Znana jako Wiedźmowe Drzewo (witchen tree), Wiedźmowe Drewno (witchwood) czy też Zmora Czarownic (witchbane). Zawsze miała swoje magiczne miejsce z racji wieku – bez problemu dożywa dwustu lat, zachowując przy tym swój charakterystyczny kształt.

W starożytności jarzębinę nazywano Drzewem Życia. Grecka legenda mówi, że powstanie jarzębiny sprawiła Hebe, córka Zeusa i Hery, młoda Bogini, posiadająca moc, by przemieniać starośc na powrót w młodość. Hebe była nosicielem kielichów bogów – niestety straciła kielich Zeusa na rzecz demona. Bogowie wysłali wówczas orła, by odzyskał ów kielich. Podczas bitwy orła z demonem, gdziekolwiek kropla krwi lub orle pióro spadły na ziemię, wyrastała jarzębina – dlatego też jarzębina ma pierzaste liście a jej jagody przypominają krople krwi.

W skandynawskich wierzeniach pierwsza kobieta narodziła się z jarzębiny, a pierwszy mężczyzna z jesionu. Jarzębina uratowała życie Thorowi, który pochylając się nad rzeką wpadł do niej i pewnikiem by utonął lecz jarzębina podając mu swe gałęzie pomogła mu wrócić na ląd.

W mitologii islandzkiej jarzębina ma magiczną pozycję szczególnie podczas przesilenia zimowego. Pozbawiona liści i pokryta szronem, wydaje się być ugwieżdżoną, co symbolizuje uwolnienie ducha w najciemniejszej części roku. Mit o gwiaździstej jarzębinie prawdopodobnie wyewoluował ze starożytnej tradycji wznoszenia księżycowych drzew, pokrytych owocami i światłami, zwieńczonych półksiężycem. Mówi się, że na szczycie tych księżycowych drzew świeci specjalna gwiazda, zwiastując odrodzenie światła. Gwiazda ta została włączona do tradycji chrześcijańskiej, a jarzębina w gwiazdach była prekursora współczesnej choinki jako bożonarodzeniowe drzewko.

Czerwona barwa jagód jarzębiny sprawiły, że były one wysoko cenione w wielu pogańskich tradycjach – czerwone jedzenie było wówczas postrzegane jako pokarm Bogów. Wiele legend przypisuje jagodom jarzębiny magiczne właściwości: irlandzkie „Quicken Tree of Dubhous” podobno rodziło jagody, które potrafiły przemienić stulatka na powrót w młodzieńca. Inna irlandzka legenda mówi, że jej jagody dawały człowiekowi siłę jak dziewięciu posiłków. Uważa się też, że drzewo jarzębiny strzeżone jest przez smoka. W jeszcze innej irlandzkiej tradycji zmarłego przebijano gałązką jarzębiny z czerwonymi jagodami, by jego duch nie błąkał się po świecie i mógł spokojnie przejść do swojej nowej siedziby.

W celtyckich wierzeniach Jarzębina znajduje się pod wpływem Słońca i jest silnie kojarzona z Brigid – poetką i muzą. Skojarzenie to jest szczególnie widoczne, kiedy jej jagody przyciągają ptaki śpiewające jesienią. Brigid opiekuje się także przędzalnictwem i tkactwem stąd wrzeciona i kołowrotki tradycyjnie wykonywane są z drewna tego drzewa. Podczas Imbolic (przemianowanego później na Saint Brigid’s Day) płonącą strzałę wykonaną z drewna jarzębiny celowano w niebo -symbolizowała ona kurs słońca na niebie, gdy leci łukiem w kierunku pełni lata, spada na ziemię jesienią i znika na horyzoncie zimą. Jarzębina jest patronem drugiego miesiąca księżycowego kalendarza celtyckiego jako „Luis”. Sama jarzębina zwana jest Fid na ndruad (Drzewo Czarodziejów). Znajdowała się pod opieką celtyckich bogów: Lugh (boga słońca), Dagdę, Brigid i walijską Ceridwen, a także przez najważniejszego nordyckiego boga Thora i germańskiego Hekate.

W Szkocji belki poprzeczne kominków wykonano z belek jarzębiny – miało to zapewnić ochronę. Podczas przesileń i równonocy, w poprzek nadproży kładziono patyki jarzębiny, by wzmocnić dobroczynne działanie w tych momentach.


fot. własne (Sorbus aucuparia ‚Joseph Rock’ i Sorbus glabrescens)

Drewno jarzębiny miało szerokie zastosowanie – używane do robót rzeźbiarskich i snycerskich a także w magii (wyrabiano z niego m.in. laski wiedźminów i różdżki różdżkarzy). Jest wytrzymałe, dość ciężkie i twarde, bardzo trudno łupliwe; niestety trwałość drewna jest mała, wartość opałowa średnia. Barwa drewna jarzębiny jest dwojaka; twardziel jest barwy brązowej z wyraźnym odcieniem czerwonym; biel, stosunkowo duży, szeroki, posiada barwę siwawą z odcieniem czerwonawym. Obecnie drewno jarzębiny doceniane jest tylko przez fajkarzy – jest doskonały surowiec do wyrobu fajek wysoko cenionych wśród znawców i pasjonatów.

Nie będę się rozpisywał nad tym co z korali jarzębiny można robić bo mnóstwo tego jest u wszystkich Zielono-zakręconych Zielich. jednak musicie wiedzieć o bardzo ważnym fakcie – surowe owoce zawierają kwas parasorbinowy, który jest toksyczny dla człowieka, dlatego NIE pchać do paszczy na surowo! Nawet po kilku surowych jagódkach może was głowisia pobolewać, pojawić się może też Rigoletto a nawet i bieganie do sławojki w te i z powrotem. By rozłożyć kwas parasorbinowy wystarczy owoce powoli wysuszyć w temperaturze około 40°C, przemrozić lub zagotować.

Tyle na dzisiaj – już zmaściłem swoje soczki bo tego roku Jarzębina zaowocowała wybitnie wcześnie…

Himalayan Balsam Flowers Gin

Znów dostałem w prezencie od podobnych jak ja Zielo-Świrów niesamowitą recepturę na niezwykły sposób by pożytkować zielsko uznawane za paskudnego inwaziora w całej Europie i Ameryce – Himalayan Balsam czyli Niecierpka himalajskiego (skąd pochodzi) pojawiającego się tez pod nazwami Niecierpek gruczołowaty i Niecierpek Royle’go.

Jest w necie mnóstwo Achów i Ochów na temat jego niezwykle aromatycznych, o orzechowej nucie nasionek lecz i równie sporo warczenia, co w ten sposób przyczynia się do dalszego rozsiewu tej niezwykle ekspansywnej rośliny. Zawsze wtedy odpowiadam, że wystarczy wkładać ostrożnie strąki to torebki i dopiero wtedy zrywać by temu zapobiec. Lecz to nie nasionka są tematem dzisiejszego wpisu ale coś co dało tej roślinie lokalne nazwy Policemans Helmet, Bobby Tops (czapki policjanta), Gnomes Hat-Stand (stojak na czapki krasnali) a ja zowię Cwergowe Czapki.

Himalayan Balsam Flowers – kwiaty Niecierpka himalajskiego. Są uznawane jako jadalne dodawane dekoracyjnie do potraw (m.in. sałatek i surówek). Są też stosowane do robienia kwiatowych galaretek o niezwykłej jasno bursztynowej barwie. Ja dzisiaj zajmę się tym jak zrobić aromatyzowany nimi trunek o niezwykłych właściwościach jakie ujawnia po dodaniu toniku.

Teraz recepta jak ów kwiatowy gin zrobić czyli co musicie sobie przygotować:

  • litrowy pojemnik do zbierania kwiatów (ja mam swój wiklinowy kosz)
  • skórka z 4 Limonek
  • 2 łyżeczki miałkiego cukru demerara
  • 1 litr ginu
  • duży słój do maceracji (ca. półtorej litra) a później szklane butelki by mieć do czego rozlać ów napitek

Teraz do pracy:

  1. przygotujcie zebrane kwiaty odcinając zielone od podstawy od płatków (możecie je też wyskubać jednak płatki mogą się porwać bo są delikatne)
  2. samiutkie płatki wrzućcie do słoja wraz z kawałkami skórki limonki
  3. całość zalejcie i ginem i pozostawcie w ciemnym miejscu na dwa dni
  4. po tym czasie dodajcie cukier wstrząsając aż się całkowicie rozpuści
  5. na koniec przecedźcie gin i rozlejcie do buteleczek

Uzyskany napitek ma niezwykłą, jasno bursztynową barwę – dlaczego jest magiczny sami się przekonacie gdy dodacie do niego odrobinę toniku. Miłej zabawy w ten letni czas.

Leniwi mogą skołować gotowca ale to już nie to samo co własnoręcznie wykonany magiczny trunek.

Prymulki


fot. własna: Primula veris

Jako co Wiosna idzie a zielone wylazowuje zatem dzisiaj lekcja o Prymulkach – kwiatkach nieodłącznie kojarzonych z tą porą roku.

Pamiętajcie, że zarówno Pierwiosnek lekarski jak i Pierwiosnek wyniosły są w Polsce objęte ochroną częściową i nie szarżujcie „bo lecznicze”…

Podczas spacerów w plenerze nie jest z nimi jednak tak łatwo jak się wielu z Was wydaje, zatem najpierw przedstawię Wam podstawowe nasze gatunki:


Pierwiosnek wyniosły (Primula elatior)


Pierwiosnek lekarski (Primula veris syn. Primula officinalis)


Pierwiosnek bezłodygowy (Primula vulgaris)

Prymulki mają pewną niesamowitą cechę – spontaniczne hybrydy. Tak to już jest, że bez lupki, miarki, mierzenia średnicy kwiatu, obwodu korony, szerokości płatków i kąta nasady liściowej identyfikacja jest bardzo trudna – same plamki nie pomogą w hybrydach.

Najpowszechniej występuje mieszaniec pomiędzy Primula veris a Primula vulgaris czyli Primula x polyantha.

Kolejnym, choć rzadszym jest kundelek pomiędzy Primula elatior a Primula vulgaris czyli Primula x digenea

Są też jednak hybrydy, które niezwykle trudno spotkać a należą do nich:


Primula elatior a Primula veris czyli Primula x media (fot. Martin William Rand)

Jednak Prymulki to też „sprytne” kwiatuszki – by nie dochodziło do zapylenia wsobnego wykształciły one dwa typy budowy kwiatów co fachowo zowie się Heterostylią (różnosłupkowością) a w tym przypadku Distylią. Prymulki o długiej rurce kwiatowej zazwyczaj zapylane sa przez Trzmiele ogrodowe (o najdłuższych języczkach) i pierwsze motyle a dzięki owej zmienności w budowie kwiatu dochodzi do zapyleń krzyżowych. Każda Prymulka wytwarza dwa rodzaje kwiatów: w jednych kwiatach słupki są wyżej niż pręciki, w drugich odwrotnie. W literaturze anglojęzycznej te pierwsze kwiatki to „pin-type” a drugie „thumb-type„. Taka budowa zapewnia możliwość zapylenia pyłkiem pochodzącym z jednego typu kwiatu przez pyłek z drugiego.


kwiaty typu PIN


kwiaty typu TRUM

Prymulki były wykorzystywane od pokoleń głównie do przygotowywania herbatek ziołowych, wykazujących różne właściwości: sekretolityczne, wykrztuśne, przeciwzapalne, moczopędne, przeciwdrobnoustrojowe, przeciwgrzybicze i uspokajające. Według EMA (Europejska Agencja Leków) kwiaty i korzenie pierwiosnka stosuje się przy kaszlu, zapaleniu oskrzeli i nieżytach dróg oddechowych, a także w leczeniu nerwowości, bólu głowy czy też reumatyzmu. W przeszłości liście i kwiaty pierwiosnka były również spożywane na surowo lub gotowane jako pożywienie na przedniówku.

Oprócz właściwości Primula veris i Primula elatior opisano również inne gatunki tego rodzaju jako wykazujące pewien potencjał leczniczy. I tak Primula vulgaris wykazuje zasadniczo działanie przeciwutleniające a także co potwierdzają liczne badania tureckich fitofarmakologów cytotoksyczne względem ludzkich komórek raka szyjki macicy. Wyciągi z Primula denticulata, Primula elliptica, Primula macrophyla, Primula rosea oraz Primula stuartii także wykazują właściwości lecznicze, lecz nas one nie będą interesować bo to gatunki dalekowschodniej Azji (Kaszmiru) od dawna stosowane w zielarstwie tego regionu. Kwiatuszki te stosowane są w różnych dolegliwościach, głównie w leczeniu problemów z oczami, bezsenności, w infekcji dróg moczowych i dolegliwości kaszlowych (również astmy), biegunki, bóli mięśni i ich skurczy. Ostatni – Primula stuartii wykazuje silne działanie narkotyczne, lecz jest to skąpo opisane w dostępnej literaturze.

Tera Bedom Nudy czyli „fitochemia w pigułce„…

Na podstawie monografii Europejskiej Agencji Leków i Farmakopei Europejskiej za surowce zielarskie uznawane są wyłącznie Pierwiosnek lekarski i Pierwiosnek wyniosły (uważa się je za posiadające te same wartości) i traktuje na równi. Ze względu na podobieństwa rozwojowe i morfologiczne między obydwoma gatunkami wielu zielarzom trudno jest je odróżnić na stanowiskach naturalnych co sprawia, że po procesie suszenia surowce są nie do odróżnienia. Niektórzy z fitofarmakologów zgłaszają różnice między tymi dwoma gatunkami w składzie chemicznym co jednak nie wpływa na podstawowy profil zastosowania Prymulek w fitoterapii.

Głównymi związkami aktywnymi kwiatów i korzeni pierwiosnka są saponiny triterpenowe oraz związki fenolowe, w tym flawonoidy (ca 3% w kwiatach), kwasy fenolowe i glikozydy fenolowe. Saponiny odpowiadają za aktywność sekretolityczną i wykrztuśną. Z kolei związki fenolowe, obecne zwłaszcza w kwiatach pierwiosnka, wykazują właściwości przeciwutleniające, przeciwbakteryjne a także cytostatyczne. Całkowita zawartość flawonoidów w kwiatach pierwiosnka wynosi do około 3%. W ekstraktach z Pierwiosnka lekarskiego odnaleziono: kwercetynę, rutynozyd, gentiobiozyd, triheksozyd, kaempferol i jego pochodne, luteolinę, izoramnetynę i jej pochodne, limocytryno-3-O-glukozyd, limocytryno-3-orutynozyd, apigeninę, katechinę z epikatechiną i epigallokatechiną. Niestety dane dotyczące składu kwiatów Pierwiosnka lekarskiego są znacznie uboższe – wskazują one jedynie obecność rutozydu, kaempferolu-3-rutynozydu i izoramnetyny-3-glukozydu. Wspomniani autorzy podają jedynie skład chemiczny flawonoidów wyizolowanych z obu kwiatów pierwiosnka. Niewiele jest informacji na temat ilościowej zawartości tych substancji. Wśród analizowanych surowców wartość tych związków były bardzo zróżnicowane.

A konkretniej:

Hyperozyd wykazuje działanie przeciwzapalne i antyoksydacyjne. Wykazuje także działanie przeciwwirusowe, a czasami jest wymieniany jako środek moczopędny i hipotensyjny. Z kolei rutozyd znany jest z silnego potencjału antyoksydacyjnego oraz działania przeciwbakteryjnego i przeciwzapalnego. To może tłumaczyć zastosowanie kwiatów obu gatunków Primula w leczeniu kaszlu i chorób dróg oddechowych. Wyniki tych badań wskazują, że zarówno hiperozyd, jak i rutozyd w znacznym stopniu różnicowały badane gatunki. Kwiaty Primula elatior (które są bogate w hiperozyd i charakteryzują się wyższą zawartością rutozydu w porównaniu z Primula veris) wykazują często silniejsze działanie farmakologiczne. Oba gatunki zawierają w swoich kwiatach 3-glukozyd disorhamnetyny. Podobnie jak w przypadku hiperozydu, zróżnicowanie zawartości obu pochodnych izoramnetyny było bardzo duże. Jednak zawartość izoramnetyny-3-O-rutynozydu była w większa w przypadku Primula veris (ca 45,54%), podczas gdy w przypadku izoramnetyny-3-O-glukozydu jest ona wyższa u Primula elatior (ca 43,31%).

Aglikon izoramnetyny wykazuje działanie cytotoksyczne w stosunku do ludzkich komórek raka wątrobowokomórkowego. W naszych badaniach potwierdzono również obecność jednego kwasu fenolowego (kwas chlorogenowy) w obu kwiatach pierwiosnka, a jego zawartość była zbliżona zarówno w lekarskim jak i wyniosłym.

Primweryna i primulaweryna (glikozydy fenolowe) są typowymi związkami organów podziemnych. Zawartość w obu gatunkach jest bardzo zróżnicowana a różnica może sięgać nawet 2,5%. Te związki odpowiadają za specyficzny zapach surowca, który pojawia się podczas procesu suszenia. Zawartość tych substancji jest dziesięciokrotnie wyższa w korzeniach Primula veris niż w korzeniach Primula elatior. Podobną sytuację potwierdzono wcześniej tylko dla primweryny. Jednakże badania potwierdzają, że zawartość primweryny była w obu gatunkach znacznie mniej zróżnicowana niż zawartość primulaweryny.

Kwiaty Pierwiosnka wyniosłego wydają się być ciekawym źródłem flawonoidów. Są bogate w rutozyd i hiperozyd, które wykazują liczne działania farmakologiczne, w tym przeciwzapalne, przeciwutleniające i przeciwdrobnoustrojowe. W związku z tym można je uznać za bardziej interesujące dla zielarzy surowiec niż kwiaty Primula veris. Kwiaty żadnego gatunku nie zawierały primweriyny ani primulaweryny – związki te zostały zidentyfikowane tylko w korzeniach. Zidentyfikowane w badaniach związki fenolowe, zwłaszcza hiperozyd, primweryna i primulaweryna, mogą być stosowane jako markery chemiczne w identyfikacji gatunków Primula, a także jako markery jakości ich surowców pozyskiwanych zarówno ze stanowisk naturalnych, jak i uprawnych.

Dane dotyczące profilu chemicznego pozostałych leczniczych gatunków rodzaju Primula są niestety fragmentaryczne. Zidentyfikowali w kwiatach i liściach Primula sieboldii trzy glikozydy pochodne kwercetyny i kaempferolu, a także dwa antocyjany – malwidynę i petunidynę, występujące niestety tylko w kwiatach. Z kolei kwiaty Primula vulgaris zawierają ciut inne „dobroci” – rutyna i kwas p-kumarowy są głównymi związkami fenolowymi tego surowca. Interesującym jest fakt sporej zawartości saponin (Primulasaponiny I, Primulasaponiny II i Sakurasosaponiny) w ilościach pzrekraczających 2% w korzeniach tego gatunku wykazujących interesujące właściwości przeciwprątkowe i przeciwpierwotniakowe oraz selektywnie cytotoksyczne cząsteczki względem wieloczynnikowych lekoopornych komórkek nowotworowych (na celowniku są komórki raka szyjki macicy). Wobec powszechności występowania tego gatunku jak i łatwości w jego uprawie czyni go interesującym surowcem leczniczym o nieznanych dotąd możliwościach. W praktyce można by się zastanowić nad miejscowym stosowaniem irygacji wyciągami wodno-alkoholowymi (niskoprocentowymi) z tego pierwiosnka zarówno w prewencji jak i we wsparciu fitoonkologicznym leczenia raka szyjki macicy.

W innych gatunkach (Primula denticulata, Primula auricularis, Primula halleri, Primula malacoides i Primula marginata) wykryto obecność primetyny (5,8-dihydroksyflawon), która odpowiada za silne właściwości uczulające i stąd zalecenia ostrożności w stosowaniu tych gatunków leczniczo.

Tera ciut z mojej beczki:

Surowcem dla Pierwiosnków sa kwiaty, liście a także całe ziele. Odchodzi się od stosowania korzenia, gdyż jest to surowiec małowartościowym a prze­dawkowany staje się niebezpieczny. Także zbiór korzeni wiąże się zawsze ze zniszczeniem rośliny a są to gatunki pod ochroną.

Spotkałem się z różnymi sposobami przygotowania zbioru – jedni zalecają jak najszybsze wysuszenie w temperaturze ok 40’C natomiast w wielu przekazach etnobotanicznych zaleca się suszenie w stanie rozłożonym w normalnej temperaturze przez okres dwóch do trzech tygodni.

Ogólnie przyjmowane właściwości lecznicze dla ziela, liści i kwiatów to działanie wykrztuśnie, moczopędnie, napotnie, przeciwgorączkowo, przeciwzapalnie, uspokajająco, żółciopędnie i antyseptycznie przy zastosowaniu zewnętrznym. Zaleca się stosowanie Pierwiosnków przy stanach zapalnych i infekcjach układu oddechowego, dla łagodzenia kaszlu, zmniejszania gorączki, także przy dolegliwościach ze strony układu moczowego, w stanach zapalnych przewodu pokarmowego oraw w zaparciach. Bardzo często też są stosowane przy bezsenności, wyczerpaniu nerwowym. Zewnętrznie Pierwiosnki stosuje się na wszelkie choroby skórne, plamice, wybroczyny na siatkówce, a także w chorobach oczu (stany zapalne i zakażeniowe powiek, spojówek i gałki ocznej przejawiające się swędzeniem, zmęczeniem, łzawieniem i opuchnięciem oczu).

Napary czyli infuza:

Jedną łyżkę kwiatów, ziela albo liści zalewamy dwoma szklankami wrzącej wody lub gorącego mleka po czym odstawniamu na kwadrans. Po odcedzeniu herbatkę na mleku można dosłodzić miodem. Wono wam zapodawać sobie dwa lub trzy razy dziennie po pół szklaneczki takiej dobroci. Dozwolone jest też częstsze picie w mniejszych ilościach no po ćwierć szklanki ale nie więcej niż sześć razy dziennie.

Nalewka czyli tynktura:

Wykonuje się ja w proporcji 1:5 na 40% wódce i maceruje przez dwa tygodnie, po czym filtruje. Zażywa cztery do sześciu razy dziennie po pół łyżeczki (2,5ml co odpowiada ca 50 kroplom). Podobnie jest z intraktem lecz w tym przypadku używamy alkoholu 40-60% o temperaturze 70-75°C (prawie wrzący) i maceruje dziesięć dni. Dawkuje identycznie jak naleweczkę.

Więcej ciekawych receptur znajdziecie w monografii Prymulek u Dottore na Gram Zgrowia.

Ja natomiast podzielę się z Wami kilkoma „mniamuśnymi precjozami” popularnymi zwłaszcza za wielką Wodą.

Cowslip Syrup

Potrzebne będzie Wam:

  • spory koszyczek kwiatów Prymulek – zbierajcie te żółciótke miast tych bladych (na moje oko potrzeba ze dwie szklanice)
  • dwie szklanice białego, słodkiego wina
  • półtorej szklanicy miałkiego cukru
  • sok z całej pomarańczy lub jak wolicie sporej cytryny
  1. wino i cukier doprowadźcie do wrzenia i lekko pyrkajcie aż cukier się rozpuści a płyn zredukuje o 1/4
  2. zdejmicie gar z ognia, wmieszajcie kwiaty, sok z pomarańczy i odstaw na noc pod przykryciem
  3. następne go dnia przelejcie przez sitko i ponownie doprowadźcie do wrzenia
  4. jeszcze ciepły syropek rozlejcie syrop do niewielkich, wysterylizowanych butelek (dobre są 200ml)

Syropek ma kuszącego niucha i dobrze komponuje się np. z lodami waniliowymi. Jako słodzik do herbaty po prostu jest nie do oparcia.

Kolejnym rarytasem jest Cowslip Wine

Przygotujcie zatem:

  • 8 filiżanek wody (ca 2 litry)
  • 8 filiżanek tylko żółtych koron prymulek
  • 600g miałkiego cukru
  • sok i skórka z jednej limonki
  • pół szklanki soku pomarańczowego
  • 5 gram drożdży
  • 1 szklanka brandy
  1. cukier i wodę w dużym rondlu doprowadźcie do wrzenia aż cukier całkowicie się rozpuści
  2. pozostawcie do ostygnięcia, przelejcie najlepiej dużego dzbanka, z którego można spokojnie nalewać.
  3. dodajcie soki owocowe i skórkę oraz kwiaty i wymieszaj
  4. odstawcie na dwie doby.
  5. odcedźcie mieszankę i wmieszajcie drożdże.
  6. całość wlejcie do niewielkiego gąsiorka (idealny jest brytyjski Demi-John) i pozostawcie aby leżakowała przez miesiąc przed butelkowaniem
  7. na koniec dolejcie brandy
  8. przecedźcie otrzymane precjosum przez gęste sito albo papierowy filtr do kawy – płyn powinien mieć klarowny, jasnożółty kolor
  9. rozlejcie do wysterylizowanych szklanych butelek i pozostawcie na kilka miesięcy by dojrzało.

Źródła:

Katarzyna Bączek, Jarosław Przybył, Małgorzata Mirgos, Olga Kosakowska, Izabela Szymborska-Sandhu, Zenon Węglarz – Związki fenolowe w Primula veris i Primula elatior, Laboratorium Nowych Produktów Ziołowych, Katedry Roślin Warzywnych i Leczniczych SGGW w Warszawie; 2017

Maciej Włodarczyk,Paweł Pasikowski, Kinga Osiewała, Aleksandra Frankiewicz, Andrzej Dryś i Michał Gleńsk – New Sources of Pharmaceutically Important Saponins from the Primulaceae Family, Departamen Farmakognozji UM we Wrocławiu, 2020

Saima Khana, Hamayun Shaheena, Ansar Mehmoodb, Sidra Nasara, Tehreem Khan – Ethnobotanical and antibacterial study of Primula plants traditionally used in the indigenous communities of Western Himalaya, Saudi Journal of Biological Sciences, 2022

Selim Demir, Ibrahim Turan, Rezzan Aliyazicioglu, Serap Ozer Yaman, Yuksel Aliyazicioglu – Primula vulgaris extract induces cell cycle arrest and apoptosis in human cervical cancer cells, Elsevier 2018

Szczyr czyli Herba Cynocrambes

Szczyr to zielna, owłosiona bylina o wyprostowanych pędach z prostymi, ząbkowanymi liśćmi. Rośliny rozmnażają się głównie wegetatywnie przez rozłogi tworząc gęste, rozległe dywany w poszyciu lasów. Jest wyznacznikiem starych zbiorowisk leśnych tzw Ancient Wood. Roślina jest dwupienne czyli są i Panie Szczyrowe i Panowie Szczyrowie. Kwiatostany są niepozorne i zielone, pojawiające się od lutego do przełomu kwietnia i maja. Niestety to mocno zapomniane i zaniedbywane ziółeczko.


fot. własne: kwiaty żeńskie, kwiaty męskie, niedojrzała torebka nasienna

Gatunki rodzaju Mercurialis były od dawna stosowane leczniczo. W medycynie Hipokratesa (V i IV wiek p.n.e.) używano go w leczeniu dolegliwości menstruacyjnych i innych chorób kobiecych. W średniowieczu zalecano napary jako okłady na opuchliznę, natomiast do picia przy zaparciach, nieżycie górnych dróg oddechowych, reumatyzm i dnę moczanową. W tradycyjnej medycynie herbata ze świeżej rośliny była popularna jako środek przeczyszczający i moczopędny. Świeża roślina nie jest już dziś używana ze względu na jej wysoce drażniące działanie. Rośliny te była kojarzone z Merkurym, bogiem uzdrawiania i stąd ich nazwa łacińska Mercurialis. Północni Teutoni wysoko cenili Szczyr i poświęcili go nordyckiemu bogu Odynowi. W średniowieczu był też składnikiem maści czarownic.

Gatunki Mercurialis spp. były używane od czasów starożytnych. W średniowieczu napary z ziela stosowano w leczeniu zaparć, zapaleń oskrzeli, reumatyzmu, dny moczanowej, schorzeń ginekologicznych, a także w łagodzeniu obrzęków. Obecnie w niektórych krajach dostępne są środki na bazie tego surowca stosowane w stanach zapalnych, słabo gojących się ranach i owrzodzeniach. W tradycyjne zastosowanie obejmuje także leczenie wysokiego ciśnienia krwi, wysokiego poziomu cukru oraz zaburzeń pigmentacji skóry. Świeże rośliny są trujące, a ich spożycie powoduje nudności, wymioty i krwotoczne zapalenie przewodu pokarmowego i uszkodzenie nerek.

Rośliny z rodzaju Mercurialis mają długą historię stosowania jako leki ziołowe w tradycyjnej medycynie Europy. Najczęściej stosuje się cztery najbardziej powszechne gatunki:

  • Mercurialis ambigua
  • Mercurialis annuua
  • Mercurialis perennis
  • i Mercurialis tomentosa

Większość dawnych zastosowań leczniczych jest obecnie poparte wieloma badaniami naukowymi. Obejmuje to jego właściwości:

  • przeciwcukrzycowe i przeciw nadciśnieniowe, za które odpowiedzialne są w kolejności Rutyna i Narcyzyna
  • zalety w leczeniu ciemnych plam na skórze przypisywane Mequinolowi
  • działanie przeciwzapalne, przypisywane Skopoletynie, Kaempferolowi, Skwalenowi i Cykloartenolowi

Na Półwyspie Iberyjskim od dawna stosowano Szczyry jako środek przeczyszczający. Sok także był również szeroko stosowany jako środek przeczyszczający – działanie to zaobserwowano dla wszystkich gatunków. W Katalonii kulki zmiażdżonych liści zmieszane z oliwą były stosowane jako swoiste czopki w przypadku zaparć. Odwar z suszonych lub świeżych liści również posiada te właściwości jednakże suszone liście są mniej skuteczne niż świeże. Co ciekawe – w mniejszych dawkach napary z suszonego surowca wykazują się działaniem ściągającym jako skuteczny lek na biegunkę. Herbatki z kwitnącego ziela stosowane były w celu obniżenia ciśnienia krwi. Innym ważnym zastosowaniem w etnomedycynie Półwyspu Iberyjskiego było obniżanie poziomu cukru we krwi. Po dziś dzień w całej Hiszpanii odnotowuje się stosowanie wszystkich czterech wspomnianych gatunków do leczenia chorób związanych z układem oddechowym: do leczenia bólu gardła i chorób płuc, przeziębienia i zapalenia oskrzeli. Interesującym także jest zmniejszania ciemnych plam na skórze poprzez zastosowanie na dotknięte obszary świeżych części roślin macerowanych w oliwie zmieszanej z woskiem pszczelim. Szczyry także były używane do wywoływania poronienia i do tłumienia laktacji. Działanie przeciwzapalne może wyjaśniać zastosowanie tego surowca w leczeniu reumatyzmu i obrzęków, stłuczeń, bóli stawowych i złamań kości (w większości przypadków stosowano miejscowo okłady z wywaru).

Niezwykłą cechą zioła jest zmienność kolorów – Hermidyna jest przekształcana w niebieski, czerwony lub brązowy barwnik, w zależności od sposobu jej przetwarzania. Wydalana z moczem zabarwia go na czerwono, sama roślina po wysuszeniu zmienia kolor na niebieski. Właśnie owa barwa w przeszłości była powodem używania rośliny jako substytutu indygo.

Tera bedom nudy – czyli „fitochemikalia”

Główne składniki surowca to flawonoidy, kumaryny, alkaloidy, kwasy fenolowe, terpeny i steroidy oraz związki aromatyczne i lipidy fenolowe. Spośród flawonoidów i kumaryn występują Rutyna, Narcyzyna, Kwercetyna, Kaempferol, Skopoletyna i kwas p-kumarowy; kwasy fenolowe to kwas kawowy i ferulowy; alkaloidem jest Hermidyna; terpeny reprezentuje trans-futol, squalen i cykloartenol a sterole beta-sitosterol. Obecna jest także Merkurialina (trójmetyloamina).

Kontrolowanie poziomu cukru we krwi można przypisać obecności rutyny i kwasu ferulowego. Bardzo obszernie udowodniono właściwości przeciw hiperglikemiczne rutyny, jak również jej potencjał w zapobieganiu i leczeniu patologii związanych z cukrzycą, nefropatią, neuropatią, uszkodzeniem wątroby i zaburzeniami sercowo-naczyniowymi. Domniemywane mechanizmy przeciw hiperglikemicznego działania Rutyny obejmują zmniejszenie wchłaniania węglowodanów, zahamowanie glukoneogenezy, zwiększenie wychwytu glukozy w tkankach, pobudzenie wydzielania insuliny oraz ochronę wysepek Langerhansa przed degeneracją. Aktywność kwasu ferulowego wykazano u zwierząt laboratoryjnych z cukrzycą typu 2 o wysokiej zawartości tłuszczu i indukowanej fruktozą, u których przywrócono poziomy glukozy we krwi i insuliny w surowicy, poprawiając wrażliwość na insulinę i glikogenezę wątrobową, hamując glukoneogenezę i uwalnianie insuliny w celu utrzymania prawidłowej homeostazy glukozy.

Innym flawonoidowym składnikiem jest Narcyzyna, która odpowiada za hipotensyjne działanie surowca. Kaempferol rozluźniający mięśnie gładkie, może również wyjaśniać działanie przeciw nadciśnieniowe.

Działanie przeciwbiegunkowe polegają na spazmolitycznym działaniu zarówno Rutyna i Kwercetyna jak i Skopoletyny. Z drugiej strony szerokie zastosowanie Mercurialis spp. jako środka przeczyszczającego można tłumaczyć antagonistycznymi działaniami uzyskanymi w niektórych przypadkach przez tę samą roślinę w zależności od dawki. Podejrzewa się, że odpowiedź spazmogenna jest wyzwalana przez aktywację cholinergiczną, podczas gdy w efekcie spazmolitycznym pośredniczy blokada kanałów wapniowych. Cząsteczką odpowiedzialną za działanie spazmogenne jest być może kwas kawowy.

Aktywność hepatoprotekcyjna (ochronna dla wątroby) opiera się na właściwościach Skopoletyny. Także w badaniach nad zwierzętach laboratoryjnych wykazano zmniejszenie poziomu akumulacji lipidów w wątrobie i stanu zapalnego wątroby u szczurów z cukrzycą leczonych właśnie Skopoletyną w takim samym stopniu jak po zastosowaniu metforminy. Obecność skwalenu w Mercurialis spp. czyni te zioła dobrym kandydatem do leczenia zaburzeń wątroby – Skwalen może kumulować się w wątrobie, obniżając poziom cholesterolu i triglicerydów. Ma to korzystny wpływ na woreczek żółciowy, ponieważ niski poziom cholesterolu jest niezbędny do ograniczenia tworzenia się złogów żółciowych.

Leczenie ciemnych plam na skórze można przypisać obecności Mechinolu i 4-hydroksyanizolu (4-HA). Ten ostatni jest stosowany do leczenia miejscowego ostudy (melanodermii), dostępnym komercyjnie w stężeniu 2% w połączeniu z tretynoiną. Działa on jako substrat dla tyrozynazy i hamuje powstawanie prekursorów melaniny. Jego rola jako substratu tyrozynazy sprawia również, że 4-HA jest obiecującym środkiem w leczeniu czerniaka – 4-HA może zostać utleniony do 4-metoksykatecholu i jego o-chinonu. Ten ostatni jest silnym środkiem elektrofilowym, który wiąże się kowalencyjnie z tiolami białek i glutationem, prowadząc do śmierci komórek czerniaka. 4-HA jest również stosowany miejscowo w leczeniu depigmentacji u pacjentów z bielactwem, gdy rozległe obszary ciała nie reagują na terapie repigmentacyjne.

Aktywność Szczyrów względem infekcjom górnych dróg oddechowych można przypisać β-sitosterolowi. Wykazano, że interakcja między β-sitosterolem a pneumolizyną (czynnikiem wirulencji Streptococcus pneumoniae) wpływa ujemnie na zdolność bakterii do kolonizacji płuc.

Szczyry są stosowane tradycyjnie w leczeniu zaburzeń ginekologicznych. Ostatnie badania wykazały rolę trans-fitolu (diterpenu obecnego w surowcu), jako inhibitora aromatazy. Aromataza jest enzymem biorącym udział w biosyntezie estrogenów, a inhibitory aromatazy są sposobem zapobiegania lub leczenia karcynogenezy między innymi raka piersi, jajnika i endometrium. Roślina ta może być ważna w zapobieganiu lub leczeniu zmian nowotworowych o charakterze estrogenozależnym.

Zastosowanie Szczyrów w leczeniu schorzeń dróg moczowych i schorzeń ginekologicznych, takich jak kolka nerkowa i bolesne miesiączkowanie polega na przeciwskurczowym działaniu Rutyny, Kwercetyny i Skopoletyny. Łagodzenie dolegliwości menstruacyjnych prawdopodobnie zależy od β-sitosterolu i kaempesterolu. Podobne działanie wykazano w przypadku olejku z wiesiołka (Oenothera biennis), który jest powszechnie stosowany jako naturalna terapia łagodząca objawy PMS – w oleju z wiesiołka obydwa sterole biorą udział w hamowaniu uwalniania mediatorów prozapalnych.

Wszystkie Szczyry były stosowane w leczeniu artrozy i chorób o podłożu zapalnym, do łagodzenia reumatyzmu, obrzęków, bólów zębów, stłuczeń, złamań kości, bólu kolan i stóp oraz gojenia się ran. Właściwości przeciwzapalne wyjaśnia obecność Skopoletyny, która wykazuje działanie przeciwzapalne poprzez supresję cytokin. Inne związki o ugruntowanych właściwościach antyoksydacyjnych a obecne w surowcu, które również mogą przyczyniać się do przeciwzapalnego działania tej rośliny to Kaempferol, Skwalen i Cykloartenol.

Pomimo braku dowodów naukowych łączących Hermidynę z medycznymi zastosowaniami Mercurialis spp. alkaloid ten zasługuje na specjalną wzmiankę. Podejrzewa się, że związek ten może mieć związek z toksycznością rośliny, jednakże to inny alkaloid pirydyno-3-karbonitryl został zidentyfikowany jako czynnik toksyczny. Zaobserwowano także, iż Hermidyna wykazuje silne interakcje z błonowymi muskarynowymi receptorami acetylocholiny.

Prócz hiszpańskich badaczy takich jak José Blanco-Salas i Francisco Vazquez także niemieccy fitochemicy a w szczególności dr Peter Lorenz pracują obecnie nad dokładnym poznaniem Szczyrów. Jest on najbardziej doświadczonym badaczem fitochemicznym i kilka lat temu wykrył, że wodny, fermentowany ekstrakt z zioła nie zmniejsza aktywności komórek odpornościowych, ale wręcz ją zwiększa. Stosowany miejscowo ekstrakt stymuluje układ odpornościowy bezpośrednio w miejscu zapalenia, a tym samym stymuluje zastojowy proces gojenia przewlekłych stanów zapalnych. Obecnie nie jest jasne, które dokładnie substancje mają tak stymulujący wpływ na układ odpornościowy. Na celowniku są lipidy znane jako n-alkilorezorcyny. Ponadto wyizolowano nowy związek, który oznaczono jako (-)-(E)-caffeoyl-2-(R)-oksoglutaran.

Nie będę powielał zastosowania i preparatów jakie wykonuje się z roślin rodzaju Mercurialis bo wyczerpujący opis znajdziecie u doktora Henryka Różańskiego. Zainteresowani stosowaniem Szczyrów mogą zajrzeć do tego opracowania. W niektórych opracowaniach możecie natknąć się na inną nazwę surowca – Herba Mercurialidis jednak ja użyłem nazwy obecnej we wszystkich dawnych opisach tego surowca pochodzącej od dawnej nazwy łacińskiej tego rodzaju – Cynocrambes.

Pamiętajcie jednak – przedawkowanie powoduje podrażnienie przewodu pokarmowego: wymioty, biegunkę, ból brzucha, ból i zawroty głowy, hemolizę i krwiomocz, a w następstwie podrażnienie nerek, często też zaburzenia neurologiczne, przy czym przejawiają się one zwiększoną sennością i łagodnymi skurczami mięśni.

Aha uważajcie – Szczyry podczas suszenia deczko capią – trochę to nieprzyjemny zapach.


Szczyr roczny (Mercurialis annua) – to roślina o posturze krzewinki

źródła:

  • José Blanco-Salas, Francisco Vazquez,María Hortigón-Vinagre, Trinidad Ruiz-Tellez – Bioactive Phytochemicals from Mercurialis spp. used in Traditional Spanish Medicine, July 2019
  • Peter Lorenz, Marc Hradecky, Melanie Berger, Julia Bertrams, Ulrich Meyer, Florian Stintzing – Lipophilic constituents and alkaloids from aerial and root parts of Mercurialis perennis, 2010
  • Peter Lorenz, Jürgen Conrad, Julia Bertrams, Melanie Berger, Sarina Duckstein, Ulrich Meyer, Florian Stintzing – Investigations into the Phenolic Constituents of Dog’s Mercury, 2011

Michaelmas Daisy


fot. Jerzy Kruk

Omawiać szerzej wypada mi niezwykłe choć nieznane w Europie ziółko czyli Astra nowoangielskiego – Symphyotrichum novae-angliae, dawniej Aster novae-angliae.

Kwiatuszki pojawiające się w Święto Archaniołów Michała, Gabriela, Rafała i Uriela. To nie tylko piękne kwiatuszki i cenny jesienny pożytek dla zapylaczy ale mało znane w Europie ziółeczko. W Polsce popularnie znane jako Marcinki.

Członkowie rodzaju Symphyotrichum (Aster) są bogaci w saponiny triterpenoidowe i związki flawonoidowe. Najcenniejszym jest Aster nowoangielski. Aster nowobelgijski zaś wykazuje jedynie działanie mięczakobójcze na ślimaki rodzaju Biomphalaria przenoszące pasożytujące na ludzkim ciele przywry rodzaju Schistosoma, z których bardzo groźne jest Przywry żylne Schistosoma haematobium i Schistosoma mansoni. Są one odpowiedzialne za wywoływanie Schistosomatozy, która obok malarii jest najpoważniejszym w skali światowej parazytologicznym problemem zdrowotnym (na szczęście do Polski choroba ta jest zawlekana rzadko).

Wypada zatem poprowadzić Was przez arkana rozpoznawania „a któren ci łun z Marcinków?” bo do wykorzystywania nadaje się jedynie Aster nowoangielski.

Najpierw Aster nowobelgijski

Jest on byliną (rośliną wieloletnią) posiadającą spore kłącze. Jego łodygi wzniesione na wysokość od 40 do 120 cm (w porywach do 140), zwykle już poniżej połowy zaczynają się rozgałęziać. Powierzchnia łodygi jest naga a jedynie gałązki kwiatostanu posiadają drobny kutner włosków.

Liście łodygowe odwrotnie lancetowate lub eliptyczne niestety w trakcie kwitnienia obumierają. Są one całobrzegie lub ostropiłkowane (największe do 20 cm długości i 4 cm szerokości). Nasada liści jest zwężona i uszkowato wpół obejmująca łodygę (górne liście łodygowe i największe listki w obrębie kwiatostanu). W części górnej łodygi i gałązek kwiatostanu stopniowo zmniejszają się, stając się podługowate lub równowąsko-lancetowatych.

Koszyczki kwiatowe do 30 mm średnicy zebrane w wielokwiatowy wiechowaty lub baldachogroniasty kwiatostan. Listki okrywy nagie, podobnej długości lub zewnętrzne nieco krótsze od wewnętrznych; 0.7 – 1 mm szerokości. Kwiaty języczkowate niebieskie, rzadko białe. Kwitnienie od sierpnia do października (czasem do listopada). Występuje on endemicznie w Ameryce północnej na wschodnim wybrzeżu i stąd nie jest on uznawany za zioło lecznicze.

Teraz czas na Aster nowoangielski
Ten kwiat także jest byliną jednakże o znacznie większym obszarze występowania obejmującym pawie połowę Stanów Zjednoczonych i Kanady.

Jest jednak rośliną tworzącą spore kępy zwykle o wysokości od 30 i czasami osiąga wysokość od 180 do 240 cm. Tworzy wiązkę rosnąca w kępach z kilkoma wyprostowanymi łodygami wyłaniającymi się z jednego punktu. Łodygi są mocne i przeważnie nierozgałęzione. Górne łodygi i liście, wraz z niektórymi częściami główek kwiatowych, pokryte są maleńkimi gruczołami na maleńkich szypułkach.

System korzeniowy to grube kłącza, wyglądające na zdrewniałe, czasami z wyraźnymi bulwocebulami. Z kłącza wyrasta zwykle od jednej do pięciu mocnych, wyprostowanych, włochatych pędów. Mogą być koloru brązowego lub fioletowego. Łodygi tego astra są czerwonawo-fioletowe łodygi z widocznymi krótkimi włoskami. Liście naprzemienne, zielone obejmują łodygi. Czasem liście zmieniają barwę na ciemnozielone, są cienkie i często sztywne i proste. Ogólnie wszystkie liście mają ten sam lancetowaty kształt, niezależnie od ich umiejscowienia na roślinie. Wyjątkiem od tej reguły są liście przypodstawne, które zwykle mają kształt łopatkowaty lub czasami obłolanceolistny . Niższe liście łodyg często więdną lub opadają przed zakwitem rośliny. Krawędzie liści są zasadniczo cała, gładkie na krawędziach, bez zębów, płatków lub orzęsków, jednakże czasem można spotkać liście o niewielkich i płytkich zębach na krawędzi. Liście są typowo siedzące, obejmujące pęd dwoma uchowatymi płatkami. Liście przypodstawne są rzadko owłosione. Liście łodygowe są zazwyczaj lancetowate lub podłużne, ze spiczastymi końcami i mają po obu stronach gruczoły palczaste. Liście w obrębie wiechy kwiatostanu są lekko zaokrąglone, ogruczolone i lekko owłosione.

Kwiaty są liczne o ciemnofioletowych główkach, zebrane w szczytowe baldachogroniaste kwiatostany (zwane także wierzchotkowatymi baldachogronami). Kwiaty języczkowe (zewnętrzne) są różnobarwne, kwiaty rurkowate żółte. Kwiatostany mają wiele liści i są dość stłoczone, zazwyczaj z jedną główką na końcu każdej małej gałązce. Każdy otwarty kwiat jest szeroki i może mieć do 5 cm średnicy. Główka kwiatu kształt dzwonowaty do półkulistego. Kielich kwiatowy posiada charakterystyczne rozłożyste Filary, często rozchylone i pokryte gruczołami paluszkowymi ułożonymi w 3-5 nieco równych rzędach.
Aster ten kwitnie późnym latem i jesienią (od początku sierpnia, aż do końca listopada.


fot. Jacek Soboń

Wieść gminna zza Wielkiej Wody doniosła o zalecaniu glicerytu z tychże kwiatuszków dla łagodzenia problemów w drogami oddechowymi i doprowadzania ich do stanu prawidłowego funkcjonowania. Dana O’Driscoll – zielarka, pasjonatka i Wielki Arcydruid Starożytnego Zakonu Druidów za Wielką Wodą podzieliła się w nami jej recepturą na gliceryt, który również może być zastąpiony nalewką.

Kwiaty wykazują powinowactwo zarówno do górnych, jak i dolnych dróg oddechowych. Działa rozkurczowo i rozluźniająco na płuca i jest szczególnie przydatny w przypadku sezonowych alergii i przeziębień, także w przypadku ostrej i przewlekłej astmy. Korzenie wykazują właściwości przeciwbólowe, ściągające, wykrztuśnie i przeciwgorączkowe. My jednak skupimy się na tych pięknych kwiatach wykazujących synergizm z Dziewanną i Omanem w dopieszczaniu naszych płuc co jest szczególnie istotne dla wielu, którym SARS-CoV2 zdemolował płuca.

Przepis jest stosunkowo prosty:

  • około dwóch i pół do trzech filiżanek kwitnących wierzchołków, a jeśli będzie w tym kilka listeczków to nic złego się nie stanie chociaż lepiej stosować same kwiaty jednak pamiętajcie, ze zawiązują one bardzo szybko nasionka więc zbierać w sezonie trzeba te najdorodniejsze. Warto pamiętać, że astry uwielbiane są przez wiele drobniutkich lokatorów więc pozwólmy im się „wyprowadzić” rozkładając kwiaty na godzinkę na białym papierze
  • solidny litrowy słój typu Mason (zamykany na sprężynujący klips)
  • dwie filiżanki gliceryny i filiżankę źródlanej wody (można pokusić się o stare ludowe receptury kiedy kwiaty zalewało się wódką (hamerykańskie 100%proof to nasze 40%)

Kwiaty luźno wsypujecie do słoja po czym zalewacie elementami płynnymi. Zamknijcie , dobrze wstrząśnijcie i odstawcie do maceracji na pełen cykl lunarny (czyli jakby nie patrzeć na pełne cztery niedziele) wstrząsając słojem minimum raz dziennie.

Po tym czasie gliceryt nadaje się do odcedzenia od surowca ziołowego – z tej proporcji otrzymuje się ca 1,5 filiżanki glicerytu co w zupełności wystarczy na rok stosowania po 15 kropli dziennie.

Aster nowoangielski może być użyty jako nalewka ze świeżych kwitnących wierzchołków lub napar – pojawia się działanie napotne, gdy stosowany jest w formie gorącej herbaty (co jest korzystne w przypadku przeziębienia i grypy). Czasami łączy się nalewkę ze świeżych kwiatów z herbatą co dodatkowym wzmaga złagodzić kaszel, oczyścić zatoki, złagodzić bóle głowy i uwolnić zapchany nos. Bogate w lotne olejki, to późnoletnie zioło jest również stosowane jako wiatropędne i może być stosowane w skłonnościach do wzdęć, szczególnie po posiłkach. Wówczas popija się napar zrobiony kwiatów lub szczytowych wierzchołków wraz z listkami.

dzięki uprzejmości Rosalee de la Forêt i Dana O’Driscoll


Miłej zabawy – bo ja jeszcze Michaelmas-Daisies mam na włościach.

Unguentum Sambuci Viride

Przy okazji wertowania materiałów na temat zastosowania liści Hyćki trafiłem na bardzo starą maść stosowaną onegdaj na zwichnięcia, stłuczenia i odmrożenia, a także jako zewnętrzny emolient (środek zmiękczający skórę) który figurował w dawnych farmakopeach jako „Unguentum Sambuci Viride„.

Zatem dziś podzielę się z Wami tą recepturą.

Weź:

  • trzy części zielonych liści (wagowo)
  • sześć części smalcu gęsiego (w oryginalnej recepturze występowały cztery części smalcu i dwie części łoju)
  • łyżkę wosku
  • kilka kropel olejku z kocanek włoskich (mój dodatek do receptury)

Teraz do roboty:

  • w sporym garze roztop tłuszcz i dodaj do tego liście
  • podgrzewaj, powoli mieszając aż całość nabierze zielonego koloru uważając by tłuszcz nie usmażył liści
  • lekko ciepłą miksturę przeciśnij przez ściereczkę serowarską
  • dodaj olejek eteryczny i dobrze wymieszaj

Maść takową wytwarza wspaniała amerykańska zielicha Ruthie Hayes z Harmonyville w Pasadenie prowadząca obecnie niewielką manufakturkę „Mother Hylde’s Herbal„.

PAMIĘTAJCIE – najcenniejsze są świeże liście zbierane przed kwitnieniem.

A to obecne moje jesienne skarby w ogródku – zdrowiusia Hyćka z ogromem antocyjanów w jesiennych liściach.

Jesienne Pyszności

Dziś odrobina Nieba w Gębie i tygodnia na siłowni a może i dłużej 😉

Gruszki w Hyćkowych jagódkach


Przepis autorstwa wspaniałej zielichy zza Wielkiej Wody – Courtney szalejącej w Willamette Valley w Oregonie. Wykorzystuje ona w swoich przepisach lokalnie występujący gatunek Sambucus cerulea o niebieskich jagódkach. Na całym świecie wykorzystuje się wszystkie gatunki rodzaju Sambucus a nie jak się niektórym Cyleberytom wydaje „jeno Hyćka bo reszta jest Trujonca„…

Potrzebujecie:

  • 4 szklanki świeżych owoców Hyćki
  • 3 szklanki wody (lepsza filtrowana anie kranówa)
  • 3 łyżki stołowe miodu lub nierafinowanych cukrów (np. demerara)
  • 1 łyżka mielonego imbiru
  • 1 łyżeczka mielonego cynamonu
  • 1/2 łyżeczki mielonego kardamonu
  • 1/4 łyżeczki mielonych goździków
  • 1/2 laski wanilii rozciętej wzdłuż
  • 5 dużych gruszek

A tera podwinąć rękawy:

1 – w dużym naczyniu wymieszajcie wsio ale bez gruszek

2 – zmniejszcie płomień by delikatnie „odszumieć” dobroci przez dziesięć minut

3 – w międzyczasie obierzcie gruszki ze skóry i opłuczcie pod zimną bieżącą wodą

4 – włóżcie do dobroci całe, obrane gruszki i kontynuujcie pyrkanie na małym ogniu przez około pół godzinki uważając coby się wsio nie spaprało na węgielek (cukier lubi karmelizować gdy jest za mało wody)

5 – wyjmijcie gruszki z gara i odłóżcie na talerzyk by ostygły

6 – pozostałe w garze dobrocie przecedźcie przez gęste sito przecierając także owoce (skórki i nasiona niestety są bezużyteczne)

7 – otrzymaną ciecz ponownie podgrzewacie gotując delikatnie aż osiągnie konsystencję syropu (zazwyczaj około kwadransa)

8 – zdejmijcie ten aromatyczny syropek z ognia i pozwólcie mu ostygnąć – możecie też skosztować czy ma właściwą słodycz i ewentualnie ją skorygować by „powalała na kolana

Gruszki delikatnie pokrojone w plasterki wzdłuż podawajcie polane syropem, z pysznymi lodami waniliowymi a co bardziej podatni „smakosze” mogą obok ułożyć ulubione sery pleśniowe

Syrop Czekoladowy z Hyćką i Szypszyną


Przepis autorstwa wspaniałej pasjonatki zza Wielkiej Wody – Rosalee de la Forêt

trzeba Wam będzie:

  • 1/2 szklanki Hyćkowych jagódek
  • 1/2 szklanki owoców Szypszyny (albo inkszej z Róż Dzikich)
  • 2 szklanki wody
  • 2 łyżki kakao (najlepsze jest 100% kakao)
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • szczypta świeżo startej gałki muszkatołowej
  • miód do smaku

A tera do roboty:

1- bez czarny i owoce dzikiej róży przez 20 minut przyjdzie Wam dusić w dwóch 2 szklanicach wody, po czym odcedź dobrze owoce.

2 – do uzyskanego dekoktu dajcie kakao, cynamon i gałkę muszkatołową.

3 – kiedy wszystko jeszcze ciepłe w garze miodem całość okraście by smak Wam odpowiedni uzyskać, dobrze acz powoli mieszając

Tymże syropem możecie okraszać lody, banany albo też i naleśniki

Marmolada z jagódek Wawrzynośliwy

Przepis autorstwa tureckiej pasjonatki – Gül, zamieszkującej turecką część wybrzeża Morza Egejskiego. Identyczną recepturę spotkacie także w Grecji. W tej części świata zagęszcza się dodatkowo marmoladę wystawiając patelnię (przykrytą gazą) na bezpośrednie działanie słońca przez kilka dni, aż całość zgęstnieje do postaci galaretki.

Musicie zgromadzić:

  • 1 kg owoców wawrzynośliwy
  • 700 ml wody
  • 75 dag cukru (lepszy nierafinowany)
  • świeży sok z połowy cytryny

Gotowi? – no to zaczynamy:

1 – dokładnie opłuczcie wawrzynowe śliweczki

2 – w sporym garze zagotujcie wodę i na wrzątek wrzućcie owoce.

3- pyrkajcie powoli z dwa kwadranse , aż wawrzynkowe śliweczki zmiękną. Odstawcie by całość ostygła.

4 – przed przeciskaniem przez sito rękawiczki sobie weźcie bo będzie się deczko ciaprało.

5 – miękkie i wystudzone owoce rozgniećcie rąsiami a potem przetrzyjcie przez sito by powstało piękne, szkarłatne puree.

6 – wylejcie otrzymaną ciaprę na patelnię, dodajcie cukru i ponownie pyrkajcie powoli na malutkim ogniu aż zgęstnieje. Przed zdjęciem z ognia dajcie sok z cytryny i gotujcie jeszcze przez kolejne 3-5 minut.

Jeśli nie będziecie ostrożni to cukier się skarmelizuje i kolorek szlag trafi ! Zatem lepiej powoli na niewielkim ogniu stale mieszając.

7 – do wyparzonych słoiczków przełóżcie otrzymaną marmoladkę.

Wawrzynośliwowy Cordiał

Receptura Kevina Feinstein’a z Nashville w Tennessee założyciela The Foraging Society.
Wytwarzane są oficjalnie także likiery z tych owoców

Potrzebujecie:

  • ok 3/4 kg owoców
  • litr dobrej wódeczki

1 – napełnijcie dwu litrowy słój (kilner style) do połowy śliweczkami
2 – do pełna dolejcie wódeczki lub brandy (co kto woli)
3 – zamknijcie i do kuchennego kredensu co najmniej na sześć niedzieli wstrząsając słojem kilka razy dziennie

4 – Potem zlewacie delicje i filtrujecie butelkując je w eleganckich flaszencjach.

Trunek nadaje się konsumpcji sautée albo z wodą sodową. Przepyszny też do polewania lodów!

Likier z Czarnej Róży (Burnet Rose)


Przepis udostępniam dzięki uprzejmości David’a Winnard’a – twórcy Discover the Wild w Rochdale

Ten szpecyjał sam sobie tej jesieni uczyniłem – niestety kwartał muszę czekać by nabrał swej mocy. Jeśli uda Wam się znaleźć owoce Róży gęstokolczystej (Rosa pimpinellifolia syn. Rosa spinossima) to macie farta.

Do tego rarytasu potrzeba Wam będzie:

  • 70 dag owoców Czarnej Róży
  • 700 ml wódeczki (40% albo i więcej ale nie szpyryt)
  • 20 dag miałkiego cukru (ja użyłem mojego ulubionego demerara ale o połowę mniej)

1 – opłuczcie dokładnie owoce i przekrójcie je na połówki

2 – do dwulitrowego słoja dajcie owoce, zasypcie cukrem i zalejcie gorzałką delikatnie mieszając całość

3 – zamknijcie pokrywę słoja upewniwszy się co nic nie cieknie i też do kuchennego kredensu – tym razem na trzy miesiące

Po tym czasie zlejcie, odfiltrujcie i ten rarytasik umieśćcie w szlachetnej karafce

„Raspberries and Cream‟


fot. własna

Pamiętam jak Pabka Paulka mawiała kiedym jako mały brzdąc trzymał się jej kiecki i słuchał godzinami opowieści o zielokach na spacerach z babką po łąkach, miedzach i ugorach za zielskiem: „Kiej ci Zielok pod nogi wlezie to widać co ci go trza„.

W tym roku obrodziło w mojej okolicy wręcz łanami Hemp-Agrymony czyli jak to potocznie tubylcy zwą „Raspberries nad Cream„. Niezbyt kumam dlaczego właśnie „maliny ze śmietaną” im się kojarzą z Sadźcem konopiastym (czyli Konopnicą w mowie potocznej wielu regionów Polski). Część z tutejszych pasjonatów twierdzi, że nazwa ta pochodzi od barwy kwiecia – identyczna jak mus ze świeżych malin zalanych śmietanką. No cóż – może kiedyś uda mi się dopytać tubylców dlaczego taka nazwa ale już wiem, że Babka Paulka miała rację – trafi do mojej apteczki…

Zioło znane jest od zamierzchłych czasów – już Awicenna (Ibn Sina aka Abu Ali Sina) bardzo sobie je cenił opierając się na starych greckich przekazach z czasów Ery Arystotelizmu. Spotkać je można w publikacjach wielu krajów por różnymi nazwami:

  • Raspberries and Cream już znacie, jednak w języku angielskim często pojawia się pod nazwami Hemp Agrimony, Bastard Agrimony, Water Agrimony, Hindheal oraz Holy Rope
  • Walijczycy zwą go Byddon Chwerw
  • Irlandczycy Cnáib Uisce
  • Szkoci Cainb Aɡrəmōnē
  • Arabowie Khad al Bint
  • Francuzi mają fajną nazwę, która bardzo przypadła mi do gustu – Herbe de Sainte Cunégonde (Ziele Świętej Kunegundy) a także Eupatoire des Arabes
  • Niemcy podobnie jak Francuzi – Kunigundenkraut
  • Holendrzy podobnie Koninginnekruid
  • Duńczycy i Norwegowie Hjortetrøst
  • Finowie Rantapunalatva
  • Szwedzi Hampflockel
  • Bułgarzy Див Коноп
  • Rosjanie Посконник коноплевидный
  • Ukraińcy Сідач конопляний
  • Hiszpanie, Portugalczycy i Włosi bardzo podobnie – Eupatório de Avicena (it. Eupatorio d’Avicena)

Łacińska nazwa Eupatorium pochodzi od króla Pontu – Mitradatesa Eupatora, który był uznanym alchemikiem; drugi człon nazwy cannabinum od kształtu liści tej rośliny przypominającego liście konopi.

Dobra – wystarczy tej lingwistyki bo tera czas na odrobinę botaniki

Sadziec konopiasty to spory Habaź bo bez trudu przeskakuje metra siedymdziesion (a czasem i więcej) a rozpościera się wokół na ponad metr średnicy. Uwielbia „moczyć nogi” stąd w wielu językach pojawia się nazwa przydomek „marsh”, „wasser”, „marais” etc. Jednak preferuje glebę o dobrej przepuszczalności.


Łodygę ma prostą i bruzdowaną, dołem drewniejącą a w górnej części delikatnie owłosioną. Łodyga po przecięciu lub rozdrobnieniu uwalnia bardzo przyjemny aromat.


fot. własna

Liście są ułożone naprzeciwlegle – dolne z króciutkimi ogonkami a górne często siedzące. Są potrójnie dłoniasto podzielone o lancetowatych, zaostrzonych segmentach długich do 15 cm i szerokich do 4 cm. Krawędzie mają nieregularnie, ostro ząbkowane.


fot. własna

Kwiatuszki ma piękne – zebrane w 3-7 kwiatowe koszyczki, tworzące gęste baldachogrona. Listki okrywy koszyczka w dwóch lub trzech szeregach, dachówkowato ustawione, błoniasto owłosione, wewnętrzne lancetowate, zewnętrzne jajowato, delikatnie orzęsione. Słupek z podługowatą zalążnią, szyjka głęboko rozwidlona. Korona kwiatu brudnoróżowa, czasem biała, dość głęboka, z pięcioma lejkowatymi ząbkami. Kielich w postaci puchu o długości 3-5 mm – jego włoski ustawione w jednym szeregu.


fot. własna

Nasiona to typowe niełupki o szaro-czerwono-brunatnym kolorze, długości 2-3 mm i szerokości 0,5-1 mm.

Jak już wspomniałem Zioło Świętej Kunegundy uwielbia sadowić się tam gdzie mokro ale i sporo słońca – rośnie nad potokami w miejscami wilgotnych, nad rzekami, na zboczach rowów, u podnóża klifów nad brzegiem morza, nad jeziorami, ciekami wodnymi, na terenach podmokłych, wilgotnych lasach, torfowiskach, bagnach, wzdłuż rzek i kanałów oraz na wilgotnych łąkach i pastwiskach. Zakwit rozpoczyna w Lipcu a kończy we Wrześniu. Nasiona rozsiewane są przez wiatr.

Botanicy wyodrębniają dwa podgatunki Sadźca konopiastego:

  1. Eupatorium cannabinum ssp. cannabinum występujący powszechnie na większości obszaru Europy
  2. Eupatorium cannabinum ssp. corsicum występujący na Korsykce, Sardynii, w Basilikacie i Apulii.

W obrębie rodzaju Eupatorium na terenie Polski jedynym natywnym przedstawicielem jest Sadziec konopiasty (podobnie jak dla reszty Europy). Pozostałe tj. Sadziec dęty (Eupatorium fistulosum), Sadziec plamisty (Eupatorium maculatum), Sadziec pomarszczony (Eupatorium rugosum) i Sadziec purpurowy (Eupatorium purpureum) to gatunki uprawiane jako byliny ozdobne.

Do gatunków stosowanych w fitoterapii zaliczane są Sadziec przeszytolistny (Eupatorium perfoliatum syn. Euparotium virginicum, Eupatorium connatum) oraz Sadziec purpurowy (Eupatorium purpureum) obydwa bardzo popularne za Wielką Wodą gdzie są one gatunkami natywnymi.

Obecnie zioło jest stosowane zarówno w Zielarstwie Zachodnim jak i w Tradycyjnej Chińskiej Medycynie oraz w indyjskiej Ayurvedzie z bardzo różnymi wskazaniami terapeutycznymi.


graf. Otto Wilhelm Thomé, rok 1885

Teraz odrobinę historii – zastosowanie tradycyjne Sadźca konopiastego w etnomedycynie krajów europejskich:

  • głównie jako zioło w gorączkę, przy przeziębieniach, grypie i innych chorobach wirusowych
  • liście i kwitnące szczyty dla przywracania zdrowych funkcji organizmu, jako środek żółciopędny, moczopędny, wymiotny, wykrztuśny i przeczyszczający jako łagodny środek, który nie wywołuje podrażnień
    (UWAGA – nadmierne dawki wywołują przeczyszczenie i wymioty)
  • napar z suszonych liści przynosi szybką ulgę, szczególnie jeśli zostanie zastosowany na początku grypy z racji i właściwości przeciwwirusowych, przeciwgorączkowych jak immunostymulujących
  • grube, bulwiaste korzenie mają działanie napotne, przeczyszczające i tonizujące
  • w schorzeniach wątroby, śledziony i pęcherzyka żółciowego (dyskineza)
  • był używany przez chłopów na żółtaczkę i przeciwko szkorbutowi w Holandii z racji sporej zawartości witaminy C (szczególnie w liściach)
  • ponadto stosowano go w chorobach śledziony, na ukąszeniach węży
  • jako środek przeciwrobaczy
  • jako herbata ziołowa poprawiająca apetyt, w niestrawności a także do leczenia chorób takich jak reumatyzm i zapalenie stawów
  • zewnętrznie na owrzodzenia, by przyspieszyć gojenie się ran, w postaci nalewki do leczenia drobnych infekcji skórnych, krwawień i siniaków
  • napar przygotowany z młodych, delikatnych liści podawano kobietom doustnie raz dziennie przez pięć dni przy nadmiernym krwawieniu w okresie menstruacji
  • sok z liści i łodyg stosowano na skaleczenia i siniaki a także by zatrzymać krwawienie
  • stosowany był do kąpieli by złagodzić bóle mięśni i stawów, a kompresami z obtłuczonych liści łagodzono bóle głowy
  • w Starożytnej Grecji naparu stosowano jako płyn do płukania oczu w stanach zapalnych i podrażnieniach

Inne zastosowania rośliny:

  • na chleb kładziono liście, by zapobiec jego pleśnieniu
  • sok z liści wcierano w sierść zwierząt jako środek odstraszający owady (kozy są jedynymi zwierzętami, które zjadają tę roślinę bez problemów zdrowotnych)
  • był używany w rytualnym oczyszczaniu zmarłych poprzez dekorowanie łoża kwieciem Sadźca dla zamaskowania trupiego odoru
  • z łodyg pozyskiwano grube włókno
  • z korzeni pozyskiwano czarne i niebieskie barwniki

A tera będzie Moja Działka – będą nudy

Surowcem jest kwitnące ziele Herba Eupatorii (dawniej w użyciu był także korzeń). Jest to zasadniczo surowiec aromatyczny zawierający do 0.5% olejku eterycznego (głównie Germakren B i D, β-Kariofylen, delta-2-Karen oraz α-phellandrene; α-pinene, thymol i thymokinon występują w śladowych ilościach).

Ponadto w surowcu znajdziemy glikozydy (Eupatoryna, Eupatopikryna), sterole (Eupatorol, Taraksasterol), saponiny, pochodną benzofuranów – Euparynę, flawonoidy (m.in. Rutyna, Eupatoryna, Eupafolina, Astragalina i Hiperozyd), laktony seskwiterpenowe (Euperfolina, Eufoliatoryna, Euperfolid), polisacharydy (m.in. Inulina), garbniki oraz żywice. Z racji wykrycia w ziole obecności alkaloidów pirolizydynowych (Supinina jednakże w śladowych ilościach) nie zaleca się kuracji dłuższych niż tygodniowa z przestrzeganiem reżimu dawkowania.

Paradoksalnie pomimo obecności alkaloidów pirolizydynowych o właściwościach hepatotoksycznych surowiec działa hepatoprotekcyjnie (ochronnie na miąższ wątroby).

Napar i odwar z ziela czasem u niektórych osób powodują lekkie rozwolnienie. Właściwości rozkurczowe wraz ze wzmaganiem wydzielania soków trawiennych czyni z Sadźca środek zapobiegający zaparciom.

Niektórzy zielarze polecają Sadziec jako niezawodne zioło do walki z infekcjami; łagodzące bóle i kolki związane ze złogami w drogach moczowych (Sadziec wraz z innymi ziołami np. Nawłocią ma zdolności do usuwania wspomnianych precyjozów). Surowiec jest także bardzo przydatny w zwalczaniu stanów zapalnych dróg moczowych towarzyszącym schorzeniom prostaty.

Olejek eteryczny pozyskiwany szczególnie z kwiatów wykazuje silne właściwości fungistatyczne względem Aspergillus niger, Trichoderma lignorum i Trichoderma viride oraz Fusarium oxysporum wywołującym u roślin uprawnych Fuzariozę.

Na deser jak zwykle receptury:

Infusum Eupatorii – 1-2 łyżki ziela zaparzyć lub szklance wrzątku. W dawkach standardowych stosować 2-3 razy dziennie po 100-150 ml. Uzyskujemy wówczas działanie rozkurczowe, przeciwbólowe, żółciopędne, przeciwzapalne, przeciwobrzękowe i immunostymulujące

Tinctura Eupatorii – najlepsza jest na świeżym zielu w proporcji 1:5 i tygodniowej maceracji. Stosujemy trzy razy dziennie po 5 ml (łyżeczka do herbaty). Jest idealnym środkiem do leczenia drobnych problemów i infekcji skórnych. Najnowsze badania wykazały skuteczność cytotoksyczną wyciągów etanolowych względem komórek raka jelita grubego, białaczki, szyszyniaka zarodkowego, raka śluzowo-naskórkowego płuc i włókniakomięsaka

Decoctum Eupatorii – w proporcji i dawkowaniu tak samo jak napar lecz gotować należy 15-20 minut. Znajduje zastosowanie w stanach skurczowych układu pokarmowego


Maceratio Eupatorii – ze świeżego ziela w proporcji 1:1 na wodzie i ośmiogodzinnej maceracji (możecie mrozić w kostki lodu po 5 ml lub konserwować 40% wódeczką w proporcji 1:1). Stosujemy trzy razy dziennie po 10 ml (łyżka stołowa)

Na koniec „wisienka na torcie”

Sirupus Floris Eupatorii czyli jak mawiają tubylcy Raspberries & Cream Flowers Syrup.
Jako, że jest to forma naparu aktywowanego kielonkiem wódeczki spodziewać się można prócz silnych właściwości przeciwwirusowych także działania rozkurczowego, przeciwbólowego, przeciwzapalnego i immunostymulującego.

Wykonuje się go identyczną metodą jak syropy z pozostałego kwiecia. Zebrane kwiecie pozostawia się by „lokatorzy” opuślili surowiec, po czym oddziela kwiaty od łodyżek i listeczków, które można wysuszyć i spożytkować jako ziele Sadźca konopiastego.

Swoim zwyczajem kwiecie spryskuje sporym kieliszkiem wódeczki by wstępnie aktywować ekstrakcję a następnie zalewam wrzątkiem by pokryć cały surowiec i ostawiam pod przykryciem do ostygnięcia (preferuję pozostawienie przez noc). Surowiec wówczas całkowicie się odbarwia. 

Odcedzony płyn przez drobne sito lub szmatkę serowarską podgrzewamy i rozpuszczamy w nim cukier w klasycznej proporcji 80% uzyskanego naparu. Pamiętajcie by dokładnie mieszać by wam się skorupka karmelowa na dnie gara nie zrobiła. Kiedy całość zawrze i jest klarowna, zdejmujemy z ognia dodając świeżo wyciśnięty sok z cytryny (na ten dwulitrowy gar dałem sok z całej sporej cytryny). Jeszcze gorący syrop zlewamy do wyparzonych flaszencji. Kolor zacny a i wkus wyśmienity. 

Przeciwwskazania i uwagi:

  • NIE stosowanie w ciąży i w trakcie karmienia piersią gdyż zawiera substancje genotoksyczne, teratogenne, embriotoksyczne i cytotoksyczne !!!
  • NIE stosowanie u osób z nadmierną krzepliwością krwi lub zapaleniem żył i zakrzepicą
  • wyższe dawki niż zalecane mogą prowadzić do podrażnienia przewodu pokarmowego skutkującym silnymi nudnościami, wymiotami i biegunką

Źródła:

Ali Esmal Al-Snafi – „Chemical constituens, pharmacological and therapeutic effect of Eupatorium cannabinum„, Department of Pharmacology, Thi Qar University, Iraq, 2017

Lucian Ionita, Alice Grigore, Lucia Pirvu, Elena Draghici – „Pharmacological activity of an Eupatorium cannabinum extract„, Romanian Biotechnological Letters, University of Bucharest 2013

Asta Judzentiene, Rasa Garjonyte, Jurga Budiene – „Variability, toxicity, and antioxidant activity of Eupatorium cannabinum essential oils„, Pharmaceutical Biology Journal, 2015

oraz prace dr Henryka Różańskiego:

Sadziec konopiasty – Eupatorium cannabinum L. w praktycznej fitoterapii

Sadziec – Eupatorium w fitoterapii, raz jeszcze.


fot. własna

Hippie Lettuce


fot. własna

Temat „Wściekłej Sałaty” (jak ja ją lubię nazywać) jest w literaturze zielarskiej traktowane po macoszemu, jeśli nie liczyć szczątkowego wpis u Dottore i opracowania Izabelli Stępkowskiej w Postępach Fitoterapii z roku 2004. Pojawia się w literaturze albo jako Lactucarium albo jako surowiec lekarski Herba Lactucae virosae (dawniej Herba Intybi angusti).

Czas zatem załatać tą dziurę w ziołolecznictwie.

Wściekła Sałata – ten Habaź znany jest na świecie jako „Wild lettuce”, „Great lettuce” a w erze Dzieci-Kwiatów „Hippie lettuce” (eng), „Laitue vireuse” (fr.), „Wilder lattich” (de), „Lattuga selvatica” (it) oraz „Allubbyne” w języku arabskim. Czasem spotkacie ją pod nazwą Sałaty Opiumowej choć to bardzo nieprecyzyjne określenie gdyż nie zawiera ona w sobie owego opium. Jej biały, mleczny, piekący sok schnąc na słońcu brązowieje i gęstnieje przypominając w swej konsystencji właśnie opium i zwane jest Lactucarium , jednakże nie posiada tak silnych właściwości narkotycznych. Łacińska nazwa tego zieloka to Lactuca virosa – po łacinie lactuca oznacza „mleczną sałatę”, a virosa oznacza „toksyczna” z racji tego iż roślina spożyta na surowo generuje poważne problemy zdrowotne wymagające intensywnej hospitalizacji. Pojawiają się silne poty, zawroty głowy i halucynacje słuchowe, sztywność karku, rozszerzenie źrenic, szum w uszach, zaburzenia widzenia, niezborność ruchów i uczucie upojenia, zaburzenia żołądkowo-jelitowe, zatrzymanie moczu i nadaktywność współczulna, co sugeruje mechanizm antycholinergiczny. Pojawia się także senność a w poważniejszych przypadkach przyspieszenie i upośledzenie oddechu, przyspieszenie lub czasem spowolnienie skurczów serca oraz ciągły, nieprzerwany sen.

Zatem ostrożnie bo sałatę trzeba umiejętnie przygotować lub zebrać sok mleczny by wykonać Lactucarium.
Tyle w temacie wstępu.

Tera botanicznie:

To dwuletnie zioło (sporadycznie roślina jednoroczna) rosnące nad brzegami rzek i na nieużytkach do maksymalnej wysokości siedmiu stóp (pi razy oko dwa i dziesińć metry) kwitnące w lipcu i sierpniu. Ma jasnozieloną, czasem purpurowo nakrapianą, wyprostowaną łodygę (dołem szczeciniasta w górze gładka), która wyrasta z brązowego korzenia palowego. Rdzeń pędu ma kolor zielony.

Liście odziomkowe Sałaty jadowitej są wycinanoząbkowane lub czasem pierzastosieczne (mniej podzielone niż u Sałaty kompasowej), zwężające się w ogonek o strzałkowatej nasadzie. Dolne łodygowe niebieskawozielone, eliptycznolancetowate i ząbkowane o czerwonawych zakończeniach drobnych kolców na krawędzi. Górne liście są siedzące, całobrzegie, nasadą obejmują łodygę. Nerw środkowy liścia jest dęty czyli na przekroju ma dziurkę i posiada twarde kolce pojawiające się także na na nerwach drugiego rzędu.

Drobne, jasnożółte języczkowe kwiaty zebrane są w piramidalne wiechy (do piętnastu kwiatów w kwiatostanie) i wytwarzają podłużne, spłaszczone nasiona (niełupki) barwy purpurowej z jasnym brzegiem.


fot. własna

Powyższe cechy są ważne dla odróżnienia jej od niższej (meter i pół) Sałaty kompasowej (Lactuca serriola), dla której łodyga jest gładka, jasnozielona lub biaława, często prążkowana o rdzeniu białej barwy. Liście Kompasówki są pierzasto wcinane o nerwie środkowym pełnym na przekroju posiadającym również na spodniej stronie rządek kolców. Brak jest natomiast kolców na nerwach drugorzędowych. Kolce na krawędzi liści mają białe zakończenia. Nasiona są także spłaszczonymi niełupkami jednak barwy brązowej z wyraźnym podłużnym bruzdowaniem.

Sałata jadowita, czasami zwana też Łoczygą jadowitą pochodzi z południowo-zachodniej i środkowej części Europy, Afryki Północnej i zachodniej części Azji. W Polsce rzadko spotkacie ją w lasach, częściej typowo na ugorach lub stanowiskach ruderalnych najczęściej jako zieloka na gigancie z upraw do celów farmaceutycznych. Warto szukać jej też nad brzegami rzek i cieków wodnych bo lubi takie miejscówki. Jej kuzynka – Sałata kompasowa jest dość pospolita jako chwast w ogrodach, na rumowiskach, przydrożach i nasypach kolejowych zarówno na niżu jak i na niższych terenach górskich. Zatem większość z Was właśnie na tą sałatę jest zdana w poszukiwaniu surowca.

Odrobina historii

Wściekła Sałata od dawna znana jest w świecie „alternatywnych kuracji” – często określa się ją mianem Opium dla Ubogich. Stąd też jej nazwa Hippie Lettuce pochodzi właśnie od „rekreacyjnego” stosowania tego ziółka w środowiskach hippisowskich. Co więcej – w latach 70-tych ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych dostępne były gptpwe preparaty do palenia pod nazwami handlowymi „L’Opium” i „Lettucene”. Obecnie roślina nie jest surowcem zakazanym przez Food and Drug Administration (FDA) co oznacza, że ​​można ją uprawiać, kupować i posiadać bez licencji. Obecnie European Medicines Agency (EMA) dopuszcza stosowanie ekstraktów i ich fizycznie modyfikowanych pochodnych, takich jak nalewki, oleożywice, destylaty otrzymane z Sałaty jadowitej i Sałaty kompasowej.

Obydwa gatunki już od starożytności wykorzystywane były w lecznictwie. Egipcjanie używali oleju z nasion łoczygi w żywieniu a w krajach arabskich jest on po dziś dzień skutecznym remedium w miażdżycy. Zapiski o tych ziołach odnaleźć można już u Dioskurydesa, Pliniusza Starszego oraz Galena. Pitagoras natomiast wspominał o jej narkotycznych właściwościach. W średniowieczu w użyciu były głównie nasiona (ślady w zapiskach Hildegardy z Bingen). Zioło nazywano czasami „rośliną eunuchów” ze względu na właściwości wyciszające i hamujące popęd płciowy. W historii medycyny też znajdziemy o niej wzmianki – Lactucarium było stosowane do wywołania narkozy aż do czasu zastosowania w tym celu chloroformu.

Sporo informacji można znaleźć także u naszych polskich autorów – zarówno w pracach Marcina z Urzędowa jak i Szymona Syreniusza. Ujmowali oni w swoich pracach także pospolitą Sałatę siewną (Lactuca sativa) jako podobnie działający surowiec. Jeżeli uważnie zerkniecie na właściwości Sałatnika leśnego (Mycelis muralis – dawniej Lactuca muralis) możecie odnaleźć podobne właściwości i zastosowanie.


fot. własna

Zatem po kolei do rzeczy jak to drzewiej zalecano poszczególne „sałatki”:

Marcin z Urzędowa

1 – Lactuca sativa – surowcem są nasiona i liście

Zastosowanie:

  • jako składnik diety
  • w diecie dla zmniejszenia pragnienia
  • w stanach zapalnych skóry wykorzystuje się działanie chłodzące i łagodzące
  • w stanach zapalnych żołądka przeciwdziała refluksowi żołądkowo-przełykowemu
  • przy bezsenności zwłaszcza nasiona
  • przy obstrukcjach i zaparciach
  • przy małej ilości pokarmu przy laktacji
  • przy nocnych polucjach

Marcin z Urzędowa uczula na skutki uboczne w postaci osłabienia wzroku przy spożywaniu dużych ilości sałaty.

2 – Lactuca serriola – zasadniczo zalecany jest sok mleczny (Lactucarium)

Zastosowanie:

  • – działa podobnie do maku polnego silnie nasennie
  • – zmniejsza bóle
  • – przeciwko puchlinie, obrzękom jako środek moczopędny
  • – w postaci collyrium czyli płukanek do oczu i spojówek
  • – w przypadku ciężkich oparzeń w postaci okładów z zmiażdżonego ziela łączonego z mlekiem kobiecym
  • – jako antidotum po ukąszeniu przez pająka

Natomias u Szymona Syreniusza czytamy:

1 – Lactuca sativa – ujmuje szersze spektrum surowców tj. nasiona, liście, głąb i sok mleczny w postaci odwarów, wyciągów winnych i wyciągów octowych

Zastosowanie:

  • nasiona jak i gotowane liście działają nasennie
  • sok mleczny w occie winnym w postaci okładów na głowę działa przeciwgorączkowo; uśmierza ból głowy w gorączce, ułatwia sen
  • odwar jako środek łagodzący napady padaczkowe wywołane gorączką
  • celem zmniejszenia popędu płciowego
  • nasiona zalecane na nocne polucje
  • okłady z odwarem z liści w bolesnych stanach zapalnych gruczołu piersiowego
  • sok mleczny z macerowanych wcześniej nasion przy białych upławach kobiecych
  • odwar z liści stosowany wewnętrzne działa mlekopędnie,
  • okłady z liści gotowanych w occie (w połączeniu z szafranem) stosowane w chorobach wątroby i śledziony
  • liście smażone w oleju sezamowym zalecane przeciwko żółtaczce, przeciwko białej biegunce i krwawym, wodnistym biegunkom spowodowanym chorobami wątroby,
  • ekstrakt winny z nasion przy krwawych wylewach z żołądka
  • odwar z liści jako środek żołądkowy zatrzymuje wymioty
  • ekstrakt winny z z liści działa przeciwbiegunkowo
  • w przypadku refluksu żołądkowo-przełykowego
  • odwar w postaci okładów uśmierza surowicze stany zapalne odbytnicy z towarzyszącym uczuciem „pieczenia”
  • przy obstrukcji i zatwardzeniach
  • jako okłady w łagodnej postaci półpaśca i w skupionych stanach zapalnych tkanki podskórnej z ropowicą
  • okłady z liści moczonych w winie w leczeniu przemieszczających się i rozkładających ciało wrzodów
  • przy ciężkich oparzeniach, np. ogniem, tłuszczem
  • płukanki z odwaru z liści w stanach nieżytowych nosa
  • odwar z liści sałaty z dodatkiem soku mlecznego w postaci płukanek w przypadku stanów zapalnych języczka
  • okłady z głąbu w przypadku zwichnięć i skręceń stawów
  • jako środek niedopuszczający do upojenia alkoholowego ( ciekawe… )

Jako skutki uboczne Szymon Syreniusz uczula:

  • zbyt często używany nie mniej szkodzi niż Blekot (Aethusa cynapium)
  • szkodliwy jest dla osób cierpiących na dychawicę oskrzelową i inne stany nieżytowe układu oddechowego z krwiopluciem
  • działa niekorzystnie w niektórych stanach nieżytowych żołądka z towarzyszącą śluzowo-ropną wydzieliną; podrażnia jelita

2 – Lactuca serriola – tu surowcem u Szymona Syreniusza są zarówno nasiona jak i świeży lub wysuszony sok mleczny

Zastosowanie:

  • działa silnie nasennie
  • łagodzi bóle wewnętrzne
  • wzbudza krwawienia miesięczne
  • sok rośliny używany w postaci collyrium usuwa błonki i inne zasłony z oczu oraz krosty i wypustki na źrenicy albo na bielmie
  • sok mleczny w kwaśnym syropie lub w miodowym occie stosowany w przypadku uogólnionych obrzęków
  • do przemywania ran i wrzodów dla przyspieszenia ich wygojenia
  • sok do wewnątrz i zewnętrznie jako antidotum przy ukąszeniach przez pająki lub inne jadowite insekty

W źródłach z przełomu XI i XX wieku znajdujemy także inne zastosowania:

  • Lactucarium służyło często do zafałszowań opium
  • stosowane na kolkę
  • w syropach stosowane na astmę i drażniący kaszel
  • jako analgetyk w chorobach nowotworowych
  • stosowane na Dnę (skazę moczanową)
  • olej z nasion stosowany przeciwko miażdżycy tętnic

Tyle z historycznych zapisków – teraz czas na współczesność. Zatem co na temat Wściekłej Sałaty ma nam do powiedzenia współczesna nauka?

po kolei:

Surowcem są:

Herba Lactucae virosae (ziele sałaty jadowitej)
Herba Lactucae serriolae (ziele sałaty kompasowej)

Obydwie rośliny, zarówno Sałata jadowita jak i Sałata kompasowa są wykorzystywane do pozyskiwania Lactucarium (wysychający na powietrzu sok otrzymany z nacięć na dolnej części łodygi kwitnących roślin). Skupimy się zasadniczo na Lactucarium zwanym w języku polskim Łoczyżnikiem.

W Farmakopei środek ten występuje w różnych postaciach:

  1. Lactucarium germanicum pozyskiwane z sałaty jadowitej (Lactuca virosa)
  2. Lactucarium gallicum pozyskiwane z gatunku Lactuca quercina (syn. Lactuca altissima, Lactuca sagittata)
  3. Lactucarium canadense pozyskiwane z gatunków Lactuca canadensis i Lactuca elongata (za Wielką Wodą)
  4. Lactucarium anglicum pozyskiwane z Sałaty siewnej (Lactuca sativa)

Lactucarium uzyskane z wymienionych gatunków traktuje się jako równorzędne i stosuje do dziś w lecznictwie oficjalnym wielu krajów. Zawiera ono laktucerynę (50-60%), amorficzną laktukopikrynę (znanej też jako intybin bo pierwszy raz została wyodrębniona z cykorii – Cichorium intybus), laktucynę czyli chemicznie laktony seskwiterpenowe.

Lactucarium jest środkiem moczopędnym, przeczyszczającym i uspokajającym, łagodzącym duszności, stany zapalne przewodu pokarmowego i skurcze macicy. Ma również działanie przeciwdrgawkowe i nasenne. Dodatkowo substancja ta zawiera śladowe ilości hioscyjaminy, która prawdopodobnie odpowiada za jej działanie uspokajające.

Teraz będzie sporo nudnej wyliczanki a cóże to jest w owym ziółeczku:

1 – w olejkach lotnych pozyskiwanych z surowca:

  • terpeny
  • laktony seskwiterpenowe: laktukopikryna (laktucyna i kwas p-hydroksyfenylooctowy), kwas laktukowy, laktucerol, laktuceral, laktuzyd A
  • trójterpeny: α- i β-amyryna, germanikol, laktuceryna (postrzegana jako mieszanina octanów α- i β-laktucerolu)
  • hioscyjamina
  • tokoferole
  • kauczuk
  • kwasy organiczne (kwas szczawiowy, cytrynowy, jabłkowy)
  • cukry (głównie mannitol)
  • asparagina

2 – w oleju tłoczonym z nasion:

  • kwas oleinowy (27%), linolenowy (58%), palmitynowy, stearynowy
  • β-sitosterol
  • α-tokoferol
  • skwalen, kauczuk
  • hioscyjamina
  • laktucerol, α- i β-amyryna, germanikol (izolupeol)
  • kwasy: szczawiowy, cytrynowy, jabłkowy;

Oficjalnie w fitofarmakologii wymieniane są następujące właściwości:

– depresyjny wpływ na ośrodkowy układ nerwowy, w tym na ośrodek kaszlu
– właściwości narkotyczne: łagodnie hipnotyzujące, uspokajające, uśmierzające ból
– spazmolityczne
– moczopędne
– zapobiegające miażdżycy tętnic
– obniżające poziom cukru we krwi

UWAGI:


– NIE stwierdzono działań niepożądanych przy prawidłowym stosowaniu dawek Lactucarium (0,06-0,3 g per dosi)

– lek wykazuje niską zdolność uczulającą

– przedawkowanie wywołuje zaburzenia żołądkowo-jelitowe, przyspieszenie i upośledzenie oddechu, rozszerzenie źrenic, zawroty głowy, niezborność ruchową i senność !!!

Oficjalnie uznawany zakres zastosowania dla Łoczyżnika:

– przeciwkaszlowo w nieżytach oskrzeli, astmie

– schorzenia dróg moczowych

– w miażdżycy tętnic

Ponadto w homeopatii (k woli bycia precyzyjnym choć mierzi mnie to całe HomeoŚmeo) Lactucarium znajduje zastosowanie:

– w ostrym obłędzie alkoholowym (delirium tremens)

– przy wysięku opłucnowym i przy wodobrzuszu

– w zapaleniu krtani, zapaleniu tchawicy, ciężkim kaszlu (koklusz) jako środek przeciwkaszlowy w zastępstwie kodeiny

– przy obrzęku wątroby

– w dolegliwościach układu moczowego (dyzuria – zaburzenia w oddawaniu moczu)

– przy niedoborze pokarmu u matek karmiących

Najnowsze badania opublikowane w 2018 roku przez Journal of Ethnopharmacology udowodniły, że laktukopikryna występująca w ziole jest silnym inhibitorem acetylocholinesterazy. Zaobserwowano także, że laktukopikryna zwiększa neurytogenezę w komórkach mózgowych u zwierząt laboratoryjnych. Neurytogeneza to zjawisko, w którym komórki nerwowe wytwarzają dodatkowe wypustki zwane neurytami, łączące pomiędzy sobą neurony. Im więcej neurytów, tym silniejsza transmisja sygnałów nerwowych. Sugeruje to, że dzika sałata może pomóc w zachowaniu funkcji mózgu u osób z chorobą Alzheimera i innymi zaburzeniami neurodegeneracyjnymi, takimi jak choroba Parkinsona lecz niezbędne sa dalsze badania w tej materii.
R. Venkatesan, W.S. Shim, E.J. Yeo, S.Y. Kim – „Lactucopicrin potentiates neuritogenesis and neurotrophic effects by regulating Ca2+/CaMKII/ATF1 signaling pathway”, Journal of Ethnopharmacology. Feb 2018


Przeciwwskazania

Ze względu na potencjalne działanie, dzika sałata nie powinna być stosowana u kobiet w ciąży, matek karmiących i dzieci. Istnieją również doniesienia, że dzika sałata może pogorszyć stany, takie jak łagodny przerost gruczołu krokowego lub jaskra z wąskim kątem przesączania, na które mają wpływ inhibitory acetylocholinesterazy.

Obecnie w Polsce surowiec nie jest wykorzystywany w lecznictwie oficjalnym (a szkoda) bo w innych krajach (m.in. w Niemczech) mleczko nadal używane jest do produkcji Lactucarium.

Na deser wisienki czyli RECEPTURY

ekstrakt: świeże rozdrobnione ziele zalewacie 90% spirytusem w proporcji 1:1 i po pięciu dniach maceracji, filtrujesz i odparowujesz 2/3 uzyskanego płynu celem zagęszczenia
– dawka jednorazowa 0.5 grama / dobowa 2 gramy

tynktura: tak samo świeże ziele zalewacie spirytusem o mocy 87% w proporcji 10:12 i po ośmiodniowej maceracji filtrujesz
– dawka jednorazowa 1 ml 3-4 razy dziennie

intrakt: tak samo świeże ziele zalewacie spirytusem o mocy 50% w proporcji 1:5 i po tygodniowej maceracji filtrujesz
– dawka 3 razy dziennie po 10-20 kropel


fot. własna

W opracowaniu posiłkowałem się pracami:

Izabella Stępkowska – „Porównanie działania leczniczego Lactuca sp. na podstawie medycyny dawnej, ludowej i współczesnej”, Postępy Fitoterapii 4/2004

dr Henryk Różański – „Sałata jadowita jako środek przeciwkaszlowy i uspokajający
https://rozanski.li/2224/

Anna Trojanowska – „Lactuca sp. jako roślina lecznicza w publikacjach polskich XIX wieku”, Kwartalnik Historii Nauki i Techniki 2005

Sima Besharat, Mahsa Besharat, Ali Jabbari – „Wild lettuce (Lactuca virosa) toxicity”, British Medical Journal 2009